Świat kolejek wąskotorowych

FORA KOLEJOWE => Inne... => Wątek zaczęty przez: Kucyk on 01 Lipiec 2009, 18:19:23



Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 01 Lipiec 2009, 18:19:23
Odważę się wypowiedzieć w kwestiach poruszanych przez Kolegów w powyższych postach. Jako, że temat jest ważki i nie chciałbym zostać omylnie zrozumiany proszę o uważne przeczytanie wstępu.

Na kolei pracuję od 9 lat. Zaczynałem w PKP DKD, potem przeszedłem do Piaseczyńskiego Towarzystwa Kolei Wąskotorowej będącego zarządcą infrastruktury i przewoźnikiem na Grójeckiej Kolei Dojazdowej gdzie pracuję do dziś. Z koleją związałem się poprzez zainteresowania - patrz post: http://750mm.pl/viewtopic.php?t=2426  W obecnym momencie praca na niej stanowi jedyne źródło mojego utrzymania, stąd moje poglądy na niektóre sprawy związane z funkcjonowaniem kolei wąskotorowych mogą być odmienne od sposobu postrzegania ich przez MK, dla których kolej stanowi pasję i rozrywkę a nie chleb powszedni. Nie mam w sobie powołania do bycia "kolejkowym Mesjaszem", który za cenę poświęcenia życia swojego i najbliższych, rujnowania rodziny czy wyprzedawania własnego majątku będzie dążył aby kolejkę jakąś uratować bo nie o to chodzi. Dla mnie zarządzanie kolejkami jest niczym innym jak prowadzeniem przedsiębiorstwa, które ma się rozwijać, generować przychody, dążyć do inwestycji, mieć zapewnione zabezpieczenie finansowe na wypadek ciężkiej sytuacji, słowem ma to być odpowiedzialne gospodarowanie powierzonym majątkiem a nie działanie służące realizacji marzeń o posiadaniu własnej kolejki. Obserwacje moje podbudowane są nie tylko świadomością, że jeśli by kolejka w Piasecznie padła, to kawał dziedzictwa kulturowego zniknie, ale również, że stracę interesującą pracę i całkiem konkretne źródło utrzymania.

W moim poście nie będę podawał nazw operatorów i kolei które negatywnie zapisały się w mojej pamięci, gdyż nie ma to żadnego znaczenia kto i gdzie, w odniesieniu do ogólnej sytuacji na polskich wąskich torach. Nie uwzględniłem także kolejki z Bieszczad, gdyż nie była ona własnością PKP.
Dodam, że proszę o nie odbieranie mojej wypowiedzi jako atak na Kolegów z SKW, ale jako przedstawiającej moje ogólnokrajowe przemyślenia. Wypowiadam się, bo milczenie nie jest żadnym rozwiązaniem...

Uff!.. Ad rem.

W 2002 r. PKP DKD przechodzi w stan likwidacji i oddaje koleje wąskotorowe jednostkom samorządu terytorialnego aby one dalej się nimi zajmowały. Samorządy biorą majątki chętnie, wszak to dziesiątki ha gruntów, jakieś budowle, jakieś pojazdy, ale nikt zbytnio nie interesuje się "z czym to jeść", wszak wiadomo: jak dają - to brać, jak biją – to uciekać. Tylko kilka samorządów powołuje u siebie własne referaty transportu, reszta sama nie wiedząc co z kolejkami zrobić, postanawia użyczyć nieruchomości i majątek ruchomy zewnętrznym "operatorom", będących najczęściej klubami miłośników kolei (choć i "firmy" też się zdarzają) aby one prowadziły dalej eksploatację wąskotorówek.

W kraju panuje euforia, niemalże każdy klub łapie jakąś kolejkę, niektóre po kilka (wszak wiadomo: jak dają - to brać...) i jazda, eksploatujemy!
Tylko rzeczywistość okazuje się zmieniać wyobrażenia niektórych o tym jak to będzie się na kolejce zarabiało. Kolejki zamiast kurami złoto-jajko-nośnymi okazują się studniami bez dna, z których nie tylko zysków nie ma, ale wręcz nie da rady ich utrzymać.

Braki zysków często były spowodowane "wizjami" jaką to niesamowitą atrakcją turystyczną miała być owa kolejka! A tu okazało się, że wcale tak nie jest, bo w liczącej 10.000 mieszkańców rolniczej miejscowości leżącej z dala od wielkiej aglomeracji miejskiej lepszą rozrywką od podróży ciuchcią po krzakach jest całodzienny wyjazd do centrum handlowego do wielkiego miasta (o wersji rozrywki ekstremalnej, czyli wypicia półlitrówki pod gruszką za stodołą z sąsiadem nie wspomnę). Koleje leżące w miejscowościach turystycznych, bądź mogące prowadzić ruch towarowy miały lepiej ale i nawet duże przewozy nie pokrywały kosztów eksploatacji.

A co na to nowi właściciele, czyli samorządy?
Samorządy najczęściej nawet nie interesują się co się na posiadanej przez nich kolei dzieje, mało tego, część samorządów zaczyna zastanawiać się po co braliśmy te majątki, skoro sprzedać ich nie możemy, jak zagospodarować je też pojęcia nie mamy, więc lepiej pozamiatajmy te śmieci pod dywan, nie interesujmy się tym - przynajmniej spokój będzie.

Wprawdzie w każdej umowie zawartej z operatorem istnieje zapis: Biorący do używania przedmiot ten przyjmuje i zobowiązuje się do (...) utrzymania jego w stanie nie pogorszonym, ale jest on martwy, gdyż samorząd nie interesuje się stanem przedmiotu. Skutkuje to rabunkową gospodarką kolei, beznakładową eksploatacją i brakiem zainteresowania operatorów jakimikolwiek zabiegami w celu poczynienia inwestycji.

Z biegiem czasu sami operatorzy przejrzeli na oczy i w części postanowili zrezygnować z operowania, gdyż stało się jasne, że z tego zysku nie będzie wiec ... jak biją – to w nogi. Wiadomo, że jak się ma w perspektywie opuścić kolej, to raczej stara się wszystko co możliwe sprzedać, aby koszta sobie zwrócić, co zresztą jest zjawiskiem nagminnym. To znów kolejny gwóźdź do trumny.

Wchodzi nowy operator z wielkimi, dobrymi chęciami, ale znów życie weryfikuje jego ambicje. Bo podkład kosztuje, litr oleju też, a  o pracowniku nie wspomnę. Tą kasę trzeba mieć, ale że jej nie ma znów zaczyna się beznakładowa eksploatacja zwana zjadaniem się węza od ogona.

Wyróżnił bym dwa rodzaje zjadania się od ogona.
Jeden (o podłożu kryminalnym) to sprzedawanie na złom wszystkiego aby tylko przetrwać. Mam tu na myśli cięcie sprawnych wagonów lub rozbiórkę szlaku "od końca".
Drugi (o podłożu szczerych chęci) to właśnie jeżdżenie za wszelką cenę. Nie dosyć, że same z siebie generujące straty (np.: obsługa + paliwo wyniosła 600zł, wpływy z biletów 400 co oznacza, że 200 trzeba będzie dołożyć i nie ma na to rady), to zwiększające niebotycznie nakłady na utrzymanie infrastruktury i pojazdów. Co do infrastruktury to czasem po prostu zaczyna się jeździć coraz bliżej bo nie da rady utrzymywać dalszych odcinków, kolejne pojazdy po awariach idą w krzaki, bo nie ma pieniędzy na naprawy, bo są straty. Często straty pokrywane są z pieniędzy przekazywanych na jakieś cele promocyjne bądź remontowe, czasem zabierane z innych operowanych kolejek, które też ledwo przędą, zdarzają się przypadki łożenia z własnej kieszeni przez hobbystów. Trwa to jakiś czas i znów kolejny operator odchodzi sprzedając wszystko z wypracowanych przez siebie rzeczy aby zmniejszyć stratę, pozostawiając infrastrukturę i tabor w jeszcze gorszym stanie. Pobawić, pobawić a potem zostawić... bo biciem pachnie.

Najgorsze jest to, że owe "ratowanie" kolei przez jej stopniowe unicestwianie tłumaczone jest chęcią jej... zachowania! W rzeczywistości to nie ratowanie a przedłużanie agonii przez ludzi o szczerych i dobrych chęciach, którzy niestety swą "odpowiedzialność za ratowanie zabytków" ograniczają do własnej pasji, hobby czy rozrywki z dłubania na kolejce. Są szczere chęci, ale jak to Lady Punk śpiewał trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był.

Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?
Zanim odpowiem zaznaczę, że tą część posta trochę rozweselę. Nieżyjący i nieodżałowany Jonasz Kofta napisał kiedyś tekst wyśpiewany potem przez naszą wokalistkę eksportową Rodowicz Marylę w wielkim przeboju Kasa sex. Jako, że on wyśmienicie pasuje do sytuacji na naszych wąskotorówkach to będę się do owego tekstu odnosił.

Nic nie robić? - Ależ skąd!? Ale oprócz działania z pasją trzeba działać z głową!
Cytat: "Jonasz Kofta"
Bo trzeba mieć nadzieję,
że biznes się opłaci,
że będzie z niego zysk,
a firma nic nie straci.

Widzę, że w wielu Kolegach jest wiele dobrych chęci i mają oni zapał do wskrzeszenia umierających kolejek. Tylko, że dobrymi chęciami jest co wybrukowane?.. No właśnie.

W umysłach przeciętnych MK to jeżdżenie za wszelką cenę jest dla kolei najwyższym celem, zaś cięcie krzaków spełnieniem. Natomiast kwestie prawdziwego pozyskiwania środków finansowych na jej zachowanie dla potomności zdają się być odległe niczym loty na księżyc. Nie o jakimś śmiesznym datku na farbę mówię, ale o 6 – 7 – 8 cyfrowych subwencjach z którymi już można coś konkretnego zrobić. Czy nie mam racji, że wśród wolontariuszy dominują nastolatkowie z trądzikiem, zaś nie stara się wciągnąć do współpracy na rzecz ratowania kolejek wpływowe, poważne osoby?

Czy czasem nie warto zamienić drelich na garnitur i zamiast ciąć krzaczki zaprosić starostę na dobry obiad z zimną wódeczką i w ten sposób pomóc kolejce przekonując, że jesteście fajnymi ludźmi i polobbować opowiadając samorządowcowi w miłej atmosferze o Waszych problemach i możliwościach rozwoju!? Co szkodzi trzymać sztamę z dyrektorem banku, radnym, szefem wydziału starostwa, komendantem Policji?.. A tu nic, tylko krzaki, krzaki i patrole torowe.
Cytat: "Jonasz Kofta"
Lecz jeśli nie masz głowy,
lub brak ci też talentu,
to odpuść interesy,
i nie rób w nich zamętu.
Jest pewne sztywne prawo
Tak jasne, jak to słońce,
że jeśli robisz biznes,
to zrób też i pieniądze.
Prowadzenie kolei to zatrudnienie ludzi, bo samym wolontariatem można się pobawić w kolej a nie ją utrzymać. Zatrudnić ludzi to znaczy zapłacić im. Załóżmy, że minimalna obsada to jakiś kierownik i 4 ludzi. Przy pensjach głodowych rzędu 2,500 brutto daje to 12.500 miesięcznie na wypłaty. Remont czy zakup lokomotywy 100.000, remont 100m toru 5.200 itd., itp. Bez tego kolej będzie się zjadać sama.

Właśnie samorządy mają takie pieniądze i współpracując z nimi można jakoś przeżyć. Do tego konkretna polityka zarządzania nieruchomościami i już się jakoś kręci. Jeszcze starania o dotacje unijne i...
Cytat: "Jonasz Kofta"
Bo to co nas podnieca,
to się nazywa kasa,
a kiedy w kasie forsa,
to sukces pierwsza klasa.
Tylko do tego trzeba być na miejscu, bo takie sprawy załatwia się od poniedziałku do piątku w godzinach 8 – 16.
Nie piję tu do żadnego "zdalnego operatora", zauważyłem, że "lokalnym" zarządcom, pracującym bezpośrednio na kolejce, jest o niebo łatwiej. Ponadto mają bata na d... że jak się nie postarają, to sami z torbami pójdą.

Tak to kończę owego smutnego posta i mając nadzieję na litość administracji forum, że może paska na trzy sekcje nie będzie oraz że nie otrzymam znów 30 majli z niszczącymi natychmiast twardy dysk wirusami od userów, odmeldowuję się.

Janusz.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 01 Lipiec 2009, 18:50:30
Przesunąłem z wątku o SKW.

Jak dla mnie BINGO. Mam dokładnie ten sam pogląd.

Cytat: "Kucyk"
Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?


Tak tylko do tego zdania się odniosę. Po autopsji wnosząc czasem lepiej nic nie robić i zachować siły, chęci i energię na coś sensownego, niż stwarzać pozory, że coś się ratuje, a efekt tego ratunku wygląda tak samo jakby się dokładnie nic nie zrobiło. Nie należy marnować sił, pieniędzy, czasu na coś co zazwyczaj z góry wygląda na mało poważne przedsięwzięcie. No chyba, że ktoś chce się rozgrzeszać, że jednak coś robi... Proszę bardzo. Mamy wolną Polskę, każdy robi to co lubi :)


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Atterdag on 01 Lipiec 2009, 19:28:20
Świetny post. Podejście bardzo zbliżone do mojego. Klucze jest do sukcesu, jeżeli kolejka nie stwarza możliwości samofinansowania się przez przewozy towarowe lub dotowane przewozy pasażerskie konieczna jest współpraca z gminami lub sponsorami. Tu przydaje się rzeczywiście nie tylko zapał młodzieńczy i drelich, ale i garnitur z laptopem. Gminy jako PJB mają o wiele większe możliwości uzyskiwania dotacji unijnych na rozmaite cele, a ponadto posiadają możliwość wyłożenia wkładu własnego. Większość organizacji, działająca na skalę lokalną miałoby olbrzymi kłopot by zdobyć właśnie te 20-25% wkładu własnego do wielozerowych projektów.

Współpraca jest tu kluczem. Podobnie jak i rozwaga.

Chociaż ja mam nadzieję, że jak nas ceny ropy przycisną to Feldbahny powrócą ;)


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 01 Lipiec 2009, 19:36:16
Cytat: "Atterdag"
...jeżeli kolejka nie stwarza możliwości samofinansowania się przez przewozy towarowe lub dotowane przewozy pasażerskie...
W kwestii formalnej a właściwie realnej:
We współczesnych czasach żadna kolej wąskotorowa w Polsce nie będzie w stanie się samofinansować. Przykład kosztów uruchomienia i eksploatacji:
kliknij tu http://750mm.pl/viewtopic.php?p=26878#26878
Przez samofinansowanie mam tu myśli działania nie tylko remontowe, czyli utrzymanie bieżące, ale i inwestycje: modernizacje infrastruktury i taboru.

Czasy się zmieniają,
Ciuchcię przeganiają.


Smutne, ale prawdziwe.

Panowie: Czy można walczyć z rzeczywistością? - Pewnie że można! Ale rzeczywistość i tak zawsze wygra...


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 01 Lipiec 2009, 19:45:11
No oczywiście poza paroma wyjątkami :) Tutaj prawa rynku są bezwzględne. Zostanie kilka kolejek, które będą najsilniejsze, miały najlepszą ofertę, będą najlepiej położone/wyposażone/zarządzane. Reszta padnie jak kilka, które już padło do dnia dzisiejszego.

No sorki, ale trzeba sobie realnie odpowiedzieć na pytanie czy w Polsce potrzeba nam 100 czynnych linii wąskotorowych? Czy nie lepiej zebrać się do kupy i zrobić 5 solidnych ośrodków, ściśle współpracujących ze sobą, wymieniających się potrzebnym taborem, KLIENTAMI? Nie. Lepiej zrobić kopę drobnicznych piaskownic, z których 80% i tak nie będzie miała w przyszłości prawa bytu biorąc pod uwagę finanse, zapotrzebowanie, niski poziom tradycji kolejowych w kraju (tak, mało kto się tym interesuje, a na MK patrzą jak na wariata) i wiele innych czynników. Czemu nie można zrobić czegoś sensownie pod jedną egidą? No wiadomo, nie da się. Każdy chce mieć swój plac zabaw. No tylko pytanie czy bawimy się w te kolejki li tylko dla siebie? Tak z obecnej sytuacji wynika, a to kardynalny błąd. Bawmy się w kolejki po to, żeby inni mieli z tego pożytek/przyjemność i niech to będzie myślą przewodnią każdego renowatora/operatora. Robimy to dla innych. Na ostatnim miejscu dla własnej fantazji.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Jsz on 01 Lipiec 2009, 20:43:37
Popieram jak najbardziej kolegę Kucyka!!!
Wreszcie ktoś coś sensownego jak wygląda naprawdę rzeczywistość polskich wąskich torów,zarządzanych przez niekiedy krótkowzrocznych lub wąskopatrzących na niewąskie problemy operatorów.

/usunięto część postu bo był nie na temat. powerpack ostatni raz proszę o stosowny język i stosowanie się do zasad polskiej gramatyki. dziękuję.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 01 Lipiec 2009, 22:34:41
a


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 01 Lipiec 2009, 22:39:49
Owszem. Rzeczywistość jest taka, że choćby się krew polała to i tak kolejki to swojej świetności nie wrócą. Zostanie jakieś muzeum, kilka turystycznych i tyle. Reszta zniknie, pozostałości w najlepszym wypadku trafią gdzie indziej, sporo trafi na złom (to nieuniknione i czas zerwać z poglądem, że tak absolutnie nie wolno). Mamy wolny rynek i on ureguluje nam sytuację kolejek. No oczywiście nie do końca, bo muzea na przykład są dotowane i mam nadzieję, że doczekamy czasów kiedy kolejki muzealne też będą należycie dofinansowywane. Ale nie łudźmy się - ich też nie będzie więcej niż 3 w skali kraju. Bo nikt z góry nie będzie łożył na 50 muzeów wąskotorowych. Poza muzeami zasady wolnego rynku w pełni obowiązują.


A tak a propos tego Nasielska. Jeśliby grono miłośników wąskich działało wspólnie w ramach jednej porządnej organizacji (zajmującej się również lobbingiem), to myślę, że problem rozebrania dwóch czy trzech kolejek (które i tak padną realnie na to patrząc) na rzecz jednej, która ma duże szanse na dłuższą egzystencję, byłby zupełnie do przełknięcia. Pod jednym warunkiem - robimy to razem dla wspólnego dobra. No ale jak zaznaczyłem widocznie się nie da. Każdy chce mieć swoje. A w świecie niestety tak jest, że aby ogół zyskał, to jednostki czasem muszą stracić.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 01 Lipiec 2009, 22:55:41
a


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 01 Lipiec 2009, 23:06:45
Ja wiem, że można działać w kilku i współpracować. Tylko sam podając przykłady pięknie nam pokazałeś, że jest to współpraca tylko na poziomie technicznym. Rozdrobnienie nie sprzyja planowaniu w skali makro. I takiego planowania nie ma. Każdy sobie coś tam dłubie.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 01 Lipiec 2009, 23:17:33
a


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 01 Lipiec 2009, 23:27:55
Może potrzeby nie ma, ale wyobraź sobie, że przy tej kawie dojdzie do rozmów, że kolejkę, powiedzmy, Starachowicką trzeba będzie rozebrać, bo tak wypada dla dobra nas wszystkich. Bo za kasę ładowaną tam zrobi się porządną kolejkę w Rogowie, która w tym momencie ma lepszy ku temu start. Powiedz mi czy wyobrażasz sobie taką rozmowę z Zarządem SGKW? Powiedz mi czy picie kaw choć o krok przybliży kogoś do takiej decyzji? No nie bardzo. Więc nadal zostajemy przy tym, że każdy sobie rzepkę skrobie. Choć może niektórzy bardzo się lubią, wręcz piją razem kawy (tylko kawy??) i dyskutują o swojej pasji do białego rana. Czy z tego jakikolwiek ośrodek decyzyjny powstanie? Raczej nie.

Teraz to trochę płacz nad rozlanym mlekiem, ale może właśnie wypadałoby ściśle między sobą współpracować już na poziomie organizacyjnym i mieć wspólne widzenie przyszłości kolejek w Polsce. Myślę, że to by kolejkom naszym bardzo pomogło. A przede wszystkim im więcej ludzi zaangażowanych w JEDEN projekt tym poważniej na ów projekt się patrzy. Ładniej by wyglądało jakby przyszedł do ministra elegancki pan z teczką pod pachą i powiedział, że reprezentuje środowisko MK liczące tyle i tyle setek osób i owo środowisko ma takie i takie plany na nasze kolejki, niż ten sam pan ubrany w ferszalung, spuszczający olej z lokomotywy gdzieś w głębi kraju. Fajnie być miłośnikiem, nie tak łatwo organizatorem. I tu wracamy do początku dyskusji i postu Kucyka.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 02 Lipiec 2009, 00:12:05
a


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 02 Lipiec 2009, 00:19:50
Cytat: "Phinek"
To właśnie wówczas podjęte działania, skutkowały tym, że dziś mamy o czym rozmawiać, to wówczas powstał pomysł by przekazywać mienie PKP "za zaległe podatki" dla samorządów.


No i co nam z tego zostało? Historyjka o zrywie, który będzie można opowiedzieć wnukom. Niestety taki nasz naród. Zdolny do zrywu, ale do regularnej wspólnej pracy już nie bardzo.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 02 Lipiec 2009, 00:55:55
a


Tytuł: Re: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 02 Lipiec 2009, 01:12:13
Po pierwsze, drogi Kucyku, niczego nowego nie napisales - bardzo podobne lub wrecz identyczne stwierdzenia padly na tym forum juz dawno spod palcow duetu Kudlok + Papa Strapa. Dla niewtajemniczonych Kudlok to ja, a Papa Strapa chyba nie wymaga wyjasniania.

Dla kolejnych niewtajemniczonych krotkie wyjasnienie kim jestem, dlaczego smiem twierdzic, ze o kolejach waskotorowych cos wiem i co zrobilem: kolejami waskotorowymi zajmuje sie od 27 kwietnia 2002 roku - w tym dniu rozpoczalem swoja dzialalnosc na rzecz Gornoslaskich Kolei Waskotorowych - najpierw jako pelnomocnik Andrzeja Cichowicza prezesa Stowarzyszenia Milosnikow Kolei (SMK bylo pierwszym operatorem GKW), nastepnie jako wiceprezes SGKW i teraz jako pelnomocnik zarzadu SGKW. Jak latwo policzyc to ponad 7 lat, z czego prawie 4 zawodowo - zylem koleja i na kolei. Ciagnalem razem z Andrzejem ten wozek. Lata 2006 i 2007 byly przerwa w mojej kolejkowej karierze, zas rok temu nastapila Kudlok-reaktywacja.
O historii GKW, SGKW, podejmowanych przez nas dzialaniach wspominac nie bede - wszystko wielokrotnie opisywano w internecie - na pmk, na forum 785mm.pl i paru innych - zainteresowani temat z latwoscia zglebia.
W ciagu tych 7 lat z haczykiem zarzadzajacym GKW nie udalo sie doprowadzic kolei do stanu rentownosci, lecz jednak udalo sie doprowadzic do jakiej-takiej malej stabilizacji. Udalo sie przekonac decydentow do dwoch waznych rzeczy - po pierwsze, ze choc jestesmy zapalencami i idealistami, to zdecydowanie nie jestesmy oderwanymi od rzeczywistosci oszolomami, a po drugie - ze kolej ma w sobie potencjal, jest znakiem rozpoznawczym gmin na terenie ktorych dziala i ze warto zaczac w nia inwestowac.
Tyle tytulem wstepu. Reszta w odpowiedziach na tezy Kucyka.

Cytat: "Kucyk"

Uff!.. Ad rem.

W 2002 r. PKP DKD przechodzi w stan likwidacji i oddaje koleje wąskotorowe jednostkom samorządu terytorialnego aby one dalej się nimi zajmowały. Samorządy biorą majątki chętnie, wszak to dziesiątki ha gruntów, jakieś budowle, jakieś pojazdy, ale nikt zbytnio nie interesuje się "z czym to jeść", wszak wiadomo: jak dają - to brać, jak biją – to uciekać. Tylko kilka samorządów powołuje u siebie własne referaty transportu, reszta sama nie wiedząc co z kolejkami zrobić, postanawia użyczyć nieruchomości i majątek ruchomy zewnętrznym "operatorom", będących najczęściej klubami miłośników kolei (choć i "firmy" też się zdarzają) aby one prowadziły dalej eksploatację wąskotorówek.

W kraju panuje euforia, niemalże każdy klub łapie jakąś kolejkę, niektóre po kilka (wszak wiadomo: jak dają - to brać...) i jazda, eksploatujemy!
Tylko rzeczywistość okazuje się zmieniać wyobrażenia niektórych o tym jak to będzie się na kolejce zarabiało. Kolejki zamiast kurami złoto-jajko-nośnymi okazują się studniami bez dna, z których nie tylko zysków nie ma, ale wręcz nie da rady ich utrzymać.

Braki zysków często były spowodowane "wizjami" jaką to niesamowitą atrakcją turystyczną miała być owa kolejka! A tu okazało się, że wcale tak nie jest, bo w liczącej 10.000 mieszkańców rolniczej miejscowości leżącej z dala od wielkiej aglomeracji miejskiej lepszą rozrywką od podróży ciuchcią po krzakach jest całodzienny wyjazd do centrum handlowego do wielkiego miasta (o wersji rozrywki ekstremalnej, czyli wypicia półlitrówki pod gruszką za stodołą z sąsiadem nie wspomnę). Koleje leżące w miejscowościach turystycznych, bądź mogące prowadzić ruch towarowy miały lepiej ale i nawet duże przewozy nie pokrywały kosztów eksploatacji.


W zasadzie jeden samorzad powoluje referat transportu kolejowego i dwa powoluja spolki samorzadowe. Hurtem wszystkiego 3 samorzady biora sprawy w swoje rece mniej wiecej profesjonalnie i zapewniaja kolejkom JAKIES TAM finansowanie. Ale to mala dygresja.

Coz, hurraoptymistow i ludzi oderwanych od rzeczywistosci i ekonomii do dzis nie brakuje, choc ubylo ich troche - jedni sie wykruszyli (poszli z torbami, zapalu im braklo), inni wydorosleli, dojrzeli, zaczeli sie profesjonalizowac, porzucili mlodziencza wiare w cuda, jeszcze inni nadal sa optymistami (bez "hurra") i wierza w lepsze jutro robiac swoje bez rozglosu.
 
W tej czesci mojej wypowiedzi chdzi o to, ze w zasadzie dla wszystkich - samorzadow i operatorow (niezaleznie od ich formy prawnej) prowadzenie kolejek, dostosowanie ich do dzialania w nowych warunkach to wyprawa na ksiezyc - nikt w Polsce wczesniej tego nie cwiczyl. Wszystkim (prawie) brakowalo doswiadczenia kolejowego, biznesowego, zarzadczego i w koncu spolecznikowskiego.

