A może wystarczyło najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzać ? Reanimacja SKW odbyła się bez pomocy ze strony władz lokalnych (chodzi mi o powiat Starachowice, może czegoś nie pamiętam, jak było inaczej TO PROSZĘ O SPROSTOWANIE MNIE, pamiętam za to wydatny udział Iłży) a efekty widać.
Napisałeś tak, jakby FPKW przyjechała bez wiedzy oraz zgody powiatu i z pomocą wolontariuszy dokonała cudu reanimacji.
Kwestia umów, kolego. Jeśli strony ustaliły zasady współpracy to się ich trzymały, jak mogły. Na szczęście w starachowickim powiatowym samorządzie (bo przyznam - jak obserwuję lokalną politykę, gdyby właścicielem było miasto to chyba już byśmy nie jeździli po SKW) stwierdzono że jest co ratować. A jaki był wtedy potencjał? Gdzie tabor?
Fajnie byłoby, żeby w 2003 czy 2004 roku radni przeznaczyli na środki na kompleksowe remonty, ale zważ na to jak "ludzie z innymi priorytetami" (wśród nich lekarze, nauczyciele, biznesmeni) z Rady Powiatu reagowaliby WÓWCZAS na pompowanie pieniędzy w to co pozostało na kolejce. Na pewno jest łatwiej ich przekonać w finansowanie jeśli widzą że to jeździ i działa ŻE COŚ SIĘ DZIEJE. I tu pole do popisu dla miłośników.
Jeśli wzmiankujemy o SKW - to trzeba przyznać, że tylko dzięki kilku szaleńcom FPKW została uratowana.
Bo czyż mógłby zrobić to ktoś inny? Ale kluczem do ratunku była umowa między fundacją a powiatem.
Plan minimum - jeśli nie potrafisz pomóc - nie szkodź. W Piotrkowie tak nie było.