Świat kolejek wąskotorowych SMF
12 Października 2025, 10:37:35 *
Witaj
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
w6 i... Rp 1: Profil 750mm.pl na facebooku
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Cegielnie - Pabianice  (Przeczytany 11015 razy)
prof_klos
Mechanik
***
Długość toru:: 284 m

W terenie W terenie


WWW
« : 12 Listopada 2007, 11:02:45 »
0

Pabianicka Kolejka Cegielniana - wspomnienia

Jak wiadomo, domy budujemy nieustannie. Żeby było to możliwe, potrzebny jest materiał w postaci cegły. Te zaś wytwarza się w cegielniach...

Niegdyś liczne, stare zakłady ceramiki budowlanej, zdały się po cichu wyginąć z krajobrazu. W sumie nic dziwnego – teraz już mało kto buduje tradycyjną cegłą. Z wszech usianych cegielni pozostały nieliczne niedobitki usiane w różnych miejscach.

Także w Pabianicach nie brakowało tego typu zakładów. Co ciekawe, były one zlokalizowane w jednym miejscu, rozrzucane w odległości około kilometra od siebie, i tak pierwsza znajdowała się przy ulicy Myśliwskiej, druga przy Rzgowskiej, trzecia na Dużym Skręcie, czwarta zaś na Cegielnianej w Ksawerowie.  
„Myśliwska” fizycznie istnieje po dziś dzień. Jej zabudowa miała być zaadaptowana na jakieś inne cele, ale z tego co widać, póki co nic z tego nie wyszło.
„Rzgowska” również wegetuje do dziś, jednak jest porządnie zrujnowana. Ruiny malowniczo sterczą nad szuwarami.
„Duży Skręt” - o istnieniu tego zakładu dowiaduję się dopiero ze starej mapy. Mieścił się gdzieś za pętlą tramwajową, obecnie nie ma po nim tam ani śladu.
„Cegielniana” istniała w agonalnym stanie, jako ruina, do 2005 roku, kiedy to ją zburzono i „zaorano”, tak więc i po tym miejscu pozostała jedynie pamięć.

Cztery cegielnie, jedna okolica. Mimo jednego przeznaczenia, bardzo się różniły. O ile 'Myśliwska' i 'Cegielniana' architektonicznie były bardzo podobne, to 'Rzgowska' ewidentnie przebijała wszystkie pozostałe rozmachem oraz faktem, że posiadała własną kolej wąskotorową.

I ona jest właśnie tematem przewodnim tych wspomnień.


W domu rodzinnym, sąsiadującym z tymi zakładami, zawsze miałem możliwość spełniania ulubionego zajęcia wszystkich małych chłopców – siedząc na balkonie, całymi dniami obserwowałem jak parę metrów ode mnie na sporej górce pracowała stara gąsienicowa koparka. Była to dość archaiczna konstrukcja, oparta na długim wysięgniku z potężną szuflą zwisającą z góry. Nosiła kolor żółty.
Na górkę z okolicy glinę zbierał stary czerwony spych (prawdopodobnie DT 75M). Kursował regularnie. Jednocześnie często podjeżdżał tam stary Liaz z przyczepką. Równolegle do górki była zlokalizowana mała glinianka. Wody w niej było całkiem sporo, na tyle sporo, że powstały małe wały z jednej strony a i mimo to niekiedy po roztopach lubiło się to wszystko przelać na pola. Zaraz za tym wszystkim znajdował się dość prymitywny budynek, który stanowił stację rozładunkową wagoników  z gliną. Wewnątrz były dwa tory, z czego jeden przechodził nad głębokim dołem, do którego była zrzucana zawartość, a następnie taśmociągiem w wędrowała pewien odcinek do małego okienka w dużym, zasadniczym budynku cegielni. Był on bardzo wysoki. Wewnątrz na parterze znajdowały się potężne mieszalniki, na piętrze zaś, gdzie prowadziły bardzo wysokie, wąskie metalowe schody, były jakieś przyrządy do „krojenia” surowych cegiełek.
Następnym elementem budynków był długa, drewniano-ceglana część, gdzie mieściła się masa pieców, gdzie wypiekano surowiec. Na piętrze mieścił się bodaj mały magazynek. Nad wszystkim wisiał spory komin. Dalej z kolei był budynek biurowy. Resztę terenów wypełniały glinianki oraz suszarnie – zarówno małe drewniane jak i duże, ceglane.

Tory kolejki łączyły aktualne złoża gliny z zakładem. Po spacerze po okolicznych łąkach, widać że sporo tego niegdyś tu rozgrzebywano. Niestety w ostatnich latach funkcjonowania zakładu, glinę wydobywano pod nim samym, i chyba nawet dowożono.
Kolej wąskotorowa „startowała” przy swym punkcie rozładunkowym, za którym tor się urywał. Dwutorowa linia biegła między gliniankami, w szpalerze drzew do łąki, gdzie prawdopodobnie się rozgałęziała do złóż. Starsi mieszkańcy potrafią wskazać przynajmniej dwa miejsca na łące, gdzie swego czasu wydobywano glinę. Śmiało można stwierdzić, że w tamto miejsce prowadzony był tor. Niestety nigdy nie zaglądałem wówczas na teren cegielni, ze względów na wszech straszące tabliczki, głoszące iż wstęp jest zabroniony. Wszystko to potęgował wyjątkowo niemiły 'portier', zamieszkujący małą chatkę dobudowaną do 'pieca'.
Każdego dnia „przelot” pociągu obwieszczany był wesołym dzwonieniem lokomotywy.
Po zapadnięciu zmroku, przez moje okno było zawsze widać wielką pomarańczową lampę, oświetlającą teren pod biurem.
Praca rozpoczynała się zawsze z samego rana. Odnosiłem wrażenie, że całą fabrykę obsługuje garść osób.
Na temat samej cegielni, udało mi się ustalić, że właścicielem był niegdyś jakiś niemiec. Pamiętam, że na temat samej własności były jakieś zgrzyty przy zamykaniu zakładu. Takie bynajmniej się wówczas roznosiły plotki. Interes zwinięto na samym początku lat dziewięćdziesiątych. Była to wiosna 1991.  
Tamte dni stanowiły jedyną, nigdy nie do powtórzenia okazję, na lepsze zbadanie opuszczanych terenów fabrycznych.
Żółta koparka była już odstawiona pod górką ze złożonym ramieniem, reszta pozostawała na swoim miejscu. Wewnątrz dużego budynku były wszystkie maszyny, w punkcie odbiorczym gliny stały wagoniki, w piecu był jeszcze popiół, na prochu w suszarniach odciski butów pracowników, taśmociąg jakoby czekał na uruchomienie...
Wszystko stanęło w miejscu. Duch pracy zdawał się nadal tętnić nad wszystkim, patrząc z niedowierzaniem, że nikt tu już nic nie robi.
Cała infrastruktura fabryczna była niezwykle archaiczna. Bardziej przypominało to średniowieczny zamek, jednak przecież to był właśnie ten niesamowity klimat starej cegielni!
Niestety na torach nie było wówczas lokomotywy. Rozbebeszona leżała obok warsztatów i magazynków, o ile to była ona. Bynajmniej takową przypominała. Miała zdjęte okrycia silnika. Z tego co pamiętam, była otwartej budowy, chyba że kabinę już ktoś prędzej urżnął. Kompletnie się wówczas na typach lokomotyw nie znałem, toteż nigdy jej nie zidentyfikowałem. Także fotografowanie nie przelazło mi nawet przez myśl, więc nie ma już żadnej szansy na pewne dane – jaki tabor stacjonował na tej kolejce.
Z biegiem miesięcy porzucone rzeczy zaczęły znikać. Zabrano Liaza, spych. Rozebrano taśmociąg, wymontowano maszyny, zdjęto kable z słupów energetycznych. Stara cegielnia stała się stałym punktem niedzielnych spacerów.
Z czasem zburzono budynek punktu rozładunkowego, z jednoczesnym zasypaniem wielkiego dołu, nad którym rozładowywano wagony. Mimo to szyny, 600mm, o dość lekkim profilu nadal zostawały na swoim miejscu. Wagony koleby stały tam do przełomu wieków, kiedy to najwidoczniej się komuś przydały. W parę chwil potem zaczęły znikać także szyny oraz cegły z „pieca”. Ktoś wpadł na oryginalny pomysł ponownego wykorzystania zużytych cegiełek, w skutek czego budynek 'pieca' przestał istnieć. Obiekt biurowy niestety do końca został niezbadany przeze mnie. Do ~2000 roku, znajdował się zbyt blisko chatki portiera, który mimo swego wieku, nadal poganiał intruzów z terenu. Wątpliwe, by ten stary człowiek dobrowolnie opuścił ukochany teren, więc przyjmuję, że wówczas po prostu zmarł. W następstwie zaczęły znikać wyżej wymienione elementy, a także i jego klitka (wiadomo – zdrowe cegły!). Wtedy to i biały budynek biurowy zdewastowano. Glinianki jako tako żyły swoim tempem do 2001 roku, kiedy to co zima zbierała się tam cała okoliczna młodzież oraz starsi mieszkańcy by pojeździć na łyżwach. Wbrew pozorom było bezpiecznie, bo wody wtedy już nigdy się nie przelewały za wał a było jej tuż przy samym dnie. Ot, taka rozległa kałuża. Był to chyba ostatni rok, gdy w ogóle dawało się jeszcze cokolwiek z nich wyciągnąć, bowiem już nigdy potem tereny te nie przeżywały takich oblężeń.
Podczas jednego ze spacerów w 2003 roku, udało mi się w obliczu masy podkładów i dołach po nich, bez problemu zarysować na podłożu przebieg obydwu torów. Jeden ledwo co mieścił się przy krawędzi dołu z glinianką. Po dłuższych poszukiwaniach dokopałem się także do ocalałego odcinka szyny. Spoczywał on pod gęstą roślinnością, przysypany nieco gliną, co zapewne uratowało go od wyrwania.

