A moim zdaniem jednak spółka prawa handlowego.
Nie. Nie w polskim porządku prawnym. Spółka prawa handlowego musi prowadzić działalność zarobkową, czyli działalność, której celem jest wypracowanie zysku. Kropka. To wynika jasno z zapisów KSH (Kodeksu spółek handlowych). Jeśli będąc prezesem spółki handlowej podejmiesz decyzję o np. renowacji starego parowozu, który stoi na placu zardzewiały, ale cel tej renowacji będzie niezarobkowy, narażasz się na zarzut (prokuratorski!) działania na szkodę spółki. Ba, możesz dostać ten zarzut nawet wtedy, kiedy jesteś jej jedynym udziałowcem [* - patrz jeszcze uwaga niżej].
Oczywiście możemy takie wydatki potraktować jako marketingowe, dbanie o wizerunek przedsiębiorstwa (podobnie jak np. sponsoring), ale ostatecznym celem takiego działania musi być uzyskanie korzyści.
Ponadto spółki prawa handlowego nie mogą ubiegać się o dotacje interesujące z punktu widzenia kolei wąskotorowych (warunkiem udziału w konkursie jest bycie organizacją społeczną), nie mogą korzystać z pracy wolontariuszy (bo wolontariusz nie może wykonywać pracy związanej z działalnością zarobkową, a spółka prawa handlowego nie może prowadzić działalności innej niż zarobkowa).
Polska to nie Wielka Brytania, gdzie nie ma czegoś takiego, jak stowarzyszenie posiadające osobowość prawną. Taką funkcję pełnią tam spółki z o. o. o niedochodowym celu działania. W Polsce tak się nie da, bo prawo nie przewiduje czegoś takiego.
Teraz o fundacjach i stowarzyszeniach. Przeciętny Kowalski nie widzi różnicy. Jedno społeczne i drugie społeczne. Jedno robi coś dla ogółu i drugie też. Dba o pieski, kotki, poszkodowanych przez los, kolejkę - cokolwiek. Różnica jest jednak zasadnicza.
Stowarzyszenie jest korporacją. Substratem korporacji są jej członkowie, członkowie są istotą stowarzyszenia i bez nich stowarzyszenie nie istnieje. Korporacja (stowarzyszenie) jest skupiona wokół jej członków i celów, a nie majątku. Majątek nie jest istotą istnienia stowarzyszenia.
Z kolei istotą istnienia fundacji jest majątek, a nie członkowie. Fundacja nie jest korporacją. Samo słowo "fundacja" pochodzi od łacińskiego
fundus, czyli "posiadłość, majątek". Istotnymi substratami fundacji są jej majątek oraz statut, który określa sposób, reguły dysponowania tym majątkiem. Fundacja nie ma członków (niekiedy przyjmuje się, że członkami fundacji są członkowie rady fundacji, ale nie jest to powszechnie przyjęty pogląd), jest organizacją bezosobową.
Widzimy zatem, że fundacja może istnieć bez członków, ale musi mieć majątek. Stowarzyszenie zaś nie musi mieć majątku, ale musi mieć członków. Ma to prawne konsekwencje: brak majątku jest przewidzianą w prawie przesłanką do postawienia fundacji w stan likwidacji. Ba, w przypadku gdy fundacja nie ma majątku, a jej zarząd nie podejmie uchwały o postawieniu jej w stan likwidacji z wnioskiem takim może wystąpić do sądu organ nadzoru (starosta albo odpowiedni minister). W przypadku stowarzyszenia taką przesłanką jest spadek liczby członków poniżej określonej ustawowo liczby.
Kolejna różnica: zapisy statutu stowarzyszenia można sobie dowolnie zmieniać. W przypadku fundacji zmiana zapisów statutu może okazać się niemożliwa ponieważ statut, obok majątku, jest jej
istotnym substratem i stanowi o tożsamości fundacji. To fundator określa cele fundacji i nawet zza grobu swą martwą ręką może nią sterować za pomocą zapisów statutowych (o ile statut fundacji nie zawiera zapisów o możliwości jego zmiany, to jest to niemożliwe).
Swego rodzaju osobliwością polskiego prawa stało się funkcjonalne zrównanie fundacji i stowarzyszeń jako organizacji społecznych, co jest bzdurą. Owszem, i jedno i drugie jest organizacją pozarządową, ale tylko stowarzyszenie jest organizacją społeczną. Fundacja realizuje cele fundatora, a stowarzyszenie - jego członków.
Przykład: mogę sobie założyć fundację, która będzie miała na celu zapewnienie edukacji moim wnukom albo utrzymanie wdowie po mnie. To legalne. Gdzie tu widzicie organizację społeczną? Cele fundacji mogą być zupełnie ale to zupełnie prywatne i nie mieć nic wspólnego z interesem społecznym (no, nie mogą być z nim jawnie sprzeczne).
