Druga kwestia, którą streszczę "że się nie da".
Jak ktoś nie próbował innych działań oprócz fizycznych prac na kolei, to nie rozumie, że odpowiednie stosunki międzyludzkie (czytaj: znajomości) są kluczem do sukcesu. Panowie z zarządu kolei, a może by tak naprawdę się zastanowić, czy nie warto było by rzucić sekatory bo ...
... jak powszechnie wiadomo sekatory potrafia ciac same i nadzor czlowieka jest calkowicie zbedna fanaberia....
A zupelnie powaznie - to tzw. "oczywista oczywistosc", ze klapanie sekatorami i machanie kilofem kolei nie zrobia.
Problem jest jednak, jak wszystko w zyciu, bardziej zlozony, niz to sie na rzut pierwszego oka wydaje.
Pierwsze primo - skaposc zasobow ludzkich: jesli bede wozil tylek po urzedach czy firmach, to cos innego bedzie lezalo odlogiem. Podobnie jak z kasa - jesli zaplace za cos jednego, to bedzie problem z zaplaceniem za cos innego. Za malo nas po prostu. Tylko nieliczne koleje maja luksus taki, ze maja pieniadze na etaty (Jedrzejow na 14 etatow na ten przyklad).
Krotko mowiac - sprawa ma sie podobnie, jak w poprzednich poruszanych przez Ciebie sprawach - zasadniczo masz racje, ale racja racja, rzeczywistosc rzeczywistoscia. Doskonale o tym wiadmo, z realizacja gorzej. No chyba, ze mozesz nam tanio sprzedac patent na bycie w dwoch miejscach na raz.
Drugie primo - kolejarze waskotorowi powszechnie w instytucjach i urzedach postrzegani sa jako banda natchnionych wariatow, urzednicy patrza z politowaniem i glaszcza ich czule po glowce, jak dzieci z pobliskiego osrodka opiekunczego.
Trzecie primo - tak sie sklada, ze koleje waskotorowe w znacznej mierze istnieja w tzw. "Polsce powiatowej", z dala od w miare majetnych osrodkow miejskich lub w miastach strukturalnego bezrobocia, jak chocby Bytom. Podejscie urzednikow jest w skrocie nastepujace: "co ja sobie bede glowe kolejka zawracal leb, skoro w szkole za chwile dach dzieciom na glowe zleci, a poloa miejskich mieszkan nadaje sie do natychmiastowego wyburzenia"
Oczywiscie na roznych kolejach problemy te maja rozne nasilenie. Poza tym optyka samorzadow powoli bo powoli, ale sie zmienia (vide Powiat Starachowicki, burmistrz Ilzy, czy marszalkowie Mazowsza i Swietokrzyskiego), wszakze zmiana jest strasznie powolna, a przyklad takiej zgodnosci samorzadow, jak w przypadku SKW to nadal wyjatki.
i troszkę kontaktów nawiązać, troszkę o PR zadbać..? Nie będzie to łatwe, ale czy cięcie krzaków jest łatwe? I czy ktoś mówił, że w ogóle będzie łatwo?
Coz, nikt nie mowil, ze bedzie latwo. Ale problem goni problem i na miejsce rozwiazanego problemu wyrastaja zaraz dwa nowe.
Zmienię temat mojej wypowiedzi na trochę bardziej kontrowersyjny.
Zastanawiającą kwestią jest niechęć organizacji do zaciągnięcia kredytów na realizację koniecznych remontów. Czy wynika to z kwestii, że bankowy kredyt będzie zobowiązaniem niebotycznie ostrzej egzekwowanym niż zapis w umowie o utrzymaniu w stanie nie pogorszonym majątku powierzonego?
Zwrociles uwage na fakt, ze operatorzy kolei waskotorowych zasadniczo NIE POSIADAJA wlasnego majatku, a jedynie zarzadzaja majatkiem powierzonym?(*) Ze caly ich majatek, to zwykle przyslowiowe biurko, telefon i komputer podarowany przez ktoregos z czlonkow? Rzuciles okiem na sprawozdanie finansowe? Wiesz, co zwykle w tym sprawozdaniu widac? Zwykle widac albo ujemna sume bilansowa (pasywa przewyzszaja aktywa) albo (w wypadku optymistycznym) widac permanentne zero (tzn. dzieki czarom-marom wykazuje sie zerowy wynik finansowy).
Jaki bank organizacji jadacej na stratach (ewentualnie zerze) i pozbawionej istotnego majatku udzieli kredytu?
I dalej - kto rozsadny, nawet jesli jakis szalony bank mu ten kredyt da, odwazy sie na zaciagniecie zobowiazan wobec niemoznosci przewidzenia przyszlych przychodow? Starczy przeciez, ze lato bedzie deszczowe albo TIR przywali w wiadukt i mamy pozamiatane.
(*) Mala dygresja - byl jeden wyjatek. Gmina Raciborz majatek kolei przekazala na wlasnosci Towarzystwu Milosnikow Gornoslaskich Kolei Waskotorowych pod przywodztwem nieslawnego Gieruckiego. Skutek jest taki, ze majatek ten zasilil chinskie huty lub radosnie jezdzi na JHMD, Osoblaze, czy Weisseritztalbahn albo tez stoi na pomnikach w roznych egzotycznych zakatkach polski (np. Lyd1-308 w lesnictwie w Marculach).
Dywagując dalej o użyczaniu kolejek odbiegnę w stronę dawniejszych systemów. Czy z kolejkami nie jest jak z własnością w komunizmie – coś jest wszystkich, czyli niczyje? Taka zasada generuje brak odpowiedzialności za powierzony majątek.
Mam na myśli podejście, że niby kolejka jest samorządu, ale jest na niej jakiś operator i dla wspólnego (wszystkich) dobra nie będzie się respektowało §2, p.1 umowy między samorządem a operatorem mówiącej o zachowaniu majątku w stanie nie pogorszonym... Hmmm... Co na to adwersarze?
Jesli chodzi o stosunki miedzy samorzadami a operatorami, to roznie bywa i trudno generalizowac. Jedne samorzady faktycznie kolejki maja w d... i ciesza sie, ze ktos tam przynajmniej zamiata nie wnikajac w szczegoly. Inne wykazuja zainteresowanie i mniej lub bardziej kolejek dogladaja, choc faktycznie czasem ida na "zgnily kompromis" machajac na to czy owo reka.
A co do odpowiedzialnosci - raz jeszcze powtorze - gdybysmy wszyscy przejeli sie ta odpowiedzialnoscia w sposob, jaki postulujesz, to powinnismy natychmiast wstrzymac ruch. W ten sposob rzeczywiscie powstrzymalibysmy proces zajezdzania sprzetu i infrastruktury. Ale czy to jest dobra alternatywa? Czy przyniosloby to porzadane efekty? Czy sadzisz, ze od niejezdzenia nagle znalazlyby sie pieniadze na naprawy? Obawiam sie raczej, ze skloniloby to samorzady do ostatecznego pozbycia sie kolei. Np. jeden z samorzadow rozmawiajac swego czasu z operatorem sprawe postawil tak: "Jesli zrezygnujecie, to nie bedzie nastepnego operatora. Zwrocimy kolej Zakladowi Nieruchomosci". Budujace, prawda?