Na chwilę obecną pozostały same ruiny. Przygnębiające wrażenie sprawiają usiane na łące, samotne słupy energetyczne, resztki suszarni, stojący na baczność komin oraz główny budynek straszący potężnymi „oczodołami” z okien... Gdzieś tam w krzakach stoi jeszcze „biurowiec”. Wszystko powoli zaczyna ostro zarastać roślinnością ze stawów. Niekiedy można poczuć tam istną bagienną aurę. Powstają w okolicy nowe domy, istnienie kolejki zdaje się odejść w zapomnienie.
W obecnych czasach, fakt posiadania za płotem wąskotorówki cegielnianej, byłby fenomenem dla miłośnika. Szkoda, że kiedyś nie myślało się, że wszystko co stanowi codzienność, może tak prędko odejść, w następstwie czego nie uchowały się żadne materiały dokumentujące życie zakładów ceramiki budowlanej w Pabianicach.

Dla ubarwienia tych wspomnień, pozwolę sobie dodać kilka zdjęć.



Do dziś z powodzeniem można odgrzebać stare podkłady, nadal dzielnie tkwiące w ziemi. Są drewniane, niestety z każdym rokiem i one zdają się stopniowo znikać. A to ktoś wykopie a to same się rozłożą z próchna a to ziemia się osunie...



Niepodważalny dowód na istnienie kolei w tym miejscu. Można rzec – póki istnieje choćby fragment toru, istnieje kolej. Dla przypadkowego wędrowca natrafienie na ten ostatni ocalały kawałek szyny może stanowić jedyny dowód, że niegdyś śmigały tu pociągi.



Tyle pozostało po dawnym punkcie końcowym linii, czy też inaczej patrząc - „lokomotywowni”. Widoczny kloc betonu po lewo został wylany na dawną „zapadnię”, gdzie wysypywano wagoniki. Była na tyle głęboka, że stanowiła spore zagrożenie dla nieostrożnych ludzi. W tle widać pozostałość po starej górce, gdzie pracowała koparka.



Typowy szpaler drzewny. Tędy biegła linia. Bez kłopotu można się tego domyślić – któż tak sadziłby drzewa w dzikim terenie? Parę lat temu ktoś kupił teren zakładu, nic się jednak przez ten okres nie zmieniło. Może to i dobrze...



Na tej starej mapie udało mi się odszukać wszystkie stare cegielnie. Naznaczyłem je delikatnie kolorem czerwonym. Widać lokalizacje zarówno ”Myśliwskiej” (na samym dole) jak i ”Dużego Skrętu” (najbardziej po lewo) ale także ”Cegielnianą” (na górze) oraz opisywaną ”Rzgowską” (w środku).



Widok lotniczy na opisywane miejsca. W kółeczku widzimy omawiany zakład, zaś dalej świetnie widoczne są wyżłobienia w terenie oraz układ drzew, zdradzające dawny przebieg torowiska. Ponadto nad żółtą linią świetnie widać ślady po dawnych złożach. Jako ciekawostkę dodać mogę, że po lewej stronie jest także widoczna pętla tramwajowa 'Duży Skręt' na trasie linii Pabianice-Łódź.