Dlaczego o tej osobliwości wspominam? Otóż to przez nią w świetle prawa i w świadomości społecznej jeden i drugi rodzaj organizacji są traktowane, w zasadzie, jednakowo (np. w przypadku ubiegania się o dotacje), to dlatego ludzie nie do końca wiedzieli, co rejestrować. Rejestrowali to, co wydawało im się łatwiejsze. Albo fundację, bo "Fundacja" brzmi bardziej prestiżowo, ęą i posh. Last but not least -
przez bardzo wiele lat rejestracja fundacji była zwolniona z opłat sądowych, a rejestracja stowarzyszenia nie. Takich 20 lat temu 500 zyla na rejestrację stowarzyszenia to były niebagatelne pieniądze. A gdy stowarzyszenie jeszcze miało być przedsiębiorcą, to kwota ta wzrastała do 1000 złotych. Przy średnim wynagrodzeniu netto około 1300 zł i medianie pewnie w okolicach 700.
Z przyziemnego punktu widzenia fundacja jest o tyle łatwiejsza, że nie jest demokratyczna. Nie ma się co obawiać rokoszu, czy przewrotu. I to też czasem był czynnik decydujący.
Zmierzając do podsumowania: przy takiej, a nie innej specyfice działalności organizacji "kolejkowych" w Polsce jedynym słusznym rozwiązaniem, moim zdaniem, jest stowarzyszenie. Przynajmniej w takim stanie prawa, jakie aktualnie mamy w Polsce. Zapewnienie sprawnego zarządzania i zapobieganie rokoszom i bezhołowiu to kwestia właściwych zapisów statutu, właściwego podziału uprawnień pomiędzy poszczególne organy stowarzyszenia oraz zadbania o to by w poczet członków nie przyjmować ludzi przypadkowych, a przede wszystkim nie robić tego pochopnie.
Nieszczęściem polskich stowarzyszeń są bezsensowne statuty kopiowane bezrefleksyjnie z internetu, statuty pisane na kolanie na odpierdol, pisane przez ludzi, którzy nie bardzo wiedzieli co robią tudzież nie zdawali sobie sprawy z przyszłych konsekwencji (czasem z razu niewidocznych) tego, co właśnie w ten statut wpisali. Drugim nieszczęściem jest przyjmowanie w poczet członków ludzi jak leci, bez bliższego ich poznania, sprawdzenia ich intencji, możliwości (w tym intelektualnych) oraz zbytnie ograniczenie możliwości pozbycia się członków - martwych dusz tudzież wichrzycieli, pieniaczy i narwańców. Ale to wszystko da się odpowiednio załatwić statutem. Prawo o stowarzyszeniach jest niezwykle ogólne i w statucie można zawrzeć wiele zapisów zapobiegających tego typu problemom. Ale to trzeba pomyśleć przed szkodą, a nie po.
I jeszcze na zakończenie kwestia odpowiedzialności majątkowej członków stowarzyszeń, wspólników / akcjonariuszy spółek prawa handlowego, członków organów fundacji:
1. Członkowie stowarzyszenia oraz akcjonariusze spółek akcyjnych i udziałowcy spółek z o o. nie ponoszą odpowiedzialności majątkowej za żadne zobowiązania organizacji cywilne, czy to publiczno-prawne
Akcjonariusze i wspólnicy ryzykują jedynie tym, co zainwestowali
2. Członkowie zarządów wszystkich tych organizacji nie ponoszą odpowiedzialności za zobowiązania cywilne zarządzanej przez nich organizacji, chyba, że nie złożą w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości, jeśli zaistniały ku temu przesłanki. W takim razie ponoszą też odpowiedzialność karną
3. Członkowie zarządów ponoszą subsydiarną i solidarną odpowiedzialność za zobowiązania publiczno - prawne. Tj. jeśli spółka / stowarzyszenie / fundacja zalegają z podatkami, czy ZUS-em, to najpierw windykuje się tę zaległość z majątku organizacji, a gdy tego nie ma - bez ograniczeń z majątku członków zarządu (odpowiedzialność subsydiarna) oraz ściga się wszystkich po równo, a nie proporcjonalnie (odpowiedzialność solidarna)
[* ] - w całym tym wywodzie pisząc o spółce prawa handlowego miałem na myśli jedynie spółki kapitałowe, czyli spółki z ograniczoną odpowiedzialnością oraz akcyjne. Spółki osobowe, czyli spółki jawne, komandytowe i pochodne nie wchodzą w zakres rozważań ze względu na ich specyfikę, która czyn je, de facto, niemożliwymi do praktycznego zastosowania. Z rozważań wyłączyłem też spółki cywilne, które nie są spółkami prawa handlowego oraz spółdzielnie. Acz, teoretycznie, wydaje mi się do pomyślenia i legalne wykorzystanie obu tych form. Praktyczne to by to jednak nie było - de facto byłyby takimi udziwnionymi stowarzyszeniami, w tym spółka cywilna bez osobowości prawnej, co by potencjalnie rodziło pewne komplikacje prawne. Co więcej - w przypadku spółki cywilnej wspólnicy ponoszą nieograniczoną i solidarną odpowiedzialność za wszelkie zobowiązania spółki.