Nikt tak na prawde nie wiedzial, ile taka zabawa kosztuje - PKP podawalo jakies kosmiczne liczby (np. GKW za rok 2002 wg PKP przyniosly 3.5 mln straty), nie wiadomo, jaka czesc strat wynika z przerostu zatrudniania, jaka z oszacowanych losowo "stawek amortyzacyjnych", jaka z ogromnej ilosci nieproduktywnego majatku (niczynnych linii, niepotrzebnych wiaduktow, czy w koncu budynkow mieszkalnych), zas doswiadczenia zagraniczne w naszych warunkach byly raczej malo przydatne.
Niektorzy faktycznie wierzyli w cuda, inni byli po prostu optymistami, a jeszcze inni dzialali w mysl zasady "pozyjemy, zobaczymy". Losy kazdych z nich potoczyly sie inaczej.

Laczylo wszystkich jedno - wiara w to, co robimy i CO BARDZO WAZNE, a jakos tu nie wspomniane: dzialanie w stanie wyzszej koniecznosci - jasne bylo, ze koleje, ktore nie zostana przejete pojda na zlom (niewazne, czy rozbierze je PKP, czy zlodzieje), a w najlepszym razie ulegna szybko totalnej dekapitalizacji.
W naszym (GKW) przypadku konieczne dla przetrwania kolei bylo utrzymanie jej w ruchu - co sie stalo z odcinkami nieeksploatowanymi wiadomo - nieprzejete odcinki od Pola Polnoc przez Zabie Doly do Siemianowic i od Rept na Szyb Staszic nie przetwaly zimy 2002/2003, ten sam los, mimo biezacego patrolowania, wielokrotnego heroicznego wrecz odbudowywania i wylapywania DZIESIATEK zlodziei (w roku 2003 ujelismy na goracym uczynku i przekazali w rece policji 63 osoby) spotkal przejety odcinek od Bytomia Waskotorowego przez Pole Polnoc do warsztatow na Rozbarku.

Niektorzy zapewne dzialali na zasadzie "alleluja i do przodu", inni, podkreslam to jeszcze raz - dzialali ze swiadomoscia, ze drugiej szansy nie bedzie, bo za rok czy dwa nie bedzie juz czego przejmowac.

Dla realistow, do ktorych smiem sie zaliczac, jasne stalo sie bardzo szybko, ze, cytujac Pape Strape, to, co robimy jest jedynie odwlekaniem nieuchronnego konca, zaglady.
Jasne stalo sie, ze z prowadzenia ruchu pociagow pokryc sie da co najwyzej koszty biezacego utrzymania - paliwa, skromnego personelu i ewentualnie drobnych remontow. Jasne stalo sie, ze bez wsparcia z zewnatrz niemozliwe bedzie powstrzymanie dekapitalizacji infrastruktury i taboru.
Wierzac jednak w lepsze jutro, w to, ze kolo Fortuny sie obroci, dzialali jednak dalej radzac sobie na rozne sposoby - jedni dotujac sie wsobnie - przepompowujac pieniadze z kolejek w miare rentownych w te totalnie nierentowne, podejmujac przewozy towarowe i obsluge bocznic, czy podejmujac dzialania stricte komercyjne by zarobic na pokrycie strat i w koncu antyszambrujac we wszelkich mozliwych urzedach.

Dzialalnosc kolei waskotorowych w wiekszosci przypadkow faktycznie sprowadza sie do zjadania sie od ogona, choc temat jest bardziej zlozony - operatorzy popadali w zadluzenie, zadluzenie zewnetrzne (nie placac dostawcom, podwykonawcom i pracownikom) oraz wewnetrzne - nie wykonujac prac niezbednych dla powstrzymania degradacji technicznej kolei. Realnie myslacy ludzie zdaja sobie doskonale sprawe z tego, ze stan taki wiecznie trwac nie moze. Nikt normalny oczu na ten stan rzeczy nie zamyka. Ale nie jest wyjsciem zamkniecie kolei, wstrzymanie ruchu. Kolej MUSI jezdzic. Musi wypracowywac te minimalne srodki na oplacenie przegladow, opracowanie dokumentacji, biezace utrzymanie budynkow i budowli.
Dobrze maja ci, ktorych dofinansowuje samorzad. Gorzej ci (jak SGKW), ktorzy kase na to musza wypracowac same JEZDZAC. W przypadku GKW zatrzymanie ruchu oznacza zaglade kolei. Gdybysmy stwierdzili "wiecej ogona nie zjadamy" i nie zaczeli jezdzic w tym roku, to sezonu 2010 po prostu by nie bylo.

Dlaczego to robimy, dlaczego zjadamy wlasny ogon? Bo wierzymy, ze nasze dzialania pozwola dotrwac GKW czasu, kiedy w koncu pieniadze sie pojawia. Caly czas sie o nie staramy, widzimy, ze swiadomosc wladz miasta sie zmienia, ze pieniadze lozone przez samorzad na kolej, choc nie sa wielkie, to sa i sa z roku na rok wieksze. Wierzymy, ze nasze wysilki pozwola kolei dotrwac tego mitycznego lepszego jutra, zas ich zaniechanie sprowadzi na kolej natychmiastowa zaglade.
Zarowno nam, jak i SKPL-owi udalo sie powstrzymac proces zadluzania zewnetrznego. Od paru lat systematycznie maleja nasze dlugi zewnetrzne. Teraz, osiagnawszy mala stabilizacje, pracujemy nad powstrzymaniem zadluzania wewnetrznego.

Niektore samorzady faktycznie maja swoje kolejki gleboko pod ogonem, inne zas od razu jakies srodki na nie zaczely przeznaczac, inne z kolei potrzebowaly czasu, zeby "dojrzec", chocby miasto Bytom, czy Powiat Starachowicki.

Cytuj
[...]

Najgorsze jest to, że owe "ratowanie" kolei przez jej stopniowe unicestwianie tłumaczone jest chęcią jej... zachowania! W rzeczywistości to nie ratowanie a przedłużanie agonii przez ludzi o szczerych i dobrych chęciach, którzy niestety swą "odpowiedzialność za ratowanie zabytków" ograniczają do własnej pasji, hobby czy rozrywki z dłubania na kolejce. Są szczere chęci, ale jak to Lady Punk śpiewał trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był.

[...]

Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?
Zanim odpowiem zaznaczę, że tą część posta trochę rozweselę. Nieżyjący i nieodżałowany Jonasz Kofta napisał kiedyś tekst wyśpiewany potem przez naszą wokalistkę eksportową Rodowicz Marylę w wielkim przeboju Kasa sex. Jako, że on wyśmienicie pasuje do sytuacji na naszych wąskotorówkach to będę się do owego tekstu odnosił.

[...]

Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?
Zanim odpowiem zaznaczę, że tą część posta trochę rozweselę. Nieżyjący i nieodżałowany Jonasz Kofta napisał kiedyś tekst wyśpiewany potem przez naszą wokalistkę eksportową Rodowicz Marylę w wielkim przeboju Kasa sex. Jako, że on wyśmienicie pasuje do sytuacji na naszych wąskotorówkach to będę się do owego tekstu odnosił.

Nic nie robić? - Ależ skąd!? Ale oprócz działania z pasją trzeba działać z głową!


Dokladnie o tym pisze! Ale alternatywa dla tego dzialania byl BRAK DZIALANIA, czyli natychmiastowe skazanie kolei na zaglade juz w roku 2001!
Czy to byloby lepsze?
Niektore koleje MUSZA jezdzic, by istniec, bo kasa sama z nieba nie spadnie. Niestety konieczne jest dzialanie w sytuacji "krotkiej koldry", ze swiadomoscia, ze jak bys jej nie naciagal, to i tak cos bedzie spod niej wystawalo. Wazne jednak jest to, ze w wielu wypadkach z roku na rok udaje sie jednak te kolderke przedluzyc. Gdyby to sie nie udawalo, to faktycznie szkoda czasu i atlasu, lepiej dac sobie spokoj od razu.

Przekonywanie samorzadow - prezydentow, starostow, radnych to proces zmudny, czasochlonny i niedajacy natychmiastowych efektow. Urzedowe zarna mla powoli. Efekty staran w roku 2005 znajduja odbicie w budzecie samorzadu na rok 2008, zas wymierne efekty pojawiaja sie kolejne 2 lata pozniej (pozyskanie funduszy unijnych, przetargi itp).
Wspomniani przez Ciebie "garniturowcy" jakos do kolejek sie nie zapalaja. Ot, skapnie pare tysiecy, ale coz to wobec milionow?
Wspomne znow o GKW, bo to moja kolej macierzysta i najblizsza, jej w koncu poswiecilem 4 lata zycia zyjac jak mnich i eremita. Budzet kolei to kwota rzedu cwierci miliona. Na wszystko. Na paliwo, place, remonty. Tym czasem ostroznie szacowany koszt utrzymania kolei w stanie niepogorszonym (powstrzymania dekapitalizacji) to 700 tysiecy. Rozziew ogromny. Ile zapewnia "garniturowcy", zwlaszcza w upadlym miescie Bytom? Kilkanascie tysiecy? Niech by bylo i 100 tysiecy. Oczywiscie nikt nie pogardzi ta kasa, ale zbawienia ona nie zapewni.
Wzbogacanie oferty przewozowej, wydluzanie sezonu itp. to tez wlasciwa droga, jak najbardziej, ale znow to samo - przepasci w ten sposob nie zasypiesz.

Myslenie rynkowe i biznesowe jest konieczne, spoczywac na laurach nie wolno, ale wyzej pasa nie podskoczysz. Gdbyby rozwiew miedzy przychodami a niezbednymi kosztami wynosil 100 tys, to mozna by myslec, kombinowac i sie starac. Ale jest, jaki jest, wiec jedyna szansa w samorzadzie.

Podsumowujac - do GKW przyspawani nie jestesmy -  jesli pojawi sie lepszy operator, czy to bogaty wujek, czy zaklad budzetowy, czy spolka samorzadowa - nie ma to znaczenia. Odejdziemy w poczuciu spelnionej misji - przeprowadzenia kolei od PKP do "lepszego jutra".

Cytuj

Widzę, że w wielu Kolegach jest wiele dobrych chęci i mają oni zapał do wskrzeszenia umierających kolejek. Tylko, że dobrymi chęciami jest co wybrukowane?.. No właśnie.

W umysłach przeciętnych MK to jeżdżenie za wszelką cenę jest dla kolei najwyższym celem, zaś cięcie krzaków spełnieniem. Natomiast kwestie prawdziwego pozyskiwania środków finansowych na jej zachowanie dla potomności zdają się być odległe niczym loty na księżyc. Nie o jakimś śmiesznym datku na farbę mówię, ale o 6 – 7 – 8 cyfrowych subwencjach z którymi już można coś konkretnego zrobić. Czy nie mam racji, że wśród wolontariuszy dominują nastolatkowie z trądzikiem, zaś nie stara się wciągnąć do współpracy na rzecz ratowania kolejek wpływowe, poważne osoby?

Czy czasem nie warto zamienić drelich na garnitur i zamiast ciąć krzaczki zaprosić starostę na dobry obiad z zimną wódeczką i w ten sposób pomóc kolejce przekonując, że jesteście fajnymi ludźmi i polobbować opowiadając samorządowcowi w miłej atmosferze o Waszych problemach i możliwościach rozwoju!? Co szkodzi trzymać sztamę z dyrektorem banku, radnym, szefem wydziału starostwa, komendantem Policji?.. A tu nic, tylko krzaki, krzaki i patrole torowe.
Cytat: Jonasz Kofta
Lecz jeśli nie masz głowy [...]


To odczytuje jako bezposredni przytyk do siebie i SGKW. Mysle, ze wynika on z niewiedzy i niedoczytania moich poprzednich wypowiedzi.
Temat GKW wyjasnilem, pozostaje SKW.

Obecnie jedyna alternatywa dla SKW jest zamkniecie kolei. A my nie jestesmy od zamykania kolei. Ani od wypruwania sobie zyl i heroicznych wysilkow. Czas na to byl i minal. My heroicznie wypruwalismy sobie zyly na GKW, teraz odcinamy od tego moze nie kupony, ale kuponiki tak. Na SKW zyly wypruwali sobie koledzy z FPKW - dzieki nim kolej zostala wyciagnieta z grobu i dotrwala do takiego etapu, ze sa ciezkie miliony na jej ponowne scalenie w jednen organizm.
Nie jestesmy tez szalencami zeby prowdzic ruch pociagow deficytowych - nikt nam na to kasy nie da - ani samorzady, ani sponsorzy, ani my sami.  
Jak juz pisalem - obecny stan SKW to stan przejsciowy. Koniecznym dla jej dalszego istnienia jest jej ponowne scalenie, a to nastapi relatywnie szybko (jesli diabel ogonem nie zamiesza) - za rok, gora za dwa. W to wierze i tego sie trzymam. Jesli nie nastapi, to dalsze funkcjonowanie tej kolei (a przynajmniej starachowickiej jej czesci) jest rzeczywiscie bez sensu.

Czas, ktory pozostal do scalenia SKW chcemy (co juz pisalem przeciez, ale chyba ktos nie czytal!) wkorzystac na opanowanie spraw drogowych, uzupelnienie taboru, skompletowanie dokumentacji i na umiarkowana promocje kolei. Najlepsza promocja kolei jest ona sama, chocby jezdzila sladowo. Dzieki temu ludzie ja widza, o niej pamietaja, a radni WIDZA, ze kasa samorzadowa nie idzie na nie wiadomo co.
W obecnym stanie kolej kursuje tylko w niedziele i to wystarcza. Jest to uzasadnione ekonomicznie, zaspokaja potrzeby turystow, daje wiare samorzadowcom w sens ich dzialan.

Ciezko nazwac to, co robimy "jezdzeniem za wszelka cene". Jesli ktos tak twierdzi, to albo nie zna realiow albo (w co nie chce wierzyc) kieruje sie zlymi intencjami.