Przygnębiający widok. Dla tych cegielni nadzieja niestety już zgasła. Budynki bezczynnie wegetują 15 lat, co jest dobrze widoczne w ich stanie. Są to dawne warsztaciki i magazynki. Dwa z nich już przestały istnieć. Gdy w latach 90 się do nich wchodziło, wewnątrz była cała masa przeróżnych narzędzi i części. Na ścianie był wymalowany obrazek. Była nawet cała lampa z żarówką. Nie do pomyślenia dzisiaj. Wydaje mi się, że część z tych budynków nigdy nie ukończono, bo „od zawsze” brakowało części dachu. W tle widać też stary słup, który już nie dostarcza prądu do cegielni. Za słupami jest stawik z małą wysepką, gdzie zawsze były kaczki. Torowisko przebiegało jakoby w samej dolnej krawędzi fotografii. To właśnie tutaj tuż po likwidacji odnalazłem porzuconą lokomotywkę.



Stare zdjęcie z rodzinnego archiwum, na którym przypadkowo złapały się budynki cegielni za czasów funkcjonowania. Widać kawałek komina, pod nim długi drewniany dach nieistniejącego już „pieca”, ceglany budynek jeszcze z oknami, oraz podłużny punkt rozładunkowy wagoników z gliną, którego pozostałości pokazałem parę zdjęć wyżej. Widać też dobrze rozorany teren za płotem. Tam właśnie kursował spych. Stare dzieje.



Mniej więcej to samo miejsce, co ze zdjęcia powyżej, jednakże „25 lat później”.
Co się od razu rzuca w oczy? Ludzie się budują, drzewa rozrosły się do potężnych rozmiarów, część budynków zniknęła, jednak komin nadal tkwi!



Tutaj mamy inne zdjęcie z rodzinnych zbiorów. Niby nic ciekawego, jednakże jak się dobrze przyjrzeć – widać w tle nie tylko szpaler, którego zdjęcie przedstawiłem nieco prędzej, ale i górkę spod której ruszały pociągi. Żałować tylko, że żaden pociąg wówczas nie „podszedł” pod obiektyw...



Widok ogólny na całość w 2003 roku. Swego czasu naprzeciw mnie stały liczne suszarnie. Na lewej ścianie największego budynku lekko widoczne jest małe okienko, z którego wyłaził taśmociąg do zsypu gliny z wagoników. Z taśmy surowiec trafiał prosto do mieszalnika, który był zamocowany przy pierwszym oknie. Do dziś wewnątrz pozostały po nim mocowania.



Gdy kiedyś spoglądałem z balkonu przed siebie, widziałem zabudowę zakładową, wesoło płynący dymek z komina oraz światło na białym „biurowcu”. Teraz wszystko to jest w agonalnym stanie. Z komina już nigdy dymek nie wzleci w powietrze, z biura nikt nie wyjdzie, nie rozbłysną światła... Wszystkim zajęła się natura.
Swoją drogą – biały budynek zawsze mnie ciekawił – proszę zwrócić uwagę na jego sylwetkę. Sprawia wrażenie, jakby budowniczowie byli pijani – wszystko jest nieproporcjonalne i krzywe! Na dodatek to „pięterko” nie miało od wnętrza schodów... Czy to jest normalne?



Jak już prędzej wspomniałem, ze wszystkich czterech cegielni do dziś częściowo dotrwała jeszcze jedna – 'Myśliwska'. To właśnie ją przedstawia powyższa fotografia. Póki co, chyba spełnia rolę jakiegoś magazynu, bowiem jest ogrodzona.



Tradycyjne cegielnie chyba już wyginęły na dobre. Szkoda. Bardzo urzekł mnie mały zakład w Łasku – gdy to ujrzałem, nie mogłem ot tak po prostu przejechać. Wszystko wskazuje, że jest to jakaś mała cegielnia, która jakimś cudem żyje do dziś z powalającą ilością obsługi – dwie osoby. Wszech zżarte przez naturę budynki wprawiają niezwykłe wrażenie.



Na zakończenie jeszcze jedno spojrzenie na miejsce, gdzie zaczynało się torowisko. Szło w linii prostej. Widać w tle pierwsze drzewa szpaleru. Gdy kiedyś tu przyszedłem, w odległości dziesięciu metrów od miejsca wykonania zdjęcia stały jeszcze koleby na szynach. Wielkie, stare, ciężkie, pordzewiałe. Szkoda, że wszystko odeszło w niepamięć. Gdyby scenariusz wydarzył się 10 lat później – z pewnością dokumentacja tego miejsca byłaby bogatsza.

