Umowa o wolontariat, szkolenie BHP oraz ubezpieczenie skutecznie rozwiązuje problem.
Zgoda, ale to wymaga jednak zaangażowania ze strony operatora. To wszystko trzeba zorganizować, prace jednak należy nadzorować itd. Po co urzędnik miałby się wysilać? Jak będzie konkretna decyzja o reaktywacji, to wyśle pracowników i oni w dwa tygodnie załatwią sprawę - w godzinach pracy i w ramach obowiązków. Poza tym pozostaje kwestia jazd drezyną, których tak łatwo "zalegalizować" się nie da, a za ewentualne szkody operator odpowie jak w przypadku pracownika. To nie jest proste: "Wy się tylko zgódźcie".
A gdyby operator zawarł umowę na piśmie że wyraża zgodę na prace z wolontariuszami na prace na własną odpowiedzialność i ryzyko. Wtedy operator w razie czego nie był by ciągany przez prokuratora.
To raczej nie jest takie proste. Tu chyba wchodzi prawo pracy, które traktuje wolontariusza jako pracownika. A pracodawca nie może zawrzeć z pracownikiem wiążącej umowy o takiej treści.
Jeśli już, to raczej zawarcie umowy czasowego użyczenia infrastruktury w zamian za prowadzenie prac porządkowych. Wtedy wolontariusze byliby na własnych śmieciach i operator mógłby się wykręcić od odpowiedzialności.