Stan SKW systematycznie acz powoli sie poprawia i bedzie poprawiac. Sa pieniadze na odbudowe brakujacych 5 km, sa pieniadze na poprawe stanu odcinkow zachowanych, beda pieniadze na zwiekszenie ilosci taboru i modrnizacje istniejacego (zabudowa hamulca zespolonego). Choc stan tej kolei obecnie jest daleki od idealu, to jej przyszlosc maluje sie w jasnych barwach.
Samo polaczenie dwoch odrebnych obecnie odcinkow znaczaco uprosci sprawy utrzymania taboru i gospodarki taborowej - bedzie mozna racjonalniej formowac sklady, pojawi sie poniekad automatycznie rezerwa taborowa - raczej nie bedzie potrzeby uruchamiania dwoch obieogow, druga lokomotywa stanie sie wiec maszyna rezerwowa.

Cytuj
Tak to kończę owego smutnego posta i mając nadzieję na litość administracji forum, że może paska na trzy sekcje nie będzie oraz że nie otrzymam znów 30 majli z niszczącymi natychmiast twardy dysk wirusami od userów, odmeldowuję się.

Janusz.


Summa summarum masz racje, ale racja racja, a rzeczywistosc rzeczywistoscia.
Myslenie biznesowe, zmierzanie do profesjonalizacji dzialan, poszukiwanie sponsorow, wiszenie u urzedniczych klamek to sa dzialania konieczne. Konieczne, lecz nie jedyne.

Powazni operatorzy, jak sadze, doskonale sobie zdaja sprawe z niewystarczajacej skali podejmowanych przez siebie dzialan, niewystarczajacej ilosci pieniedzy i nieuchronnego konca, jesli nic sie w tych sprawach nie zmieni.  Jednak nie ma wyjscia.
Alternatywa dla ich dzialan jest zgaszenie swiatla, zawieszenie klodki i zamieszczenie w lokalnej prasie ogloszen o zgonie kolei.
To, co robimy jest gra na czas z nadzieja, ze lepsze jutro nadejdzie predzej, niz my i "nasze" koleje przejdziemy do krainy wiecznych lowow .


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 02 Lipiec 2009, 08:13:14
Cytat: "Phinek"
kto zainwestuje w infrastrukturę wiedząc, że za 2 lata go wypindolą... Zrobisz NG toru aby potem ktoś inny po tym jeździł?


 :!: U, uu, uuu, ostrożnie... :!:  Jak powiedział były prezydent:
Cytat: "Kwach"
Ludwiku Dorn, Phinku, Sabo... Nie idźcie tą drogą!
Panowie takie rozumowanie to podstawowa przyczyna beznakładowej eksploatacji...


Chciałem zabrać głos w kwestii współpracy. Jako, że już raz na ten temat się wypowiadałem na forum http://parowozy.net/forum_watek/101 więc wypowiedź swoją wkleję, bo po co pisać coś, co już zostało napisane. Tekst jest oryginalny, nie chciałem go "lukrować" więc proszę o wyrozumiałość.

Napisano: Data: 12.01.2009, Godzina: 10:33
Panowie, po przeczytaniu rozwinięcia tematu pusty śmiech po prostu zbił mnie z nóg. (http://smileys.on-my-web.com/repository/Laughing/lol-045.gif)

Tytułem wstępu zacznę od dowcipu:

Złapał Polak złotą rybkę, trzy życzenia itp.
Pierwsze życzenie. Polak, intensywnie myśląc, powoli mówi: Mój sąsiad ma mercedesa..., ja chce mieć dwa! Drugie, mój sąsiad ma willę..., ja chce mieć dwie takie! Trzecie (Polak wolno myśli, więc rybka się dusi) mój sąsiad ma w oborze 3 piękne krowy... Rybka na to, (aby przyspieszyć) mówi: Już sprawiłam, że masz w swojej 6 takich. Na to Polak z przerażeniem wrzeszczy: NIE!!! JA CHCIAŁEM, ŻEBY MU ONE ZDECHŁY!!!

Ludzie, czyście się z końmi (i to nie tymi stalowymi) na łby pozamieniali?! Czy z was normalni, dorośli ludzie, czy dzieci z piaskownicy? Pytam tak, bo czy ktoś poważny mógł w sposób tak niepoważny rozwinąć temat ratowania zabytków kolejnictwa, będącego częścią dziedzictwa narodowego? Panowie, ze swoim sposobem myślenia powinniście się cofnąć do przedszkola.

Jaka współpraca, wspólne związki, jaka federacja, jakie współdziałanie? Pisanie takich bzdur to tylko strata prądu i czasu. Żyjemy nie w raju, a w pieprzonym kraju nad Wisłą, w którym mieszkańcom największą radość przynosi świadomość cudzego nieszczęścia! Czy nie znacie polskiej cechy narodowej, o której żartują nawet Buszmeni, że Polaka nic tak nie wkur..., jak sukces ziomala albo sąsiada!?
Proszę sobie szczerze odpowiedzieć, czy sobie wyobrażacie, że jeden skansen wraz z drugim wspólnie uzyskują fundusze unijne i potem sprawiedliwie i zgodnie się między sobą nimi dzielą? Jeśli na to pytanie ktoś stwierdzi, że jest to możliwe tu u nas, w Polsce, to od razu do polecam grupę młodszaków.

Jak można myśleć o współpracy, skoro organizacje starające się, bardziej lub mniej, chronić zabytki kolejnictwa traktują siebie nawzajem jako konkurencję? Tego się nie zmieni, albo trzeba by z pięciu pokoleń aby w umysłach Polaków stopień zawiści zmalał do poziomu takiego, że jeśli wolontariusz organizacji "A" przepracuje sobotę w organizacji "B", bo miał taką ochotę, to pozostali członkowie z "A" nie zarzucą mu zdrady i nie spalą na stosie.

Piszecie Panowie o podziale zadań między uczestnikami związku starającego się o fundusze. Ludzie, wiecie jaka to była by kłótnia, że ten ma zrobić więcej, tamten się mniej stara, a trzeci to musiał wydać 20zł na benzynę aby coś załatwić? Jak ktoś myśli inaczej, starszaki zapraszają.

Wymiana informacji i pomoc "my wam to, wy nam tamto"? I znów kłótnia, bo przecież wiadomo że "co twoje, to i moje, a co moje, to wara"! Nie słyszałem, aby jedna jednostka kolejowa pomagała drugiej. Mało tego, często w ramach jednej organizacji powstają zwalczające się frakcje, bo, w fundacji "Alfa" jedni opiekują się kolejką X, drudzy Y, i X ma żal do Y, że więcej pieniędzy dostaje, a Y do X, że im narzędzia podbiera.
Jedna wąskotorówka niszczy opinię drugiej, bo "jakby tamtej nie było, to więcej turystów by u nas jeździło".
Skansen I oczernia skansen II, bo I załatwił od PKP do kolekcji (renowacji) parowóz Ty97-62878, na który II od dawna miał ochotę, ale nic nie robił aby go zdobyć. A przecież prawdziwy "Ciuchciofil" z II powinien być szczęśliwy, że rdzewiejąca od 20 lat maszyna ma szansę wreszcie dostać farbę, czy brakujący wiązar. Ale takie rzeczy, to tylko w Erze. "Ciuchciofila" z II los parowozu który trafia do I tak wkur.., że głośno teraz krzyczy, że lepiej by było, aby 20 lat temu poszedł na złom, bo tamci z I go zmarnują itp.!

Co do dogadywania się ludzi o którym wspomniano, to wystarczy popatrzeć nie na kolej, a na politykę. Kiedyś Kaczor i Donaldos stali po jednej stronie barykady, póki nie wywalczyli tego, o co walczyli, a teraz sami ze sobą toczą wojnę, i wątpię, że to się kiedykolwiek zmieni. Bo przecież, jak to mówił Zulu Gula, "Polska, to taka dziwna kraj..."

Panowie, zdjąć różowe okulary! Odejść od wirtualnego, wyidealizowanego świata miłośników kolejnictwa! Wyjrzeć za okno! To jest pieprzona rzeczywistość. Nie róbcie z siebie dzieci. To jest życie-nie przedszkole!


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 02 Lipiec 2009, 12:08:14
No niestety. Po mojej wczorajszej rozmowie z Arielem stwierdzam - u nas się chyba nie da. Z tego co mi opowiadał nadal w tym kraju ciężko cokolwiek załatwić, ciężko się dogadać. Może patrzę troszkę przez różowe okulary, ale cholera od tego jestem tutaj, żeby siedzieć z daleka i spojrzeć na to okiem człowieka emocjonalnie niezaangażowanego. No i stwierdzam, że tutaj mamy tyle czynników, z których wynika stan obecny, że ciężko to ogarnąć. Ładnie to Phinek podsumował:

Cytat: "Phinek"
kto zinwestuje w infrastrukturę wiedząc, że za 2 lata go wypindolą... Zrobisz NG toru aby potem ktoś inny po tym jeździł?


Z czego jasno wynika, że w Polsce o żadnej współpracy mowy być nie może. Każdy pod każdym dołki kopie, każdy każdego podejrzewa, teorie spiskowe się mnożą.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Jsz on 02 Lipiec 2009, 13:16:35
Współpraca między kolejkami jest  tylko że bardzo nieoficjalna i prowadzona najczęściej nie przez górę tylko przez tych z dołu.
A co do spraw taborowych to najlepiej jak się użytkuje  własny tabor trakcyjny i naprawia się go własnymi narzędziami,wtedy nie ma się dylematu o którym napisał kolega Phinek,mając komfort że jak nas wywalą , to zbieramy zabawki i spadamy.
A kolega Kudlok niech nie robi z siebie takiego weterana, bo są tu na forum ziomy z większym stażem i wcale się z tym nie wychylają.
Jest taka zasada kto dużo gada ten mało robi. :wink:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Ariel Ciechański on 02 Lipiec 2009, 13:34:16
Cytat: "powerpack"

A kolega Kudlok niech nie robi z siebie takiego weterana, bo są tu na forum ziomy z większym stażem i wcale się z tym nie wychylają.

No Ty masz dobre 10 czy 12 lat ztcp ;-)


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Ariel Ciechański on 02 Lipiec 2009, 13:40:33
Cytat: "Kucyk"

Tytułem wstępu zacznę od dowcipu:

Złapał Polak złotą rybkę, trzy życzenia itp.
Pierwsze życzenie. Polak, intensywnie myśląc, powoli mówi: Mój sąsiad ma mercedesa..., ja chce mieć dwa! Drugie, mój sąsiad ma willę..., ja chce mieć dwie takie! Trzecie (Polak wolno myśli, więc rybka się dusi) mój sąsiad ma w oborze 3 piękne krowy... Rybka na to, (aby przyspieszyć) mówi: Już sprawiłam, że masz w swojej 6 takich. Na to Polak z przerażeniem wrzeszczy: NIE!!! JA CHCIAŁEM, ŻEBY MU ONE ZDECHŁY!!!

Właśnie nie mal ten sam dowcip opowiedziałem Kalicie w podobnym kontekście. Zasadniczo jednak podpisuję się Janku pod tym co napisałeś - polskiej mentalności współpraca jest niemal nie możliwa. Do tego dochodzi powszechny brak funduszy - ja swego czasu nie jeden wieczór spędziłem nad tematem fundusze na działania "twarde" a nie na wydanie broszurki czy szkolenia. Konstatacja jest smutna - większość źródeł pieniędzy albo jest na przejedzenie (warsztaty, plenery i inne duperele) - forsy na remont sali wystawowej, wagonu czy lokomotywy nie uświadczysz. Fajnie jeszcze jak uda się to zrobić pod płaszczykiem programu edukacyjnego, ale wiele dotacji ma zakaz prac remontowych wpisany do regulaminu...


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Jsz on 02 Lipiec 2009, 14:03:12
No Ty masz dobre 10 czy 12 lat ztcp ;-)[/quote]

Kolego rozszyfruj swój ten skrót ztcp.Bo nie wiem czy mnie aby nie obrażasz :wink:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: grzegorz_sykut on 02 Lipiec 2009, 14:10:01
Cytat: "powerpack"
A kolega Kudlok niech nie robi z siebie takiego weterana, bo są tu na forum ziomy z większym stażem i wcale się z tym nie wychylają.


A kim Ty jesteś kolego? Jakimś kolejowym Mesjaszem? A może wyrocznią?
Bo tym co mówisz to zaprzeczasz coś czemu wcześniej przyklasnąłeś. Uważam, że warto korzystać z cudzego doświadczenia a nie wiecznie targować się wiecznie o krzakokilometry. Inaczej nigdy nie wyjdziemy poza piaskownice i wzajemną walkę na grabki i wiaderka. Na forum zawsze łatwo się krzyczy. A którzy użytkownicy to tacy Twoi "ziomy"??


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Ariel Ciechański on 02 Lipiec 2009, 14:12:15
Cytat: "powerpack"


Kolego rozszyfruj swój ten skrót ztcp.Bo nie wiem czy mnie aby nie obrażasz :wink:

Z Tego Co Pamiętam


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Ariel Ciechański on 02 Lipiec 2009, 14:13:26
Cytat: "Phinek"
10 lat fundacji i i przedtem coś tam było... a powerpack jakoś tak jak pamiętam to odkąd pamiętam  :wink:

Ze 2 albo 3 lata w Skierniewicach...


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Jsz on 02 Lipiec 2009, 14:40:03
Cytat: "grzegorz_sykut"
Cytat: "powerpack"
A kolega Kudlok niech nie robi z siebie takiego weterana, bo są tu na forum ziomy z większym stażem i wcale się z tym nie wychylają.