Dlatego fotografujmy, nagrywajmy, spisujmy wszelkie pierdoły zdające się być codziennością, bowiem może nastać taki dzień, gdy wszystko to obróci się w zapomnienie i odejdzie na zawsze.

Świetności wielu miejsc nikt nie powróci. Trzeba jedynie przekazywać dalej swoją wiedzę, wspomnienia, zapiski – by za iks lat nie okazało się, że o pewnych rzeczach już nikt nie ma zielonego pojęcia. Zatrzymujmy przeszłość. Warto.
Zapisane

Filozofia sztuką życia...!
dobrzyn
Minister
******
Długość toru:: 1486 m

W terenie W terenie



bartek.dobrzynski
« Odpowiedz #1 : 12 Listopada 2007, 12:48:31 »
0

Hmm ciekawie ciekawie. A propos okolic Pabianic a konkretniej ksawerowa, to idąc kiedyś z Adamem ulicą Szkolną w kierunku kościoła i dalej GPM-u odkryliśmy umocniony jakimiś Ha-siedemdziesiątkami przepust. Pytanie czy te szyny to jakies potramwajowe "makarony" czy może z cegielni? Jak będę tam z następnym projektem to postafam się sfocić.
I jeszcze pytanie: Gdzie w Łasku jest ta cegielnia? Okolice stacji kolejowej i bazy PKS?
Zapisane

Trabant 1.3 '91 "Stanisław"
Trabant 601 '66 "Dziadek"
Romet 100 '83 "Henio"
prof_klos
Mechanik
***
Długość toru:: 284 m

W terenie W terenie


WWW
« Odpowiedz #2 : 12 Listopada 2007, 13:21:39 »
0

Oj, w Ksawerowie i okolicach jest masa usianych podkładów i szyn - też się zastanawiałem zawsze skąd one pochodzą.

Zakład w Łasku, o który pytasz, to na me oko cegielnia - bo surowce które w dniu mego pobytu tam się znajdowały pod budynkiem oraz palety z gotowymi cegłami dały mi do zrozumienia, że tam się wytwarza cegiełki. Chociaż oczywiście mogę się mylić.
Znajduje się on niemalże na przeciw bazy ZKM oraz PKS, która znjduje się prę metrów dalej.
Swoją drogą - baza ta ma także niezwykły klimat...
Zapisane

Filozofia sztuką życia...!
paliwo
Gość
« Odpowiedz #3 : 15 Listopada 2007, 20:51:20 »
0

Ciekawie się to prezentuje :mrgreen:   Niedaleko mojego domu ( coś około 3km) znajduję się jeszcze cegielnia. A na jej terenie stoi około 20 wagoników przepychanych ręcznie (prześwit 500mm) i tory :mrgreen:
Zapisane
prof_klos
Mechanik
***
Długość toru:: 284 m

W terenie W terenie


WWW
« Odpowiedz #4 : 15 Listopada 2007, 20:53:18 »
0

No to na co jeszcze czekasz - chwyć aparat i leć zrobić parę zdjęć! Wierz mi, że kiedyś będzie to cenny materiał...  :cool:
Zapisane

Filozofia sztuką życia...!
tramwajarz
Czytelnik

Długość toru:: 5 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #5 : 12 Lutego 2010, 13:47:03 »
0

wie moze ktos czy kursowały tm jakies lokomotywki
Zapisane

Naprawiając ogara widzę przejeżdżającego obok mojego warsztatu chińskiego skutera...
Czy myślisz ze mu zazdroszczę że jedzie???
Jasne ze nie...
prof_klos
Mechanik
***
Długość toru:: 284 m

W terenie W terenie


WWW
« Odpowiedz #6 : 12 Lutego 2010, 14:23:52 »
0

Dotychczas udało mi się ustalić, że małe Wls, bo - z opowiadań ludzi - "miały dzwon ostrzegawczy i długi dziob".
Sam jako tako kojarzę tę sylwetkę (już z czasów po zamknięciu cegielni, gdy jedna lokomotywka leżała na boku, obok toru). Nie znałem się wówczas na typach oznaczeń kolejowych, czego żałuję.
Koleby stały jeszcze długo później, do okolic 2000, może 2001 roku.
Zapisane

Filozofia sztuką życia...!
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines
theme for 750mm.pl based on bisdakworldgreen design by jpacs29
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!