Bez jaj panowie, za 40 000 tysi jedna z firm remontuje FAURy ze stanu złomowego kompletnego do jazdy !!!
Toczy to się wszystko, byle miało kółka

Pozostaje jednak kwestia: 1/ sprawności technicznej urządzeń, a więc jak szybko się zepsują i trzeba będzie wysyłać do nich warsztatowca 2/ jakości jazdy (zależącej np. od odległości między wewn. powierzchniami obręczy, luzów na ślizgach bocznych między pudłem a wózkiem, ślizgów na korpusach maźnic)
A i owszem, układ hamulcowy zacnie do stanu uzywalności doprowadzić chcieli nowe zbiorniki celem ich paszportyzacji montując.
Układ hamulcowy to nie tylko zbiorniki, ale:
- zawór rozrządczy, aby wagon reagował na zmianę ciśnienia w przewodzie prawidłowo (magiczne 0,38 MPa)
- cylinder hamulcowy, aby można było zahamować
- układ cięgieł i trójkątów hamulcowych, aby klocki nie wystawały znad powierzchni tocznej obręczy oraz żeby siła docisku była taka sama i klocki zużywały się równomiernie
- hamulec postojowy, którego de facto w 4Ww/2 nie było w takiej formie w jakiej jest planowany (korby z boku wagonu, a nie na pomoście)
Wątpię i NIKT, słownie NIKT w dzisiejszym czasie, w którym to jakby rzec można z własnego wyboru w realiach wąskotorowych napraw i zakupów siedzę przekonać mnie nie zdoła, że owej naprawy wykonać za najmniej połowę nie można było.
Przekonasz mnie do swoich racji, jeśli przedstawisz mi obmiar robót wraz z wyceną.
Jakość naprawy przez firmę ową wykonanej, że nazwy jej nie wspomnę jest jaka jest. Wagony czynne, sprawne, z dokumentami ale z jednym małym hakiem. Na postój pod chmurką się nie nadają. Ot panie i ich przypadłość. Bez piaskowania i łatania spawanymi cząstkami poszycia a szpachlą naprawiane niczym Bhp w Bydgoszczy ale zawsze to większa bryka jak letniak. Stąd porównanie.
Ja też znam pewien wagon 208AP, który został wyremontowany ze stanu agonalnego do stanu "jeżdżącego" przez firmę, której nazwy nie wspomnę przez przyzwoitość

W szafie obok mam do niego kserokopie papierów, i zakładając że właściciel przekazał mi wszystkie papiery (tj. nie zgubiono/nie zapomniano o niczym) to poza świadectwem sprawności technicznej (które jest nieważne, bo nie wystawia się św. spr. techn. jeśli na tabor nie ma św. dopuszczenia typu pojazdu!) i protokółu z TDT na temat zbiorników to nie ma nic... Ani karty pomiarowej zestawów, ani świadectwa badania na stanowisku zaworu rozrządczego, o kartach pomiarowych wózka i ostoi nie wspominam, bo w naszych realiach nikt nie będzie prostował ostoi z oczywistych względów... Tak samo jak Twój wagon nie wytrzymałby długo pod chmurką, więc stoi w hali. Poza tym ten wagon po 2 latach eksploatacji miał niesprawny zawór (nie hamował), bo był tak zasyfiony że szok. Przez 2 lata eksploatacji od naprawy raczej nie mógł się tak zasyfić przy rocznym przebiegu jaki na tej kolei miał.
Rzecz w tym, kto roboty dogląda i efekty odbiera, znaczy ile ma do powiedzenia. Wszak ci co płacą, akurat za bardzo nie mają snów dusznych co się za kilka lat stanie jeśli staranności w naprawie brakować będzie.
Ale ci co doglądają mają sny duszne, bo wszak za kilka lat chyba dalej się będą męczyć z tym złomem

Albo realnych cen waść nie zna.
Ceny realne takich napraw zależą bardzo dużo od stawki za roboczogodzinę. Dla dużych firm może ona wynosić nawet około 100 zł (duże ZNTKi), dla mniejszych firm 30-50 zł za roboczogodzinę. Ostatnio prezes w firmie X narzekał mi, ze tracą przetargi bo jakaś firma oblicza cenę roboczogodziny za 15 zł i psują rynek (wg tego prezesa).
Szczerze mówiąc spodziewaliśmy się takich reakcji co poniektórych prędzej czy później... Przyjęliśmy w SGKW pewną politykę co do przeprowadzenia tej naprawy i zobaczymy jak na niej wyjdziemy. Chodziło o wyeliminowanie firm kogucików, które naprawy wykonują w jakiś starych garażach służby drogowej lub co gorsza - pod chmurką, a naprawa sprowadza się jedynie do podrapania szczotką drutką, pomalowania i położenia gumoleum na podłogę...
Ja mam wrażenie że problem leży gdzieś indziej. Nie w sferze mechanicznej, ale w sferze podejścia do eksploatacji i filozofii prowadzenia przedwsięwzięcia. Jedna frakcja tnie koszty i twierdzi, że objeździ i nie ma co się przejmować "niepotrzebnymi duperelami". Druga frakcja uważa, że warto wydać większe pieniądze aby mieć sprawdzony tabor/infrastrukturę/urządzenia, nawet jeśli część rzeczy jest wymagana bzdurnymi (obiektywnie lub subiektywnie) zasadami. Jednym i drugim nie można odmówić, że chcą dobrze

Kto ma rację?