A kim Ty jesteś kolego? Jakimś kolejowym Mesjaszem? A może wyrocznią?
Bo tym co mówisz to zaprzeczasz coś czemu wcześniej przyklasnąłeś. Uważam, że warto korzystać z cudzego doświadczenia a nie wiecznie targować się wiecznie o krzakokilometry. Inaczej nigdy nie wyjdziemy poza piaskownice i wzajemną walkę na grabki i wiaderka. Na forum zawsze łatwo się krzyczy. A którzy użytkownicy to tacy Twoi "ziomy"??


Nie!
Jestem zwykłym człowiekiem i hobbystą takim jak ty,nie lubię tylko jak ktoś robi z siebie wielkiego ura bura jakby nie wiadomo kim był.Na przyszłość radzę wolniej i uważniej czytać posty i próbować zrozumieć ich kontekst.No chyba że jesteś dyslektykiem to wtedy ci wybaczę wolne rozumowanie.

P.S.
I z kolejnego tematu robi się bagno przez paru obrażalskich betonów :mrgreen: .


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: emibe on 02 Lipiec 2009, 15:19:25
Cytat: "Phinek"
Cytat: "powerpack"
...
P.S.
I z kolejnego tematu robi się bagno przez paru obrażalskich betonów :mrgreen: .


Dlatego chowamy wiaderka  :wink:


I wychodzimy na chwilę z piaskownicy jak się nie umiemy zachować i nie ma co dodania. Vide: No chyba że jesteś dyslektykiem to wtedy ci wybaczę wolne rozumowanie.

Twoje wspaniałe rady, powerpack, zachowaj dla siebie. Idealnie pasują, ponieważ nie zrozumiałeś celu przedstawienia się osoby, która szeroko opisała pewne zagadnienie widziane ze swego doświadczenia.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 02 Lipiec 2009, 15:20:06
A kto tu robi z siebie ura bura? powerpack czyś Ty z byka spadł? :D No już skończcie sie licytować na zasługi i jak zaproponował Phinek zacznijcie działać we wspólnej sprawie.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 02 Lipiec 2009, 15:43:19
Odstawiłem czajnik po zjeździe od 1210 pod szopeczkę, włączam laptoka i co widzę? To, czego się spodziewałem, czyli bitwę na krowie placki (http://smileys.on-my-web.com/repository/Disgusting/vomit-1.gif)

Panowie, jak się to będzie posuwało w takim tempie, to do wieczora pół ilostanu userów (z działem administracji na czele) zostanie zbanowane.

D6 + W14

P.S. @ Kalito
Możliwe było by odsiać ziarno od plew? Powywalać przepychanki, to i miejsca na serwerze by się zaoszczędziło... Fajny temat, rozwojowy, ale dobrze było by pisać w nim w temacie.


Jeszcze taka mała uwaga.
Czy dało by radę o wąskotorówkach porozmawiać globalnie, a nie lokalnie? Bez używania nazw stowarzyszeń, ani kolejek. To by zaoszczędziło wielu napięć. Sytuacja w całej Polsce jest podobna, więc możemy sprawę uogólniać... To była taka mała prośba Kucyka.


Post ten zgłaszam do usunięcia!

Kuc


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 02 Lipiec 2009, 16:00:50
Cytat: "Kucyk"
Możliwe było by odsiać ziarno od plew? Powywalać przepychanki, to i miejsca na serwerze by się zaoszczędziło... Fajny temat, rozwojowy, ale dobrze było by pisać w nim w temacie.


Niemożliwe albowiem te przepychanki są również argumentami w dyskusji. Potwierdzają moją rację  :cool:

No ale temat ciekawy, choć zdaję sobie sprawę, że Ci których on najbardziej dotyczy pukają się w głowę, że jakiś świr porusza taki temat, którego poruszać nie wolno :D


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 02 Lipiec 2009, 18:16:22
Dla dodania jasności mojej wypowiedzi o przekazywaniu kolejek w operowanie hobbystom dodać chcę wyjaśnień parę.

Otóż żadna (chyba) z organizacji MK nie poszła do samorządu mającego przejąć kolej z propozycją pomocy, w sensie wypowiedzenia takiego zdania:
Cytat: "Ważny Przedstawiciel Stowarzyszenia"
Panie burmistrzu/wójcie/starosto oferujemy pomoc w utrzymaniu kolejki przejętej przez jednostkę samorządową. Chcielibyśmy aby kolej dalej funkcjonowała i przynosiła chlubę gminie/powiatowi, jednak oprócz zaangażowania i szczerych chęci nie posiadamy nic więcej. Czy chciałby pan z nami współpracować?.. Byłby to dla nas wielki zaszczyt być dla pana partnerem bo wierzymy, że przy naszej pracy, a pańskiej pomocy uratujemy tą zabytkową kolej co przyniesie chwałę dla powiatu/gminy i przede wszystkim panu samemu.
Myślę, że wypowiedzi brzmiały:
Cytat: "Ważny Przedstawiciel Stowarzyszenia"
Panie burmistrzu/wójcie/starosto oferujemy pomoc w utrzymaniu kolejki przejętej przez jednostkę samorządową. Chcielibyśmy aby kolej dalej funkcjonowała i przynosiła chlubę gminie/powiatowi i jesteśmy w stanie samodzielnie ją rozbudować i zapewnić, że będzie wielką atrakcją... (dalej to samo, co poprzednio)


Druga kwestia, którą streszczę "że się nie da".
Jak ktoś nie próbował innych działań oprócz fizycznych prac na kolei, to nie rozumie, że odpowiednie stosunki międzyludzkie (czytaj: znajomości) są kluczem do sukcesu. Panowie z zarządu kolei, a może by tak naprawdę się zastanowić, czy nie warto było by rzucić sekatory bo one służą uciesze nastoletnich mikoli i troszkę kontaktów nawiązać, troszkę o PR zadbać..? Nie będzie to łatwe, ale czy cięcie krzaków jest łatwe? I czy ktoś mówił, że w ogóle będzie łatwo?

Teraz na rozluźnienie dowcip opowiedziany mi niedawno przez Kolegę Modelarza:
Szczur rozmawia z chomikiem:
-   Popatrz, łapki mamy takie same, uszka takie same, futerka takie same, a ciebie przytulają, a mnie zdeptać chcą. Czemu tak jest?
-   Szczurek, wiesz, ty po prostu masz ch...wy PR.

Zmienię temat mojej wypowiedzi na trochę bardziej kontrowersyjny.
Zastanawiającą kwestią jest niechęć organizacji do zaciągnięcia kredytów na realizację koniecznych remontów. Czy wynika to z kwestii, że bankowy kredyt będzie zobowiązaniem niebotycznie ostrzej egzekwowanym niż zapis w umowie o utrzymaniu w stanie nie pogorszonym majątku powierzonego?

Ten powyższy akapit okraszę tezą Konfucjusza:
Cytuj
Nie wyciśniesz krwi z rzepy.
Ale znam też inne powiedzenie, akurat nie Konfucjusza:
Cytat: "mądrość ludowa"
Polak potrafi:
Polak - jak go się przyciśnie,
To i z rzepy krew wyciśnie.


Dywagując dalej o użyczaniu kolejek odbiegnę w stronę dawniejszych systemów. Czy z kolejkami nie jest jak z własnością w komunizmie – coś jest wszystkich, czyli niczyje? Taka zasada generuje brak odpowiedzialności za powierzony majątek.
Mam na myśli podejście, że niby kolejka jest samorządu, ale jest na niej jakiś operator i dla wspólnego (wszystkich) dobra nie będzie się respektowało §2, p.1 umowy między samorządem a operatorem mówiącej o zachowaniu majątku w stanie nie pogorszonym... Hmmm... Co na to adwersarze?

To tyle słów ewangelicznych na dzisiejszą uroczystość...

Kuc

@administracja

Wyrazy mogące się kojarzyć z wulgaryzmami zaznaczyłem kolorem czerwonym.
W przypadku konieczności dania ostrzeżenia należy je wręczyć cytowanemu chomikowi...


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: px48 on 02 Lipiec 2009, 18:26:45
To może ja dorzucę swoje trzy grosze.

Otóż na Średzkiej PKW pracuję już od 6 lat i też nie jednego już doświadczyłem.
Organizacja naszej kolejki jest w moim przekonaniu dosyć dobra i logiczna. Całą koleją zarządza Zarząd Dróg Powiatowych w Środzie (który opiekuje się drogami, koleją i promem rzecznym - brakuje tylko lotniska  :mrgreen: ). Zatrudnia się tutaj kilku pracowników w celu utrzymania infrastruktury oraz taboru. Oficjalnym operatorem jest Biuro Utrzymania i Eksploatacji Gnieźnieńskiej KW. Operator ma uprzywilejowaną pozycję, ponieważ nie dokłada do kolejki ani grosza, jest tylko podmiotem świadczącym usługi dla ZDP. Na każdy pociąg jest przewidziana w budżecie zarządu odpowiednia suma, która jest przelewana operatorowi. W sumie jedynym zadaniem operatora jest podsył drużyn parowozowych i ewentualne naprawy bierzące parowozu!! Jednym słowem to samorząd w całości zapewnia utrzymanie kolei.

PKW Środa to tak na prawdę miejsce, w którym miłośnicy grają rolę nawet trzecioplanową. Mimo to prężnie działamy i efekty naszej pracy są widoczne. Zmieniliśmy charakter kolejki z tylko turystycznej na turystyczno-muzealną. Wyciągneliśmy z bocznic kilka wagonów w  tragicznym stanie, i przywróciliśmy do ruchu. Jesteśmy obecni na każdym pociągu planowym i wynajętym. Organizacja przejazdów specjalnych jest również naszą inicjatywą. Powiat tylko oficjalnie firmuje pomysł, który uprzednio mu podsuniemy.

Jako, że cały czas działamy nieformalnie, nie ujawniamy publicznie. Założyliśmy nawet Towarzystwo Przyjaciół Kolejki Średzkiej, w którym działają w sumie tylko 4 osoby. Niestety pomimo tak bliskiego sąsiedztwa Poznania, nie otrzymujemy żadnej pomocy od lokalnych miłośników. Może niektórym forumowiczom się naraże, ale aż mnie ciarki przechodzą i nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy przyjeżdża "poznaniak miłośnik" z aparatem za kilka kilozłotówek i marudzi, są oczywiście wyjątki ale bardzo rzadkie.

Wśród miłośników klepania w klawisze wieść o czynie społecznym rozchodzi się bardzo szybko, jednak równie szybko milknie. Przeżyłem kiedyś taką sytuację, gdy jeżdziłem w Śmiglu na kolejce. Spotkałem wówczas wielkiego mądrego waćpana, z którym kilka miesięcy wcześniej umówiłem się na pewną "robotę przy pomniku". Nie wiedział oczywiście, że ja to ja i w rozmowie przyznał mi się szczerze, że ma gdzieś robotę. Interesują go tylko zdjęcia i procenty, a niby organizował wielką robotę, żeby jak się sam przyznał "wylansować na forum". To bardzo przykre, kiedy niby poważna osoba, z którą się wydaje współpracować okazuje się nastolatkiem "lanserem" rodem z naszej-klasy.

Teraz dojdę do sedna sprawy jaką chciałem kolegom przedstawić. Moim zdaniem realizowanie swoich zaintersowań przy wolontariacie nie ważne jakim jest rzeczą wspaniałą. Robię od wielu lat to co kocham. Nie raz powiedziano mi spierd***. Nie jedną klamkę pocalowałem. Nie wywyższam się na żadnym forum i nie lansuję. Nie staram się nikomu udowodnić, że "moja racja jest mojsza, niż twoja twojsza". Pomimo wszystko wiem na pewno, że na kolejach wąskotorowych będę działał zawsze jak orkiestra na Titanicu do ostatniej chwili istnienia kolejki. Nie liczą się ordery, sława itd. Liczy się to co każdy z nas czuje i nie bał się tego wyrażać w czynach.

Na koniec uważam, że bardziej jest realne doprowadzenie do stanu idealnego wszystkich kolejek wąskotorowych niż zjednoczenie narodu miłośniczego.

Pozdrawiam Marcin


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Phinek on 02 Lipiec 2009, 18:32:34
a


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 02 Lipiec 2009, 18:38:40
O i zobaczcie jak Kolega px48 o PR (swój) zadbać potrafi!

Koniec śmichów - hihów, podpisuję się obiema nogami pod tym akapitem ponad słowami "Pozdrawiam Marcin"!


Prośba do administracji o usunięcie tego sarkastycznego posta za jakiaś godzinkę.

Janek

@px48

Nie gniewaj się - mam po prostu zwyrodniałe poczucie humoru... :mrgreen:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: grzegorz_sykut on 02 Lipiec 2009, 20:10:24
Mam pytanko. Piszesz:
Cytat: "px48"
Całą koleją zarządza Zarząd Dróg Powiatowych w Środzie

a za chwile
Cytat: "px48"
Oficjalnym operatorem jest Biuro Utrzymania i Eksploatacji Gnieźnieńskiej KW


Czy ta sama firma zarządza dwoma kolejkami? Czy po prostu przeoczenie?


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: px48 on 02 Lipiec 2009, 20:17:13
Nie to nie jest przeoczenie. BUiEGKW tańczy jak ZDP zagra. To, że jest operatorem nie oznacza w tym przypadku jakiejkolwiek możliwości podejmowania decyzji. Wszystko na piśmie zleca i zamawia ZDP.
Ja bym to nazwał, że gnieźnianie zarządzają swoją kolejką i użyczają maszynistów średzkiej.
Rozumiem, że to trochę dziwny układ, ale jak na razie sprawdza się.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 02 Lipiec 2009, 20:39:40
Znaczy Gniezno jest przewoźnikiem, a kto zatem jest zarządcą infrastruktury?

