Długo zastanawiałem się czy napisać poniższy post, jak również gdzie go umieścić. Na pierwsze pytanie odpowiedziałem "tak", choć wiem że to temat drażliwy, jednak udowadnia on wspaniale moją tezę że proza życia wszystko potrafi zweryfikować.
Miejscem zamieszczenia pierwotnie miał być dział o kolei żuławskiej ale ze względu na uniwersalność tematu, i niejako niechęć do prowokowania jakichś niepotrzebnych polemik, postanowiłem zainstalować go na neutralnym gruncie inszych inszości forumowych.
W
pewnym wątku Kolega Eg smuci się że
wzięli Wilusia z ŻKD a na to Kolega AXEL dyplomatycznie odpowiada
cóż zrobić... każdego szkoda. A ja twierdzę że szkoda to jest gdy krowa w studnię narżnie – ani wody, ani gnoju. Nie ma tu szkody gdyż, paradoksalnie, przemieszczenie Px48-1907 z Żuław na Śląsk wyszło wszystkim na dobre. I o tym dziś będzie.
Gdy Wiluś przybył na ŻKD wydawało się że Żuławiacy dostali kurkę znoszącą złote jajka. Ach, jaka to będzie atrakcja, ach, jakie to setki turystów, ach, jakie to tysiące złotych... Achów nie było nic w stanie zagłuszyć. Jednak kurka okazała się kur...ą która lubi zeżreć potężnie, zaś gdy jej coś z pod ogona wypadnie to nie jest złotym jajem, ba nawet tego na skupie przyjmować nie chcą. Ponadto potrzeba kilku specjalistów - kuropasów do obsługi ptaszyska, których niestety niełatwo znaleźć. Ogólnie
summa summarum wyszedł zamiast jajek - gnojowy interes.
Wielokrotnie powtarzałem że w obecnych realiach polskiego toru wąskiego parowóz ma jednie sens będąc bardzo drogą zabawką dla obrzydliwie bogatego faceta. I tak też było, z tym że ktoś, kto zadecydował o pozyskaniu go na Żuławy, nie zdał sobie sprawy z najistotniejszej kwestii: parowóz musi mieć sponsora który łoży kasiorę na bezpośrednią eksploatację, gdyż w innym przypadku praca nim nie przyniesie zysków, zaś wygenerowanie strat zapewni jak amen w pacierzu. Skąd to wiem – z autopsji, ale nie o tym temat.
Myślę że z owej szkody w związku z którą zapachniało krowim nawozem jednak wszyscy będą zadowoleni. Wszyscy za wyjątkiem miłośników w wieku gimnazjalnym którzy inaczej widzą kolej niż osoby faktycznie za nią odpowiedzialne.
Szkody nie było – stowarzyszeniowa ŻKD odetchnęła z ulgą gdyż Wiluś z racji zaprzestania dostaw ludzi do Nowego Dworu nie miałby raczej zatrudnienia, wszak zamówień na pociągi parowe nie było zbyt wiele, a jeżdżenie ze zwykłymi pasażerami wiązało się ze stratą finansową w stosunku do obsługi pociągów trakcją spalinową.
Kolej w Krośnicach jest zadowolona bo nabyła czynny parowóz którym będzie, jako dobrze finansowana kolej samorządowa, mogła się do woli chwalić ładując w niego samorządowe pieniądze.
Zarobił też pośrednik. Ale taka jest rola pośredników że mają załatwić, dopilnować, skoordynować i za to wziąć kasę aby wszystkie strony transakcji były zadowolone.
Dlaczego dałem tytuł "Podzwonne dla Wilusia"? Nie tylko wiąże się to z symboliczną kwestią "odejścia" parowozu z ŻKD. Dałem taki tytuł z realnego powodu. Wiluś nie jest już Wilusiem. Słynny imienny dzwon został z parowozu zdjęty i przekazany dawnemu właścicielowi u którego zajmie, jak mniemam, zaszczytne miejsce na regale i będzie mu przypominał o parowozie. Jest już po dzwonie.
Czy Px48-1907 w Krośnicach otrzyma dzwon nowy? Czy na dzwonie będą litery A, X, E i L? To życie pokaże. Życie to zweryfikuje. Jak z resztą weryfikuje wszystko.
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon...