Okres jesienno-zimowy to czas, gdy na każdej kolei wąskotorowej
pieprznięty krzywo w kąt opryskiwacz z OBOWIĄZKOWĄ resztką brudnej cieczy roboczej w zbiorniku i zaropiałymi od zaschniętych chemikaliów dyszami czeka do lata, gdy ze względu na konieczność odchwaszczania nie będzie innej możliwości, i ktoś wreszcie go łaskawie umyje przegląda się, naprawia i szykuje sprzęt odchwaszczajacy do następnego sezonu walki z roślinnością na torach.
Pragnę dziś zaprezentować dużą i małą modyfikację, jakie uczyniłem w opryskiwaczu drezynowym, a które były wynikiem przemyśleń i doświadczeń zebranych w trakcie iluś-tam zabiegów.
Opryskiwacz torowy dwuzbiornikowyJak pamiętacie, zasadniczą częścią prezentowanego Wam opryskatora był paleto-zbiornik typu „mauser” o pojemności 1000 l.
Zaletami takiego tanku są: wytrzymałość, dostępność, konkretność konstrukcji, a przede wszystkim to, że jest tani i nie trzeba go modyfikować.
Wadą natomiast jest to, że końcówka cieczy roboczej, ok. 40 l zawsze zalega na dnie i nie można jej do końca odessać pompą, bo wylot jest trochę wyżej. Z tego także wynika fakt, iż trudno jest w mauserze przygotować niewielką ilość cieczy, np. do odchwaszczenia tylko 1 km toru.
Drugą istotną wadą jest dość mała średnica wlewu umieszczonego centralnie na wierzchu, a zatem daleko od brzegu i w dość wysokiej pozycji, przez co bardzo niewygodne jest nalewanie chemikaliów. Lanie z „piątek” idzie jeszcze jako-tako, ale już próba zapodania herbicydu z „dychy”, nie wspominając o baniakach 20 l, staje się niemożliwą bez rozlania sosu.
Aby stanąć naprzekur tym wadom przerobiłem opryskiwacz dodając mu beczkę 220 l.
PONIŻEJ: Zestaw zbiorników wraz z przyłączami pompy. Beczka z pewnością nie jest miss gracji i elegancji, jednak wykonana jest z bardzo mocnego plastiku.

Pompę wyposażyłem w trójnik z dwoma zaworami umożliwiającymi wybór zbiornika z którego będzie pobierana ciecz.
PONIŻEJ: Otwierając zawór lewy pompa będzie ssać towar z beczki, zawór prawy (i sprawiedliwy) służy do pobierania cieczy z mausera. Zawór widoczny dalej na przewodzie idącym od beczki umożliwia odłączenie beki bez rozlania cieczy.

Wszystko łączone jest za pomocą szybkozłączy 'Geka', które zapewniają szczelność i łatwe spinanie.
PONIŻEJ: Szybkozłączka kłowa Geka.

W beczce zamontowałem kolano i przedłużkę sięgające do dna, tak że pompa wyciąga prawie całą ciecz (zostaje może jeden litr - co widać).
PONIŻEJ: Beczka ma „fosę” którą tworzy przetłoczenie dna dzięki któremu zbiornik równo stoi. Tam właśnie w nią zagłębiona jest ssawa.

Układ zaworów zaś pozwala na przepompowywanie cieczy między zbiornikami. Powyższa modyfikacja daje takie korzyści:
1.
Łatwe nalewanie herbicydów.Beczka mająca wielki wlot, na korzystnej wysokości pasa, powoduje iż z każdego kanistra można śmiało lać towar pełnym strumieniem nie przejmując się, że chemia się rozleje.
PONIŻEJ: Strumień herbicydu łączy się w beczce z wodą i częścią cieczy powracającej z pompy. Po zamknięciu odpowiednich zaworów całość zostanie błyskawicznie przetłoczona do mausera.

2.
Możliwość pryskania małych obszarów.W beczce można wykonać tyle cieczy roboczej, ile potrzeba na odchwaszczenie nawet małych długości toru. Np. na 1 km zużywa się ok. 100 l sosu. Tu nie ma problemu aby zrobić mieszanki nawet na 100 m gdy np. nie starczyło nam towaru aby dopryskać końcówkę stacji.
3.
Odzysk całej cieczy z mausera.Podczas mysia mausera możemy zbiornik przechylić tak, by pompa odessała popłuczyny które zgromadzone w beczce i doprawione odpowiednio chemią można wykorzystać do odchwaszczenia torów stacyjnych zamiast wylewać je jak to do tej pory się robiło.
4.
Oprysk różnymi mieszankami.Jeśli na szlaku istnieje potrzeba miejscowego zastosowania odmiennych herbicydów, to można oprócz zasadniczego sosu w mauserze, „przyrządzić” w beczce dodatkowo towar specjalny, który po zmianie źródła zasilania pompy będzie można nanieść tam, gdzie ma trafić.
Przykładowo – na szlaku jest bocznica na której rośnie zielsko po pas. Chcemy za jednym razem odchwaścić zarówno linię jak i bocznicę. Na linię damy środki doglebowe, zaś na bocznicę – jako że jest zarośniętą, więc doglebówki się tam nie nadadzą, glifosat i MCPA.
Wykonanie takiego zabiegu mając jedynie mauser, wymagało by albo zlania wszystkiego tym samym, czyli zmarnowalibyśmy dużo glifosatu nanosząc go bezsensownie na szlak, albo jeżdżenia 2 X z różnymi towarami.
A tak do mausera dajemy sos na szlak, do beczki na bocznicę, przed wjazdem zamieniamy zasilanie pompy, robimy odnogę, potem znów zmiana i dalej szlak zraszamy.
Na koniec wszystko przepompowujemy do beczki i odchwaszczamy mieszanką tor za rampo transporterowo.
A to wszystko odbywa się bez rozlewu cieczy, wszak cała instalacja jest szczelną i nie potrzeba podczas pracy rozłączać jakichkolwiek wężoidów!
----------------------------------------------------------
Teraz opowiem jeszcze o jednej, bardzo prostej ale przydatnej modyfikacji –
płuczce do baniek.
Jest to rurka wygięta w syfon umieszczona wahliwie na rozdzielaczu, o takiej długości, że ów syfon trafia w środek otworu wlewowego mausera.
PONIŻEJ: U-rurka do płukania butli w pozycji spoczynkowej.

Podczas dodawania herbicydów do wody, gdy mamy puste opakowanie, wystarczy je założyć na rurkę i puścić na minutę wodę. Środek ze ścian bańki zostanie dokładnie spłukany, a roztwór trafi dokładnie tam, gdzie powinien. Nawet jak na dnie butli jakiś osad się zrobił, to też strumień wody go wymyje.
PONIŻEJ: Rurko-płuczka w akcji.

Aby zamknąć dekiel mausera, rurkę odsuwa się na bok. W dnie „syfonu” wywiercona jest mała dziurka umożliwiająca jego samoczynne odwodnienie, aby podczas mrozu nie nastąpiło rozerwanie.
No i tyle słów ewangelicznych na dzisiejszą uroczystość. Na koniec zdjęcie z dzisiejszego zabiegu korekcyjnego – muszę przyznać że tak późno (31.X) to jeszcze nie trułem chwastów, ale… na zwalczanie zbędnej roślinności każda pora roku jest dobra. Wystarczy jedynie mieć chęci i, oczywiście, dobrać odpowiednie środki!

Pozdrawiam serdecznie i opryskliwie!