Panowie off top się robi, może by to do tematu http://750mm.pl/viewforum.php?f=61 przewalić? :razz:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: px48 on 02 Lipiec 2009, 20:43:39
Cytat: "Kucyk"
Znaczy Gniezno jest przewoźnikiem, a kto zatem jest zarządcą infrastruktury?


Zarząd Dróg Powiatowych.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 03 Lipiec 2009, 00:24:48
Cytat: "powerpack"

A kolega Kudlok niech nie robi z siebie takiego weterana, bo są tu na forum ziomy z większym stażem i wcale się z tym nie wychylają.
Jest taka zasada kto dużo gada ten mało robi. :wink:


Nie wiem, cos czytal, zes wyczytal tam, ze robie z siebie weterana i ze w ogole "ura bura" czy jak to tam po Twojemu idzie. W kazdym razie na pewno nie byl to moj post.

Troszeczke sie poczulem potraktowany przez Ciebie z gory, jak jakis marzyciel - amatorzyna, stad pozwolilem sobie krotko przypomniec, com za jeden i com osiagnal.
O ile nie zauwazyles SGKW przez dlugie lata stronilo od wszelkich publicznych sporow, traktowania innych ex caethedra, nie wdawalo sie w wojny i wojenki oraz nie bylo zainteresowane, nazwijmy to umownie, ekspansja. Robilismy swoje w swoim gornoslaskim zascianku i wychodzilismy z zalozenia, ze Polska to wolny kraj i kazdy ma prawo szukac swojej drogi do obranego celu i nawet jesli czyjs cel i moj cel, to to samo, to nie uwazalismy, ze nasza droga do niego jest droga najwlasciwsza i jedyna. Dzis, choc nieco wyszlismy z naszego kata, ruszylismy w kraj, nadal holdujemy tym samym zasadom. Nie uwazamy sie ani za madrzejszych, ani za lepszych, ani za bardziej zweteranionych, niemniej jednak mamy swoje zdanie na rozne tematy, przedstawiamy je publicznie i takoz publicznie bronimy.
Pod "my" mozesz sobie podstawic "ja" i manifest SGKW zamieni sie w manifest Kudloka.

Na przyszlosc drobna sugestia -  jesli piszecz lub mowisz cos do kogos, zwlaszcza do kogos, kogo nie znasz, staraj sie wyrazac tak, aby tego kogos na "dzien dobry" nie urazac i / lub nie zrazac do siebie. Nie zaszkodzi uwazniejszy dobor slow i srodkow stylistycznych. Jesli juz na samym wtepie zniechecisz do siebie rozmowce, to chocbys potem mowil najmadrzejsze rzeczy na swiecie, to nie bedzie on raczej mial ochoty Twoich madrosci sluchac.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 07 Lipiec 2009, 14:04:18
Cytat: "Kucyk"


Druga kwestia, którą streszczę "że się nie da".
Jak ktoś nie próbował innych działań oprócz fizycznych prac na kolei, to nie rozumie, że odpowiednie stosunki międzyludzkie (czytaj: znajomości) są kluczem do sukcesu. Panowie z zarządu kolei, a może by tak naprawdę się zastanowić, czy nie warto było by rzucić sekatory bo ...


... jak powszechnie wiadomo sekatory potrafia ciac same i nadzor czlowieka jest calkowicie zbedna fanaberia....

A zupelnie powaznie - to tzw. "oczywista oczywistosc", ze klapanie sekatorami i machanie kilofem kolei nie zrobia.
Problem jest jednak, jak wszystko w zyciu, bardziej zlozony, niz to sie na rzut pierwszego oka wydaje.

Pierwsze primo - skaposc zasobow ludzkich: jesli bede wozil tylek po urzedach czy firmach, to cos innego bedzie lezalo odlogiem. Podobnie jak z kasa - jesli zaplace za cos jednego, to bedzie problem z zaplaceniem za cos innego. Za malo nas po prostu. Tylko nieliczne koleje maja luksus taki, ze maja pieniadze na etaty (Jedrzejow na 14 etatow na ten przyklad).
Krotko mowiac - sprawa ma sie podobnie, jak w poprzednich poruszanych przez Ciebie sprawach - zasadniczo masz racje, ale racja racja, rzeczywistosc rzeczywistoscia. Doskonale o tym wiadmo, z realizacja gorzej. No chyba, ze mozesz nam tanio sprzedac patent na bycie w dwoch miejscach na raz.

Drugie primo - kolejarze waskotorowi powszechnie w instytucjach i urzedach postrzegani sa jako banda natchnionych wariatow, urzednicy patrza z politowaniem i glaszcza ich czule po glowce, jak dzieci z pobliskiego osrodka opiekunczego.

Trzecie primo - tak sie sklada, ze koleje waskotorowe w znacznej mierze istnieja w tzw. "Polsce powiatowej", z dala od w miare majetnych osrodkow miejskich lub w miastach strukturalnego bezrobocia, jak chocby Bytom. Podejscie urzednikow jest w skrocie nastepujace: "co ja sobie bede glowe kolejka zawracal leb, skoro w szkole za chwile dach dzieciom na glowe zleci, a poloa miejskich mieszkan nadaje sie do natychmiastowego wyburzenia"

Oczywiscie na roznych kolejach problemy te maja rozne nasilenie. Poza tym optyka samorzadow powoli bo powoli, ale sie zmienia (vide Powiat Starachowicki, burmistrz Ilzy, czy marszalkowie Mazowsza i Swietokrzyskiego), wszakze zmiana jest strasznie powolna, a przyklad takiej zgodnosci samorzadow, jak w przypadku SKW to nadal wyjatki.

 
Cytuj
i troszkę kontaktów nawiązać, troszkę o PR zadbać..? Nie będzie to łatwe, ale czy cięcie krzaków jest łatwe? I czy ktoś mówił, że w ogóle będzie łatwo?


Coz, nikt nie mowil, ze bedzie latwo. Ale problem goni problem i na miejsce rozwiazanego problemu wyrastaja zaraz dwa nowe.

Cytuj
Zmienię temat mojej wypowiedzi na trochę bardziej kontrowersyjny.
Zastanawiającą kwestią jest niechęć organizacji do zaciągnięcia kredytów na realizację koniecznych remontów. Czy wynika to z kwestii, że bankowy kredyt będzie zobowiązaniem niebotycznie ostrzej egzekwowanym niż zapis w umowie o utrzymaniu w stanie nie pogorszonym majątku powierzonego?


Zwrociles uwage na fakt, ze operatorzy kolei waskotorowych zasadniczo NIE POSIADAJA wlasnego majatku, a jedynie zarzadzaja majatkiem powierzonym?(*) Ze caly ich majatek, to zwykle przyslowiowe biurko, telefon i komputer podarowany przez ktoregos z czlonkow? Rzuciles okiem na sprawozdanie finansowe? Wiesz, co zwykle w tym sprawozdaniu widac? Zwykle widac albo ujemna sume bilansowa (pasywa przewyzszaja aktywa) albo (w wypadku optymistycznym) widac permanentne zero (tzn. dzieki czarom-marom wykazuje sie zerowy wynik finansowy).
Jaki bank organizacji jadacej na stratach (ewentualnie zerze) i pozbawionej istotnego majatku udzieli kredytu?
I dalej - kto rozsadny, nawet jesli jakis szalony bank mu ten kredyt da, odwazy sie na zaciagniecie zobowiazan wobec niemoznosci przewidzenia przyszlych przychodow? Starczy przeciez, ze lato bedzie deszczowe albo TIR przywali w wiadukt i mamy pozamiatane.

(*) Mala dygresja - byl jeden wyjatek. Gmina Raciborz majatek kolei przekazala na wlasnosci Towarzystwu Milosnikow Gornoslaskich Kolei Waskotorowych pod przywodztwem nieslawnego Gieruckiego. Skutek jest taki, ze majatek ten zasilil chinskie huty lub radosnie jezdzi na JHMD, Osoblaze, czy Weisseritztalbahn albo tez stoi na pomnikach w roznych egzotycznych zakatkach polski (np. Lyd1-308 w lesnictwie w Marculach).

Cytuj
Dywagując dalej o użyczaniu kolejek odbiegnę w stronę dawniejszych systemów. Czy z kolejkami nie jest jak z własnością w komunizmie – coś jest wszystkich, czyli niczyje? Taka zasada generuje brak odpowiedzialności za powierzony majątek.
Mam na myśli podejście, że niby kolejka jest samorządu, ale jest na niej jakiś operator i dla wspólnego (wszystkich) dobra nie będzie się respektowało §2, p.1 umowy między samorządem a operatorem mówiącej o zachowaniu majątku w stanie nie pogorszonym... Hmmm... Co na to adwersarze?


Jesli chodzi o stosunki miedzy samorzadami a operatorami, to roznie bywa i trudno generalizowac. Jedne samorzady faktycznie kolejki maja w d... i ciesza sie, ze ktos tam przynajmniej zamiata nie wnikajac w szczegoly. Inne wykazuja zainteresowanie i mniej lub bardziej kolejek dogladaja, choc faktycznie czasem ida na "zgnily kompromis" machajac na to czy owo reka.

A co do odpowiedzialnosci - raz jeszcze powtorze - gdybysmy wszyscy przejeli sie ta odpowiedzialnoscia w sposob, jaki postulujesz, to powinnismy natychmiast wstrzymac ruch. W ten sposob rzeczywiscie powstrzymalibysmy proces zajezdzania sprzetu i infrastruktury. Ale czy to jest dobra alternatywa? Czy przyniosloby to porzadane efekty? Czy sadzisz, ze od niejezdzenia nagle znalazlyby sie pieniadze na naprawy? Obawiam sie raczej, ze skloniloby to samorzady do ostatecznego pozbycia sie kolei. Np. jeden z samorzadow rozmawiajac  swego czasu  z operatorem sprawe postawil tak: "Jesli zrezygnujecie, to nie bedzie nastepnego operatora. Zwrocimy kolej Zakladowi Nieruchomosci". Budujace, prawda?


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 07 Lipiec 2009, 20:35:20
Miałem przywalić standardową epistołę, ale tak nie zrobię.

Paweł, na wszystkie Twoje utyskiwania że pieniędzy nie ma, że ludzi nie ma, ze się nie da rady rozdwoić odpowiem jednym zdaniem (z dodatkiem):

Rolą operatora mającego za zadanie uratować daną kolejkę jest właśnie zdobycie tego, co do zachowania kolei jest konieczne.

Wszelkie inne czynności są zaspokajaniem własnych przyjemności a nie wybiegającymi w przyszłość działaniami.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 07 Lipiec 2009, 20:42:54
Jacek, ja cały czas mówię, że jak się chce kolej zachować, to wolontariat nie wystarczy. Zarząd kolei/towarzystwa powinien potraktować działalność jako biznes w którym, zgodnie ze słowami Staszewskiego należy kupić tanio, sprzedać drogo, odczuć poprawę, papiery tak rozpisać by to było legalne.
Nie hobby a biznes i to odpowiedzialny o wiele bardziej od handlu np. warzywami.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 07 Lipiec 2009, 21:02:07
Nie, nie, nie.

Nie o to mi chodziło.

Na większości kolejek członkowie/zarząd ma na co dzień nieco inne zajęcia niż zarządzanie koleją. A do takiego zarządzania trzeba duuużo czasu (pn.-pt. 8-16), mocnej głowy i zdrowej wątroby. A przewozy pasażerskie sugerowane przez Ciebie dają tyle samo zysków, co kłopotów i strat.

Nic ciąć nie chcę, nic likwidować, tylko stawiam tezę, że dobre chęci dla zachowania kolejek dla potomnych nie wystarczą. Tu się będzie liczyło biznesowe podejście do tematu bo inaczej (parafrazując Staszewskiego):

Zarosną te tory i stacje bardzo łatwo
Jest tak przyjęte, że ostatni gasi światło...


A co do zamykania nie potrafiących się utrzymać kolejek, to samo życie je zamyka i pod palnik wysyła.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Leśny Dziadek on 07 Lipiec 2009, 21:10:36
Cytat: "Phinek"
i Hel


Nożyce się odezwą, mogą?

Hel  z powodu kiepskiej pogody zarabia na razie na remont "kłodzkiej" i na spłatę kredytu zaciągniętego na odbudowę. Do Bieszczad i ich frekwencji, poziomu profesjonalizmu, możliwości terenowych (kuźwa, jak ja bym chciał mieć do odbudowy/remontu kolejne kilometry, a nie walczyć z betonem wszelkiej maści o każdy metr....) nieco nam daleko... Ale plany są.

(koniec offtopa)


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 08 Lipiec 2009, 18:59:12
Na wstępie mojego tradycyjnego, jednozdaniowego posta zwrócę się (po raz drugi) do adwersarzy z taką prośbą: prowadźmy dyskusję ad rem, a nie ad personam.
Nie używajmy nazw konkretnych kolejek, czy zarządców (szczególnie tych, z których nie należy brać przykładu). Nie interpretujmy postów jako skierowanych do konkretnego stowarzyszenia, bo jak mówiłem, sprawa jest tak podobna na wszystkich polskich wąskotorówkach, więc nic nie stoi na przeszkodzie mówić ogólnie o kondycji kolejek i zastanawiać się nad właściwym ukierunkowaniem "miłośniczenia" w służbie zachowania dla potomności owych zabytków kolejnictwa.

Uff, jadymy!
Obiecałem odpowiedzieć na post Kolegi Pawła Niemczuka będący ripostą na moje dywagacje. Z przyjemnością to teraz uczynię.

Czy możliwe jest bycie w dwóch miejscach na raz? Oczywiście, jeśli się zespół podzieli. Management lata po urzędach i firmach załatwiając pieniądze i wyrabiając układy (i się w tym specjalizuje) zaś service staff żre krzaki. Ojoj, :shock: co to za groźne miny??
Spokojnie, zaraz wszystko wytłumaczę...

