Miałem napisać o tym jak było na imprezie która, moim zdaniem, była jedną z ostatnich, jak nie ostatnią na Jędrzejowskiej KD.
O tym jak wszystko, pomimo szczerych starań i wysiłków Organizatora, wyglądało i jechało w stylu iście jędrzejowskim.
O tym, że takiej patologii jeśli chodzi o stan techniczny infrastruktury można się doszukiwać jedynie w kolejkach z kambodżańskich bieda-szybów... ale tego nie napiszę.
Panowie, kto mnie zna, ten wie, że się na takich imprezach nie pojawiam, bo daleko mi do focisty-onanisty, a już jeśli tak się stanie, że na wyjazd się udam, a się stało, to powodem jest chęć zobaczenia kolei i, co ważniejsze, ludzi. I dziś o nich będzie.
Jak widać, już na początku imprezy nastroje były różne. Tu widać trzy odmienne zdania w podstawowej kwestii: czy zacząć od piwa, czy raczej od twardych narkotyków.

Co jednak nie wpływało na wzorową wręcz dyscyplinę na fotostopach.

Inna sprawa, że to też zasługa donośnie wydawanych komend.

Oraz eliminacji nieodpowiednich elementów:
- Boguś, jeszcze ten, ten i... ten. Do piachu!
W międzyczasie można było podywagować na temat właściwych rodzajów trakcji...

...i kondycji infry.

Fotostop na wiadukcie LHSu ujawniał kolejne rozbieżności. Jedni zwartym szykiem poszli górą:

Inni, na luzie, pojechali doliną.

Jeśli zaś chodzi o kwestię taboru, to różnorodność była imponująca.

Jedni korzystali z wagonu serii Fekal tzw. kalarki.

Inni z radością przepełniali cysternę typu Sralls.

Po drodze odnaleźliśmy wrak tupolewa otoczony podobiznami poległych.

I odwiedził nas... no właściwie nie wiem za kogo Andrzej się przebrał, ale śmiesznie wyglądał.

A teraz będzie coś o fotografujących w różnym wieku, z różnym sprzętem i na różnych poziomach.

Było ich jak
mrówków. Łazili wszędzie.

Jedni żeglowali po falach oceanu błota.

Inni na suchym brzegu stosowali taktykę "na wędkarza".

Byli też oddolni partyzanci.

Jak i ci patrzący z góry z prasłowiańskiej gruszy.

Znaleźli się także tacy, którzy starali się stać ponad tym wszystkim.

Jak i tacy, zachowujący nawet w krytycznych sytuacjach spokój prezesa.

Jednak niekwestionowanym królem fotostopów był Stomil Olsztyn.

W Hajdaszku nastąpił mały problem z rozjazdem. Po przedstawionym przez Kolegę Kamila krótkim referacie historycznym dotyczącym wytycznych diagnostyki i poprawnej eksploatacji zwrotnic w przedsiębiorstwie PKP...

...nastąpiło przełożenie tradycyjną siłową metodą na tor prawy. I sprawiedliwy. Oczywiście zachowując najważniejszą zasadę BHP - jeden robi jak się patrzy, reszta patrzy jak się robi.

Na koniec trochę mnie poniosły skrzydła Weny i stwierdziłem, iż zrobię jedną fotkę taką, jak się standardowo robi na takich przejazdach.

Finał jest taki, że tego zdjęcia żałuję. Kładąc się w polu kwitnącego napierdziszka niewłaściwie oszacowałem stan zapszczelenia kwiatów. Prawą rękę mam jak Marynarz Papaj, bo jedna franca mnie użądliła! Musiałem udać się zatem do wagonu aby odkazić ranę, gdzie dowiedziałem się że dylemat z początku posta został, wobec zużycia zapasów piwa, rozwiązany.
-------------------------------------------------------------
Tak jak pisałem - kolej jędrzejowska już umarła śmiercią techniczną. Pojeździ może ten sezon, może jeszcze... Dlatego warto było się wybrać w tę podróż. Ale i tak najważniejszym dla mnie była możność obcowania nie z tą wąską techniką, ale z jej obserwatorami.
Pragnę tu podziękować wszystkim tym fajnym ludziom, z jakimi miałem okazję 11 godzin telepać się w tempie skacowanego ślimaka po tych krzywych świętokrzyskich torach. Mam nadzieję, iż jeszcze nie raz nasze drogi, ups, tory wędrówek kolejowych się splotą.

I to było by tyle słów ewangelicznych na dzisiejszą uroczystość.