Zawsze musiałeś być zatrudniony i to nie wymysł Cargo!!
To są przepisy związane z bezpieczeństwem i tu nie liczcie że coś złagodnieje, a wręcz przeciwnie.
A co ma bezpieczeństwo wspólnego z zatrudnieniem?
Do bezpieczeństwa przyczynia się tylko i wyłącznie stan techniczny taboru+infrastruktury + kwalifikacje (merytoryczne, praktyczne i zdrowotne) personelu. Fakt zatrudienia albo niezatrudnienia nie zmienia w żaden sposób twoich predyspozycji do kierowania lokomotywą.
Vide kapitan statku, kierowca ciężarówki, architekt, etc.
Jeśli chodzi o zawód potrzebny do uprawnień to do końca zeszłego roku była większa dowolność ale teraz juz wymagany jest albo Mechani (elektryk) albo Technik o dowolnym kierunku (może być cukiernik).
ręce opadają. a w czym technik-nie-elektryk/mechanik - np. wspomniany technik cukiernik jest niby lepszy (bardziej "techniczny") od człowieka z wykształceniem ogólnokształcącym?
Starz pracy 3 miesiące dla technika mechanika (elektryka) a dla reszty 6 miesięncy jest po to by się zapoznać z maszyną, osobiście wkurza mnie gdy jakaś baba po zrobieniu prawa jazdy zaciera silnik bo nie wie jak sprawdzić poziom oleju. Maszynista jak zatrzyma pociąg na szlaku robi poważne zakłucenie w ruchu (spóźnienia i związane z tym straty finansowe) więc jeśli wzywał by serwis a okazało by się że to tylko jakiś kabelek się wypioł... chyba rozumiecie w czym rzecz?
Rozumiemy. Nie rozumiemy natomiast, czemu chcesz to regulować ustawowo. Przewoźnik ciężarówkowy/autobusowy może dawać prowadzić swoje pojazdy kierowcom o znikomej wiedzy n.t. silników, i wzywać pomoc drogową kiedy trzeba sprawdzić poziom oleju. ICH PIENIĄDZE - ICH WYBÓR. Kto ponosi stratę z powodu spóźnienia z powodu wypiętego kabelka? Przewoźnik. Więc już niech sami przewoźnicy się o to martwią, a nie trzeba ich uszczęślwiiać na siłę ustawami.
I czemu, do jasnej cholery, technik cukiernik się na warsztacie nauczy czegoś, a dajmy na to mgr inż. jest za głupi? :O
BTW: myślę, że w wielu przypadkach (linie wąskotorowe, przemysłowe etc.) dla wielu lokomotyw/szynobusów wystarczałby jeden mechanik który w razie potrzeby docierałby na miejsce zdarzenia np. na motocyklu albo drezynie ratunkowej, i w takim przypadku kwalifikacje mechanika maszynowego dla wszystkich kierujących pojazdami nie byłyby potrzebne.
Źle myślę?