Osoby ważne – będące przedstawicielami poważnych przedsiębiorstw – wyróżniają się od szeregowych pracowników sposobem bycia i... wyglądem. Jeśli zaś się chce komunizować i miesza się robotników z dyrekcją to nie trudno zgadnąć, że tacy "kolejarze wąskotorowi" będą powszechnie w instytucjach i urzędach postrzegani jako banda natchnionych wariatów, na których urzędnicy patrzą z politowaniem.

Do spotkań z ważnymi ludźmi wystawia się przedstawicieli o odpowiednim wieku, aparycji, manierach i klasie. Jeśli się tego warunku nie zachowa, to pomimo najszczerszych chęci nic się w urzędach nie uzyska, no chyba że wypije się darmową kawę z burmistrzem o ile w ogóle zostanie się do jego gabinetu wpuszczonym.

Kolej w Polsce nadal cieszy się wielkim szacunkiem wynikającym z czasów, gdy była "państwem w państwie" bo tak pamiętają ją ludzie mający powyżej pięćdziesiątki którzy zazwyczaj piastują ważne stanowiska. Jeżeli przedstawiam się jako przedstawiciel KOLEI (żadnej kolejki, czy klubu miłośników - broń święty Krzysztofie od takich określeń!!!) nie zdarzyło mi się aby niżsi urzędnicy nie stawali na baczność, zaś wieruszka nie traktowała mnie jak VIP'a. Do tego oczywiście nieodzowny jest dobrze dopasowany kolejowy garnitur, błękitna, gładko wyprasowana koszula, pewne siebie: ruchy i spojrzenie. Człowiek wyglądający na ważnego kolejarza z dyrekcji PKP u starszych ludzi budzi naprawdę wielki szacunek i respekt. Wtedy istnieje szansa na uzyskanie pieniędzy nawet w "Polsce powiatowej".

Kolejna sprawa, to profesjonalizm – idąc na negocjacje warto jest wziąć ze sobą kumpla prawnika, choćby był to spec od rozwodów. O ile poważniej wypada się w oczach drugiej strony przedstawiając na wstępie: oto pan mecenas Kowalski, który będzie reprezentował nas w tej sprawie.
PR, Koledzy, PR...

Teraz finanse. Widzę tu światełko w tunelu!
Jeśli w sprawozdaniu finansowym dzięki czarom-marom wykazuje się zerowy wynik finansowy oznacza to właściwy, biznesowy tok rozumowania. Jeszcze trochę gimnastyki i dobry księgowy, a wszystko da się rozpisać tak, aby mieć bilans za rok czy dwa w plusie. Tylko do tego znów profesjonalista jest potrzebny.

A kredyt? Kredyt to bat na d... baaaardzo motywujący zarząd do właściwego zarządzania firmą a nie zabawy czy olewania swoich zadań. Zwłaszcza działa to skutecznie, gdy pod umową kredytową znajdują się równo podpisy wszystkich członków. A jeśli się członkowie zarządu boją, to znaczy, że się do pełnienia swych funkcji nie nadają, gdyż kolej to nie jest kiosk z gazetami, tylko poważne przedsięwzięcie i samymi dobrymi chęciami się nic z tego nie zrobi. Trzeba być odważnym i brać byka za rogi jeśli kolej chce się naprawdę ratować a nie tylko się nią pobawić. I tu jest zawarte meritum moich epistoł.

Tak na koniec, aby było wesoło i lekko sarkastycznie, odniosę się do opisanego przez Ciebie Pawle przypadku gdy jeden z samorządów rozmawiając swego czasu z operatorem sprawę postawił tak: "Jeśli zrezygnujecie, to nie będzie następnego operatora. Zwrócimy kolej Zakładowi Nieruchomości".
Samorząd tej kolei by nie zwrócił, bo nie zwraca się wielohektarowego majątku o wielomilionowej wartości ot tak. Ze strony samorządy był bluff. A co na to operator? Czy wykazał się zmysłem pokerzysty, który to zmysł powinien mieć?
Czy podniósł stawkę? Czy sprawdził?
Czy też powiedział pass?..

Pozdrawiam najbardziej wytrwałych forumowiczów!


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 09 Lipiec 2009, 09:59:05
Cytat: "Kucyk"
Miałem przywalić standardową epistołę, ale tak nie zrobię.

Paweł, na wszystkie Twoje utyskiwania że pieniędzy nie ma, że ludzi nie ma, ze się nie da rady rozdwoić odpowiem jednym zdaniem (z dodatkiem):

Rolą operatora mającego za zadanie uratować daną kolejkę jest właśnie zdobycie tego, co do zachowania kolei jest konieczne.


A co my robimy? Antenka do gory lezymy? Wagonikami na nieco przyduzej makiecie sie bawimy?
Jak juz mowilem - zasadniczo masz swieta racje, najprawdziwsza prawde piszesz i oczywiste oczywistosci ale:
"Tak krawiec kraje, jak mu materii staje, a z proznego i Salomon nie naleje" - ze pozwole sobie madrosci ludowe skompilowac. I odpowiedzi na posty tez nota bene.

Piszesz zeby nie powolywac sie na konkretne koleje, czy operatorow - temat wyplynal z dzialu SKW, nie dziw mi sie zatem, ze czuje(my) sie osobiscie do tablicy wywolany (-ni).


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 09 Lipiec 2009, 10:03:05
Cytat: "kalito"
lbowiem te przepychanki są również argumentami w dyskusji. Potwierdzają moją rację  :cool:

No ale temat ciekawy, choć zdaję sobie sprawę, że Ci których on najbardziej dotyczy pukają się w głowę, że jakiś świr porusza taki temat, którego poruszać nie wolno :D


Nie wolno, nie wolno - a co to, dogmat jakis o nieomylnosci papie(r)za  :twisted: jakis, czy co?
Temat jak najbardziej na czasie i do rzeczy - problem w tym, ze podnosi cisnienie tym, ktorzy doskonale wiedza to, o czym tu sie pisze, widza cel na horyzoncie, ale ten, jak fatamorgana, oddala sie w takim samym tempie, w jakim sie do niego zblizaja.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 09 Lipiec 2009, 10:12:07
Paweł kiedyś, czyli jakieś 5 lat temu, już taką dyskusję podnosiłem, oczywiście z emocjami, gdyż sprawa dotyczyła marnowania moich własnych sił i czasu w Starachowicach. No i zostałem odebrany jako rewolucjonista chcący kijem Wisłę zawracać, a ja niczego zawracać nie chciałem, tylko uważałem np. że wysoce idiotyczne jest puszczać pociąg po szlaku, gdzie występują odcinki nawet kilkunastometrowe, gdzie nie uświadczysz ani jednego podkładu ni innego środka mocującego szyny do podłoża oprócz lekko ubitej gleby. Głośno o takich sprawach mówiłem. No i co? No i zostałem zganiony, że takich tematów poruszać nie wolno, bo ktoś przeczyta, bo UTK, bo padniemy itd, itp. To była dopiero kolej na wariackich papierach  :mrgreen: No ale mniejsza z tym. Nie wiem jak teraz, ale wtedy panowała taka atmosfera, iż wszystkie nieprawidłowości (techniczne, organizacyjne itd.) należy przemilczeć, bo może to nam zaszkodzić. Dlatego z tym dogmatem wyskoczyłem.

A za karę, że musiałem tyle z rana pisać, obiję zaraz Kudloka w MyBrute  :cool:  :cool:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Piottr_tt on 09 Lipiec 2009, 10:28:26
Cytat: "kalito"
Paweł kiedyś, czyli jakieś 5 lat temu, już taką dyskusję podnosiłem, oczywiście z emocjami, gdyż sprawa dotyczyła marnowania moich własnych sił i czasu w Starachowicach.

I temat po pięciu latach wraca, co oznacza, że wtedy miałeś wiele racji.
Gdzieś powyżej padło stwierdzenie, że "zabawa w kolej" nie jest tym co bezpośrednio przyczynia się do uratowania jakiejś kolejki, tylko dopiero dzialania oparte na biznesowym postrzeganiu mają szansę na powodzenie.
Nie sposób się nie zgodzić z tą tezą. Niemniej jednak bieganie w krawacie po urzędach i wchodzenie oknem gdy wyrzucą drzwiami, nie daje takiego bezpośredniego odczucia robienia czegoś pożytecznego, jak machanie kilofem i sekatorem. I moim zdaniem właśnie tutaj jest pies pogrzebany. Dlaczego w szeregach wolontariuszy zdecydowanie latwiej o pracownika fizycznego, niż umysłowego, dlaczego łatwiej przychodzi przykręcanie śrub niż przykręcanie presji na samorządy, żeby wystarczająco dbały o swój majątek wąskotorowy? Czy to znaczy że wśród "krawaciarzy", jak o pracownikach umysłowych mawiają robotnicy, nie ma osób, którym bliskie by były wąskotorowe tematy?
Moim zdaniem nie. Ale większą frajdę sprawia "zabawa kolejką" niż bieganie w czasie wolnym w krawacie po urzędach...


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: kalito on 09 Lipiec 2009, 10:34:14
Połączenie sił fizycznych i "krawatowych" może dopiero dać jakąś gwarancję sukcesu. A do tego to co pisałem już wcześniej - im większa organizacja, tym większa możliwość oddziaływania na otoczenie (w tym samorządy).


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 09 Lipiec 2009, 18:06:05
Tak Kucyk coś doda na rozruszanie...

@Paweł Niemczuk

Kolego Pawle, w pierwszych słowach mojego tradycyjnego, jednozdaniowego posta http://750mm.pl/viewtopic.php?p=28614&sid=d5a118a55a151161343d5ef226408b12#28614 rozpoczynającego ten zacny wątek poprosiłem o nieodbieranie mojej wypowiedzi jako atak na Kolegów z SKW, ale jako przedstawiającej moje ogólnokrajowe przemyślenia. I nadal o to proszę, gdyż po prostu uniknie się niemerytorycznych przepychanek kto co uratował, bądź zdegradował. Dyskutujmy ogólnie, to może ktoś kiedyś czytający owe zacne forum 750mm z uznaniem stwierdzi "to się nazywa poważna dyskusja, a nie takie blablanie o pierdołach jak na innych forach bywa!.." i może się od nas czegoś nauczy.

Czy zostałeś wywołany do tablicy?
Ależ oczywiście, że tak! Bo jesteś jednym z konkretnych userów, a ponadto jesteś nie tylko cybermikolem - masz praktykę w zarządzaniu majątkiem i niestety jeszcze nie raz (znaczy do zbanowania mnie) będę Cię wywoływał do tablicy, bo tu jest jak najbardziej miejsce na poważne dyskusje.

A teraz do rzeczy:

Jak to Kalito ujął: Połączenie sił fizycznych i "krawatowych" może dopiero dać jakąś gwarancję sukcesu.
I do tego dążyć trzeba. Przede wszystkim przez zmianę sposobu myślenia z komunistycznego – wszyscy towarzysze w towarzystwie są równi, ale najrówniejsi są ci, co się najbardziej pocą czyli fizole – na normalny: my w garniturach od załatwiania kasy, wy w drelichach od saysfakcjonującej roboty możliwej dzięki tej kasie, służącej ratowaniu kolei.
Poza tym może czas się wyzbyć niechęci do "krawaciarzy" którą na kolejkach się czuje?


Ale, aby nie było za poważnie, zakończę zakończenie mego posta nieco sarkastycznie...

Cytat: "Paweł Niemczuk"
Temat jak najbardziej na czasie i do rzeczy - problem w tym, ze podnosi ciśnienie tym, którzy doskonale wiedza to, o czym tu się pisze, widza cel na horyzoncie, ale ten, jak fatamorgana, oddala się w takim samym tempie, w jakim się do niego zbliżają.

Rok 1953. Komuna w stadium takiego rozkwitu, że bida aż piszczy. Zebranie partyjne na wsi, sekretarz donośnym głosem obwieszcza:
- Dobrobyt widać już na horyzoncie!
- A co to konkretnie jest horyzont? – pyta jeden z chłopów.
Konsternacja, sekretarzowi jednak nie wypada nie udzielić odpowiedzi, zastępca podaje encyklopedię otwartą na właściwym haśle...
- Horyzont, to taka urojona linia styku nieba z ziemią. Cechą charakterystyczną horyzontu jest to, że im bardziej się do niej zbliżamy, tym bardziej się ona oddala.

Dziękuję za przeczytanie posta. :mrgreen:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kajetan on 10 Lipiec 2009, 07:10:37
Pod tym, co pisze Paweł, nie sposób się nie podpisać.

Wszyscy chyba znamy dylemat za krótkiej kołdry, i to, że na kolejkach cały czas trwa niesamowite kombinowanie, jak to wszystko ciągnąć dalej.

Natomiast Janku, zwróć proszę uwagę na to że:

1 - Nie każdy jest w stanie przywdziać "wąskotorowy habit". To może trochę śmiesznie zabrzmiało, ale pójście do pracy na kolejce, zazwyczaj oferującej dość niewysokie wynagrodzenie, jest, jakby to ująć, mało atrakcyjnym wyborem życiowym. Tym bardziej podziwiam tych, którzy się na to decydują.
Może najbogatsza gmina w Polsce płaci więcej.

2 - Czy ci, którzy się na to nie zdecydowali, zostają dziećmi "bawiącymi się w kolejkę"? Uważam, że nie. Zwłaszcza że wielu z nas czuje naprawdę dużą odpowiedzialność za to, co robi.
Dla mnie (i nie tylko dla mnie) Rogów jest po trochu jak własne dziecko.

3 - Chyba nikt tu nie jest na tyle nieprzytomny, żeby uważać, że samym machaniem łopatą można cokolwiek zdziałać...

Pozdrawiam, i biegnę na pociąg do R.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: acatus on 10 Lipiec 2009, 13:36:07
Można tez rozróżnić dwa typy MiKoli

1. Siedzący w ciepełku przed komputerem i pisze "powinniście...","zróbcie tak...","fajnie by było gdyby..."
2. Naprawdę jeździ macha łopatą w celu odbudowy kolejki angażuje się psychicznie i fizycznie.

Przyznam nieskromnie że jestem tym drugim (na kolejce w Czarnej Białostockiej :mrgreen: )


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 10 Lipiec 2009, 17:56:03
Witam Kajetan!

Moje dywagacje w tym temacie są adresowane zasadniczo do zarządców kolei, ale i szeregowy mikol czy wolontariusz wątki dla siebie znajdzie - choćby ten, że drelichowcy nie powinni krzywo się spoglądać na garniturowców, bo to przez skombinowany przez tych w krawatach wynalazek Fenicjan (bądź wyrobione koneksje) mogą się cieszyć pracą dla dobra kolejki. :razz:

Masz rację co do "syndromu za krótkiej kołdry" lecz zauważ, że jest to stan niepożądany, który trzeba eliminować, bo wiecznie się nie da spać będąc przykrytym w połowie, albo i mniejszej części, zwłaszcza, gdy w użyciu jest kołdra, którą matka nas przykrywała gdy mieliśmy roczek.


Ale do rzeczy! A właściwie do spraw około-tematycznych przejdę.

Jako, że wciąż słyszę szepty o jakiejś najbogatszej gminie w Polsce (Warszawa Śródmieście??) to coś o sobie opowiem, co może będzie dodatkowym argumentem dla moich racji.

Otóż jestem pracownikiem (nie wolontariuszem w czystym znaczeniu słowa tego!) stowarzyszenia, którego nie wymienię nazwy, bo umawiałem się, że nie o nazwach tu będzie.

Stowarzyszenie, nazwijmy to hobbystów, zarządza jedną kolejką wąskotorową od 2002 r.

Samorządy stowarzyszeniu pomagają różnie: jedne się deklarują i słowa dotrzymują dając podkłady czy inne takie, inne się deklarują i na tym poprzestają (ooo, takich to jest dopiero masa!) jeszcze inne kłody pod nogi rzucają. Ale jakoś żyje ta kolejka. Nie odbudowuje się tu historycznego taboru, nie sprowadza eksponatów, ale jednak się żyje.

Towarzystwo zatrudnia pracowników za rozsądne, wolnorynkowe stawki i tu naprawdę nie mają zastosowania wąskotorowe habity, włosiennice i życie w ascezie. Są w miarę przyzwoite narzędzia, inwestuje się w maszyny aby było czym dalej kolej utrzymywać. I wszystko to z pieniędzy zarobionych przez ludzi, którzy się na tym znają.

Wpływy z biletów za przejazdy amortyzują bieżące wydatki, ale i same przewozy generują potężne koszty.

Jednostki samorządowe niestety nie mogą/nie chcą dać bezpośrednio kasy na działalność towarzystwa (i nigdy ani grosza na to nie dały), jedynie wspomagają czasem przez dotacje przedmiotowe (podkłady, herbicydy, może farba na wagony). I tu tkwi sens działania odpowiednich ludzi z towarzystwa: mają zmysł organizatorski, koneksje, umiejętności zarządzania czy robienia pieniędzy. Dzięki ich wysiłkom jakoś to wszystko się kręci, bo ktoś - coś po znajomości pomoże, ogarnięta jest dobrze kwestia zarządzania nieruchomościami dająca flotę utrzymanie załogi w zimie, jak ktoś nie płaci, to się go prawnik odpowiednio przyciśnie, itp.

Właśnie stowarzyszenie dowodzi że nie posiadając prawie wolontariatu w drelichu można się rozwijać, dzięki odpowiedniemu zarządzaniu przez kompetentne osoby w krawatach. Tym osobom można wiele zarzucić co do ich stopnia miłośniczenia, ba, nawet mógłby ktoś stwierdzić, że niema w nich krzty MK, ale nie zaprzecza to faktu, że kolejce, na której pracuję, idzie coraz lepiej...

A gdyby tak dodać do sił krawatowych jeszcze siły drelichowe, to... sukces pierwsza klasa!

Pozdrawiam czytelników!


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 10 Lipiec 2009, 19:35:49
Cytat: "Kucyk"


[...] ogarnięta jest dobrze kwestia zarządzania nieruchomościami dająca flotę utrzymanie załogi w zimie, jak ktoś nie płaci, to się go prawnik odpowiednio przyciśnie, itp.



I tu dochodzimy do kolejnej kwestii, kwestii "posagu" przekazanego poszczegolnym kolejkom przez PKP i przez samorzady. Niektore koleje zostaly przez PKP przekazane samorzadom wraz z budynkami mieszkalnymi, uzytkowymi i placami, ktore to z kolei albo samorzady wykorzystaly celem latania wlasnych budzetow, albo przekazaly wraz z cala koleja operatorowi, a operator zarzadza(l) nimi wg wlasnego uznania.

Podsumowujac mamy 3, a w zasadzie 4 warianty:

1. PKP przekazalo gminom sam zakalec rodzynki (potencjalnie dochodowe nieruchomosci) zachowujac sobie
2. PKP przekazalo gminom i zakalec, i rodzynki, lecz samorzad sam zezarl rodzynki operatorowi przekazujac tylko zakalec
3. To samo, co pkt. 2, lecz samorzad przekazal operatorowi i ciasto, i rodzynki, zas operator poczyna sobie z rodzynkami wg uznania i mozliwosci i uwarunkowan prawnych (nie mozna dowolnie dysponowac lokalami zamieszkanymi lub obciazonymi dlugoterminowymi umowami najmu)
4. To samo, co pkt. 3, lecz samorzad, choc teoretycznie przekazal rodzynki operatorowi, to w praktyce zakazal dysponowania nimi zawierajac w umowie zastrzezenie, ze operator moze wykorzystywac nieruchomosci wylacznie do wlasnych celow, zas ewentualne zyski z ich wynajmu i tak trafia do samorzadu).

Potencjalnie najlepiej maja ci wymienieni w pkt. 3 (wg mojej wiedzy sytuacja taka miala miejsce np. w Piotrkowie i Krosniewicach), ale w rzeczywistosci wiele pewnie zalezalo od tego, czy nieruchomosci sa zamieszkale, gdzie leza i w jakim sa stanie.

Ci z pkt. 4 moga sie tylko wsciekac, ze potencjalni zainteresowani pukaja do drzwi, a kasa kolo nosa przechodzi. Pol biedy jesli jeszcze samorzad podejmie temat, wynajmie budynki i w ten sposob powstrzyma ich degradacje, cala - jesli tematu niepodejmie, a niezagospodarowane nieruchomosci niszczeja sobie w najlepsze (bo operator nie ma sil i srodkow na ich utrzymanie).

Kolejna komplikacja - samorzad nawet i jest zainteresowany wynajmem, jednak podpisanie umowy z potencjalnym najemca wymaga zmiany umowy z operatorem, przepuszczenia jej przez zarzad gminy / miasta, rade gminy / miasta itd - sprawa potrwa wiec rok czy cos kolo tego. Na wiesc o tym potencjalny najemca daje drapaka i znika za najblizszym horyzontem, hehe.

Co ciekawe - w zasadzie wszystkie umowy miedzy PKP i gminami zostaly zawarte wg tego samego wzoru, wszystkie samorzady dzialaja w oparciu o te same przepisy... Teoretycznie. W praktyce jedne nie widza problemu i przekauja nieruchomosci operatorom, inne zas uwazaja to za calkowicie niemozliwe. Czy znow trzeba uzyc zgranej pointy "A to Polska wlasnie" ?

To taka mala dygresja na temat nieruchomosci i zarzadzania nimi.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 10 Lipiec 2009, 19:58:40
O, i znów ze strony Kolegi Pawła konkretna odpowiedź! (http://smileys.on-my-web.com/repository/Respect/respect-039.gif)

Ale i ja postaram się coś wtrącić.

O to właśnie o to mi chodzi, aby negocjować warunki zarządzania nieruchomościami z samorządami przed spisaniem umowy użyczenia. Mam tu na myśli zgodzenie się na operowanie na danej kolejce jedynie w przypadku możliwości całkowitego zarządzania nieruchomościami (głównie myślę tu o gruntach, mniej o budynkach bo z nimi są większe problemy natury utrzymania - chyba, że budynki są w stanie dobrym), oczywiście z zastrzeżeniem, że zyski wypracowane przez takowe gospodarowanie będą wykorzystywane jedynie na utrzymanie majątku w stanie niepogorszonym, nie zaś na potrzeby własne stowarzyszenia. Na zarządzanie na takich warunkach każdy rozsądny samorząd się zgodzi. Ale to wymaga negocjacji, zaś dążenie do złapania drżącymi rączkami kolejki nigdy takim negocjacjom nie sprzyjało vide bluff opisany wcześniej.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Paweł Niemczuk on 10 Lipiec 2009, 20:37:23
Coz - jeszcze raz przypomne, ze znaczna czesc umow z samorzadami byla negocjowana w latach 2001/2002 w sytuacji "podsciennej" zwanej tez "ratujmy, co sie da i jak sie da". Z perspektywy lat osmiu moze i wydaje sie to nieracjonalne, jednak majac przed oczami z jednej strony niepewny samorzad, z drugiej "trofiejne bataliony" Dyrekcji Kolei Dojazdowych w Likwidacji lub NZ ludzie godzili sie w zasadzie na cokolwiek. I trudno im sie dziwic, bo gdyby sie byli nie zgodzili, to teraz mogliby pokazywac palcem i mowic: "widzisz, Jasiu, tu jeszcze 9 lat temu stala parowozownia, a tu, gdzie pani teraz siedzi na kasie i kasuje towary, byl kanal rewizyjny" albo: "te krzaki to kiedys byla stacja Xyz Waskotorowy".

Dotatkowo wspomne, ze w przypadku GKW DKD nie wykazywala checi przekazania ZADNYCH nieruchomosci - np. na stacji Bytom Karb Waskotorowy przekazano jedynie czesc budynkow, w tym niecala (sic!) hale parowozowni i nastawnie dysponujaca oraz tor nr 2 (zeby zobrazowac skale - tory maja numeracje od 2 do 6 i od 1 do 39).
Rozbiorka torow stacyjnych i trakcyjnych (dojazd do szopy) zostala wstrzymana w ostatniej chwili przez Wojewodzkiego Konserwatora Zabytkow po ukazaniu sie w katowickim dodatku do Wyborczej artykulu na ten temat (korespondencja oficjalna zadnego efektu nie dala).
Wygladalo to z grubsza tak, ze zlomiarze najeci przez NZ i DKD juz rozkladali sprzet, gdy na stacje wparowal konserwator w obstawie policji. Fajne, nie?

Prostowanie tej pogietej sytuacji trwa w zasadzie do dzisiaj, a sytuacja prawna jest tak zagmatwana, ze chyba nikt, w tym PKP, sie w niej do konca nie wyznaje.

Z uporem maniaka twierdze i bronic bede swego zdania do upadlego: lepsza kolejka zajechana niz zaorana!

Co do bluffu (ze samorzad odda kolej NZ-owi) - nie wykluczam, ze ktorys samorzad tak zagral, w tym jednak przypadku, ktory mam na mysli (powiedzmy, ze przynajmniej na razie tematu drazyc nie bede) bluffem to nie bylo. Prosze mi uwierzyc na slowo, byc moze kiedys beda warunki by omowic wspomniana przeze mnie sytuacje szczegolowo.


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 10 Lipiec 2009, 21:26:22
Co do umów...

Negocjowane (ale nazwa! - chyba powinno być: podpisywane w euforii opisanej w moim pierwszym poście rozpoczynającym temat) w latach 2001/2 umowy użyczenia są, jak każde inne umowy cywilno-prawne, możliwe do zmiany - patrz ostatni paragraf mówiący o jakiejś formie pisemnej. :mrgreen:

Powiem inaczej: brak zainteresowania się właśnie tymi umowami i możliwościami generowania zysków z gospodarowania nieruchomościami przez nieudolnych zarządców spowodował właśnie w kilku przypadkach powstanie sytuacji że:

Tutaj teraz jest ściernisko,
Kiedyś było torowisko,
A tam gdzie to kretowisko...


I żeby tak było miło na koniec, to i ja swe twierdzenie zawrę:
Lepsza kolejka utrzymana, niż zaorana przez zajechanie w wyniku zaniechania*!


*) Zarapuję: Umc, umc! (http://smileys.on-my-web.com/repository/Music/music-111.gif)

...zaniechania
prób zmian umów zarządzania
nieruchomościami e, o
które mogą zapewnić
pieniądz
konieczny do utrzymania...


Wit, wyyt, wiit (skreczowanie)(http://smileys.on-my-web.com/repository/Music/music-014.gif)


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: E583.002 on 11 Lipiec 2009, 13:41:47
Widze Janek, że oprócz bibmru coś popalasz... więc wielkie zielone JOŁ  dla twojej czarnej jak asfalt twórczości :twisted:


Tytuł: Takie najbardziej fundamentalne podstawy miłośniczenia.
Wiadomość wysłana przez: Kucyk on 11 Lipiec 2009, 14:02:21
Cytat: "Grzegorz Fidler"
Widze Janek, że oprócz bibmru coś popalasz...

Oczywiście, kilka razy w tygodniu popalam pod kotłem parowozu! Co, jak widać, korzystnie wpływa na moją "twórczość" :mrgreen: