Świat kolejek wąskotorowych SMF
19 Maja 2024, 05:29:44 *
Witaj
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
w6 i... Rp 1: Profil 750mm.pl na facebooku
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: W obliczu końca - część 2 - ludzie  (Przeczytany 73227 razy)
Ariel Ciechański
Administrator
*****
Długość toru:: 973 m

W terenie W terenie



WWW
« Odpowiedz #140 : 17 Października 2017, 23:13:17 »
0

na szczęście nie byłeś recenzentem 

E tam :p. Zaordynowałbym trochę popraweczek . Zwłaszcza w piśmiennictwie... Odwalam tylko artykuły, gdzie sam autor jedyne co wie, to że musi za wszelką cenę cokolwiek opublikować Chichot.
Zapisane

Pozdr.<br />CAr.<br />
Kucyk
Minister
******
Długość toru:: 4304 m

W terenie W terenie


Bimbrownik wąskotorowy


« Odpowiedz #141 : 13 Marca 2018, 16:35:45 »
+7

Lekki OT uczynię dziś:

Wszędzie gdzie się chce osiągnąć cel w więcej niż jedną osobą potrzebna jest władza. Ktoś, kto będzie zarządzał, wyznaczał kurs, ustawiał pracę, pilnował jakiegoś porządku, wreszcie segregował obowiązki, nagradzał i karał. Jak kierowca w aucie, przewodnik wycieczki, dyrygent w orkiestrze czy kapitan na jachcie. No niestety rządy są potrzebne i nawet w pełnej, nowoczesnej i prawdziwej demokracji jest kasta rządzących, bo nie ma innej technicznej możliwości realizacji działań w grupie. Oczywiście, szlachetne idee jak egalitaryzm, są godne jak największego propagowania, jednak do pewnej cienkiej, nieprzekraczalnej linii, bo uwaga – następnym stadium demokratyzacji jest zniesienie władzy, ale wtedy wkraczamy w destrukcyjną anarchię.

Dziś kolega podesłał mi dyskusję prowadzoną między miłośnikami o stosunkach na linii szefostwo – wolontariusze, która rozgrywa się na pewnym publikatorze. Mniejsza o to co tę dysputę powoduje, ale przedstawiona jest tam sytuacja w której jedni (szefowie) zadanie wymyślili, a inny (wolontariusze) mają je wykonać, co budzi u piszącego pewnego rodzaju negatywne odczucia. Pada tam dość charakterystyczne stwierdzenie: uważa On że skoro ktoś, szczególnie społecznik, ma coś wykonać, to powinien mieć możliwość decydowania co się będzie robić.

Niestety, tak nie do końca jest, bo mamy z jednej strony wewnętrzną potrzebę bycia zauważonym i wysłuchanym, rzekłbym: ważnym, ale z drugiej mańki jest też proza życia która sprawia że, tak jak pisałem, aby osiągnąć cel trzeba kogoś, kto na bębnie będzie wybijał rytm wiosłowania czy też aktywizował załogę batem.

Mówiąc o tym że powinna być zachowana zasada równości trzeba też zastanowić się jaki jest cel działań poszczególnych osób, bo być może dla jednych jest to odległa wizja wielkiego przedsięwzięcia mającego przynieść w perspektywie lat korzyści, a dla innych dobra zabawa dzisiejszego popołudnia. I teraz w zależności od opcji różne są priorytety, jednak, no niestety, te wizje o dalszym zasięgu są zazwyczaj ważniejsze a przy okazji niestety mniej atrakcyjne na tę chwilę, stąd konieczne jest aby ktoś jasno i nieustępliwie określił co robimy, choć to się nie wszystkim podoba. Inaczej zamiast działań drużynowych ku bramce przeciwnika będzie latanie po boisku i zabieranie sobie nawzajem piłki.

Piszę to, bo wielokrotnie byłem świadkiem sporów na podobnych płaszczyznach które to waśnie skutecznie potrafiły rozmontować cały powiązany na cienkie sznurki więzi łączących hobbystów organizm który może i bez ręki, z gorączką, trochę ślepy i kulejący ale jeszcze działał. Wiecie, czasem takie właśnie przeświadczenie o tym że skoro się wkłada społecznie swe siły w jakąś organizację, to ma się prawo do decydowania było wyjątkowo destrukcyjne bo przedkładało własne emocje jednostki nad działanie całego zespołu. Jeśli ktoś to rozumie, to będzie potrafił zaakceptować fakt, że działając w zespole nie na wszystko będzie miał wpływ, a czasem trzeba zwyczajnie zagryźć język i choć się nam to nie podoba, wykonać jakiś ruch w wierze że jest on jednak potrzebny.


Na koniec najprawdziwsza historia którą życie napisało. Pewne stowarzyszenie ratujące zabytek opierało się na wolontariacie i niby wszystko na zewnątrz było o.k., wewnątrz fajnie się pracowało, dyskutowało, kłóciło, może i wesoło było, ale z upływem czasu pozytywną energię zastąpiła zła aura konfliktów. Aż któregoś dnia w prezesie coś pękło. Zebrał więc wszystkich społeczników i rzekł:

- Koniec zabawy. Daję wam do wyboru: albo przychodzicie tu do pracy i robicie co trzeba, albo wasze miejsce jest za… - I tu wskazał zniszczone ogrodzenie siedziby.

Spowodowało to ogromne wzburzenie, poleciały teksty o niszczeniu dorobku, zamordyzmie i nieszanowaniu człowieka, prezes pozostał jednak nieugięty. Większość odeszła. Wszystko wskazywało że szef zaorał jakąkolwiek inicjatywę i to już koniec.

Po kilku latach, kiedy owe stowarzyszenie zyskało ogromną pozycję a także, choć nie miało już zbyt wiele wspólnego ze społecznikostwem, wielki szacunek wśród hobbystów, podczas spotkania przy złotym trunku, zapytałem prezesa co było źródłem sukcesu.
Odpowiedź która padła była jak uderzenie pioruna.

- Pogoniłem wszystkich tych co nosem kręcili, zostało nas kilku konkretnych którzy mieli siłę, chęci oraz możliwości i stąd sukces. Po prostu pozbyłem się balastu który niby teoretycznie dawał jakieś korzyści, ale uspokajanie, godzenie, głaskanie i wszelkie dopieszczanie go aby chciał działać angażowało więcej środków niż się z ich pracy uzyskiwało.

Była to jakże szczera, bolesna a zarazem prawdziwa synteza naszego polskiego pojęcia wolontariatu. Pojęcia wypaczonego, nie wiem – przez nasze geny, przez okresy zniewolenia, przez jakieś narodowe kompleksy? Z resztą czy to ważne wobec faktu że w opisanym przypadku przywrócenie właściwych relacji szef-pracownik (choćby i wolontariusz) nie tylko pozwoliło na osiągniecie celu ale zapobiegło rozpadowi związku.
Zapisane

Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke)
Vincent
Nowicjusz
*
Długość toru:: 41 m

W terenie W terenie



« Odpowiedz #142 : 13 Marca 2018, 21:20:54 »
0

Święte słowa
Zapisane
prof_klos
Mechanik
***
Długość toru:: 284 m

W terenie W terenie


WWW
« Odpowiedz #143 : 13 Marca 2018, 21:33:30 »
+2

Łatwo to mawiać, trudno wykonywać, a kto to wykona w pełnej konsekwencji często zostanie uznany w obiegu plotek jako łajdak skończony, lecz te działania docenia się dopiero po latach. I po latach ludzie tacy zbierają szacunek jakże należny już wcześniej. Bo emocje muszą opaść. Zawsze.

A zasada, którą należy się niezmiernie kierować brzmi:
"Lepiej mieć trójkę prawdziwie oddanych ludzi, niż tuzin bumelantów/karierowiczów/przygodników".

Na wąskie każdego ściągała pasja, każdy chciał jechać na szlak, by podciąć krzaki. Bo robiąc to wpadała wielka frajda - jazda. Ale przecież w szopie zalegać potrafi, a nawet zalega zawsze więcej pracy całosezonowej. A babranie się w smarze jest dla wielu mniej atrakcyjne, niestety.
Zapisane

Filozofia sztuką życia...!
brok
Zawiadowca
****
Długość toru:: 423 m

W terenie W terenie


WWW
« Odpowiedz #144 : 14 Marca 2018, 14:45:51 »
+4

(...)

Na koniec najprawdziwsza historia którą życie napisało. Pewne stowarzyszenie ratujące zabytek opierało się na wolontariacie i niby wszystko na zewnątrz było o.k., wewnątrz fajnie się pracowało, dyskutowało, kłóciło, może i wesoło było, ale z upływem czasu pozytywną energię zastąpiła zła aura konfliktów. Aż któregoś dnia w prezesie coś pękło. Zebrał więc wszystkich społeczników i rzekł:

- Koniec zabawy. Daję wam do wyboru: albo przychodzicie tu do pracy i robicie co trzeba, albo wasze miejsce jest za… - I tu wskazał zniszczone ogrodzenie siedziby.

Spowodowało to ogromne wzburzenie, poleciały teksty o niszczeniu dorobku, zamordyzmie i nieszanowaniu człowieka, prezes pozostał jednak nieugięty. Większość odeszła. Wszystko wskazywało że szef zaorał jakąkolwiek inicjatywę i to już koniec.

Po kilku latach, kiedy owe stowarzyszenie zyskało ogromną pozycję a także, choć nie miało już zbyt wiele wspólnego ze społecznikostwem, wielki szacunek wśród hobbystów, podczas spotkania przy złotym trunku, zapytałem prezesa co było źródłem sukcesu.
Odpowiedź która padła była jak uderzenie pioruna.

- Pogoniłem wszystkich tych co nosem kręcili, zostało nas kilku konkretnych którzy mieli siłę, chęci oraz możliwości i stąd sukces. Po prostu pozbyłem się balastu który niby teoretycznie dawał jakieś korzyści, ale uspokajanie, godzenie, głaskanie i wszelkie dopieszczanie go aby chciał działać angażowało więcej środków niż się z ich pracy uzyskiwało.

(...)

Nie chce tutaj umniejszać roli, czy podważać kompetencji owego prezesa ALE,
pytanie czy sukces nie został osiągnięty w dużej mierze dlatego, że szlak tej wąskotorówki przebiega
na obrzeżach wielkiej metropolii?

Oczywiście jestem za komercjalizacją kolejkowych przedsięwzięć, bo ile można "rzeźbić w gównie"
siłami wolontariuszy. Tylko w niektórych lokalizacjach bez społecznej pracy może być krucho.

Kolejna kwestia to sposób zarządzania tym/kim co mamy.  Wiem, że nie jesteśmy w Japonii tylko w Polsce,
gdzie Janusz Biznesu zarządza kadrami przez magiczne słowo znane z Psów Pasikowskiego "w...".
Tylko, że czasy się mocno zmieniają i związku z tym nie tędy droga, ALE nie chce mi się o tym gadać...
Zapisane

Najpiękniejsze są takie podróże,
Które pamięć na zawsze zachowa,
Gdy dziewczyna jest piękna nad podziw,
A kolejka wąskotorowa...
Kucyk
Minister
******
Długość toru:: 4304 m

W terenie W terenie


Bimbrownik wąskotorowy


« Odpowiedz #145 : 31 Maja 2018, 14:49:13 »
+5

Opowiem Wam dziś tak około-tematycznie o pewnej kwestii związanej ogólnie z ludźmi skupionymi wokół jakichś idei, czyli tak trochę o nas samych będzie. Do popełnienia tego wpisu skłoniła mnie wczorajsza dłuuuga rozmowa z dawno niewidzianym przyjacielem, który opowiedział mi swoją historię zawierającą pewną gorzką prawdę. Prawdę której być może często nie jesteśmy do końca świadomi, albo staramy się o niej nie mówić…

Pewne stowarzyszenie zajmujące się pojazdami militarnymi prowadzone było przez charyzmatycznego emerytowanego wojskowego. Nic więc dziwnego, że panował w nim iście żołnierski dryl, co może nie każdemu się w pełni podobało, jednak w żadnym stopniu nie przeszkadzało to w prężnym prowadzeniu działalności i w pozyskiwaniu konkretnych, wartościowych ludzi oddanych pasji drużynowego odbudowywania śmiercionośnych machin. Prezes-wojak miał żelazną zasadę że wszelkie niesubordynacje przeciw zakazowi boczenia się jednych na drugich czy kopania się po kostkach załatwiał krótko i boleśnie nie pozwalając na dalszy ich rozwój.

Któregoś jednak dnia prezes nie obudził się – odszedł we śnie na wieczną wartę. Zastąpił go jego przyjaciel i wieloletni działacz stowarzyszenia – człowiek wiekowy, wzbudzający powszechny szacunek. Osoba o wielkiej szlachetności, gołębim sercu i spojrzeniu tak mądrym i szczerym, że każdy kto go poznał, choćby przed chwilą, bez zastanowienia byłby w stanie powierzyć mu swoje życie czy majątek - tak wielką siłą dobroci i prawości emanował opisywany.

Niestety, w krótce po zmianie przywódcy coś zaczęło się psuć. Atmosfera stawała się ciężka od wzajemnych kosych spojrzeń, podszeptów, podziałów… Niby na zewnątrz wszystko grało jak przedtem, ale w środku tego stowarzyszenia następował proces gnicia i rozpadu organów. Ci sami ludzie którzy jeszcze przed paroma miesiącami szli ramię w ramię przeciw przeciwnościom losu podążając równym szeregiem w marszu do celu, dziś stawali naprzeciw siebie. Stało się wreszcie tak, że wartościowi działacze (w tym mój wczorajszy rozmówca) opuścili bractwo ogarnięte wzajemnymi waśniami nie chcąc by ich z całą tą sytuacją identyfikowano.

W pewnym momencie walka między poszczególnymi frakcjami polegająca na wzajemnych złośliwościach typu chowanie narzędzi, czy też „zajmowanie” a właściwie „okupowanie” przez jakąś ekipę danego pojazdu uniemożliwiła fizyczne funkcjonowanie, gdyż by można dany sprzęt naprawiać, konserwować czy nawet przestawić przedtem należało stoczyć z innymi społecznikami bitwę przynajmniej na słowa. Zaowocowało to degradacją maszyn. Nie ma co dalej opowiadać tego story, bo przecież każdy wie jak takie boje wyglądają i co powodują.

Ale co z tym dobrym człowiekiem o którym pisałem na wstępie, a który stanął u steru? Nic. Był uważany przez jednych i drugich za guru, żaden: czy to od tych, czy od tamtych złego słowa na niego nie powiedział, i ci z przed i zza linii demarkacyjnej całkowicie uznawali jego przywództwo, szanowali ogromną wiedzę i wykonywali polecenia.

Problem jednak polegał na tym, że te polecenia z racji łagodnego usposobienia prezesa nigdy nie dotyczyły regulacji stosunków międzyludzkich, gdyż prawdopodobnie, jako mądry człowiek zdawał sobie sprawę że jeśli by poruszył te drażliwe kwestie niczym zapalnik w bombie, nastąpiła by eksplozja i otwarta wojna totalna, zaś by rozbroić ładunek musiał by przeprowadzić radykalna czystkę do której po prostu nie był zdolny. Wiecie – wyrzucić wszystkich na kopach „za bramę” a następnie wpuszczać tylko tych co na klęczkach pisząc krwią własną się zobowiążą, że nigdy więcej nie będą tworzyć polityki i podziałów.

Czemu to napisałem? Może ku przestrodze, a może ku refleksji że niestety tak ten świat jest skonstruowany, iż nawet wśród największych ideowców musi być ktoś, kto mając ku temu predyspozycje i cały czas obserwując otoczenie pełni rolę surowego żandarma, i nie dlatego aby gasić pożary międzyludzkich relacji – bo jak już się pali, to znak że jest za późno, ale by do takich zapalnych sytuacji w ogóle nie dopuszczać.

Miłego świętowania wolnego czwartku!
Zapisane

Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke)
andrzej84
Zawiadowca
****
Długość toru:: 432 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #146 : 02 Sierpnia 2019, 21:06:32 »
0

No szkoda, a ciekawe co będzie w nowelizacji. Czy jest po co tam do kogoś jechać próbować coś załatwić dla wąskich torów ?


A tak przy okazji, na ile rzuciłem okiem na te rozporządzenia  to niekoniecznie wsparto koleje wąsk., a wręcz odwrotnie.

Przykład w 2004 roku, maszynista pojazdów trakcyjnych jeśli chodzi o wymóg kategorii wzroku mogła być to kat. II w przypadku kolei wąsk. ( dla badań wstępnych bez korekcji wzroku )

Podczas gdy w 2014 roku już tego wyłączenia nie ma.

Co więcej wymóg badania wzroku ( na badaniach wstępnych ) bez korekcji aby w przypadku osób, które nie były dotychczas zatrudnione na danym stanowisku kolejowym to jakiś absurd. Bo gdy taka osoba już jest pracownikiem to na badaniach kontrolnych/okresowych już jest dopuszczalna korekcja.  Czasy mamy jakie mamy, kompy są w koło, sam mam już nie najlepszy wzrok ale po to są okulary/soczewki z których może korzystać "wieloletni" pracownik,... a nowicjusz będzie skreślony .

Myślę, że przynajmniej w przypadku kolei wąskotorowych powinno być wyłączenie traktujące równo nowicjuszy tzn. dopuszczające korekcję wzroku. I to nie dotyczy tylko maszynisty ale i innych stanowisk gdyż w tej chwili na wielu jest wymagana kat. I wzroku bez korekcji na badniach wstępnych wg. tych rozporządzeń, a to absurd dziś niebezpieczniejsze jest poruszanie się hulajnogą niż "ciuchcią".

Oczywiście nie mówię aby dopuszczać osoby z naprawdę jakimiś poważnymi wadami, i jak to jest faktycznie na klejach wąsk z tym wzrokiem czy rzeczywiście tak jak wydaje mi się że zrozumiałem po analizie rozporządzeń ?

Z tego co się orientuje w Niemczech ( skąd często czerpiemy wzorce ale chyba tylko te złe ) nawet na kolej normalną są dopuszczani kandydaci w okularach.
Zapisane
2xm
Minister
******
Długość toru:: 1560 m

W terenie W terenie



« Odpowiedz #147 : 02 Sierpnia 2019, 22:01:02 »
0

Cytuj
I wzroku bez korekcji na badniach wstępnych wg. tych rozporządzeń, a to absurd dziś niebezpieczniejsze jest poruszanie się hulajnogą niż "ciuchcią".
Spokojnie, jak nie spełniasz warunków na maszynistę Lxd2, to zawsze możesz zostać pilotem Dreamlinera
Cytuj
Tolerowany zakres wady refrakcji (czyli krótko- lub nadwzroczności) to od -6 do +5 dioptrii - wcale niemało. Soczewki kontaktowe lub okulary są jak najbardziej dopuszczalne, tak samo jak widzenie jednooczne, czyli dobry wzrok tylko w jednym oku. W przypadku astygmatyzmu przepisy dopuszczają wadę do 2 dioptrii.

W kwestii słuchu wystarczy, gdy z dwóch metrów wyraźnie słyszymy szept. W przeliczeniu na specjalistyczne badanie (tzw. audiometrię) oznacza to ubytek rzędu 35dB przy częstotliwości 500, 1000 i 2000 Hz.
https://www.pasazer.com/news/5840/raport,zdrowy,jak,pilot.html

Cytuj
Bo gdy taka osoba już jest pracownikiem to na badaniach kontrolnych/okresowych już jest dopuszczalna korekcja.
Ostrzejsze kryteria na starcie mają akurat pewien sens, bo wady wzroku lubią się powiększać wraz z wiekiem. Co wtedy? Zwolnić pracownika, na którego szkolenie wydano niemało pieniędzy? Branie tylko zdrowych kandydatów zwiększa szanse, że delikwent zdąży dopracować do emerytury, zanim wzrok mu się posypie. Tyle, że to powinna być ewentualnie decyzja pracodawcy, a nie sztywny wymóg prawny.

Cytuj
Z tego co się orientuje w Niemczech ( skąd często czerpiemy wzorce ale chyba tylko te złe Mrugnięcie ) nawet na kolej normalną są dopuszczani kandydaci w okularach.
Pogański kraj, pogańskie obyczaje. Tam nawet jeżdżą kolesie z protezą nogi.
Zapisane

Podejrzewam, że u źródła tej wiadomości kryje się czyjaś kpina, bardziej lubiana w Polsce niż uznanie dla prób postępu (...).
MBd1-138
Młotkowy
**
Długość toru:: 109 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #148 : 02 Sierpnia 2019, 22:33:32 »
0

 Szkoda czasu, idę spać. Jak Ktoś ma jakiś problem w tym temacie, to niech się odezwie na priv-a.
« Ostatnia zmiana: 02 Sierpnia 2019, 22:41:47 wysłane przez MBd1-138 » Zapisane
Kajetan
Dyrektor
*****
Długość toru:: 560 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #149 : 05 Sierpnia 2019, 19:32:25 »
0

Co więcej wymóg badania wzroku ( na badaniach wstępnych ) bez korekcji aby w przypadku osób, które nie były dotychczas zatrudnione na danym stanowisku kolejowym to jakiś absurd. Bo gdy taka osoba już jest pracownikiem to na badaniach kontrolnych/okresowych już jest dopuszczalna korekcja.  Czasy mamy jakie mamy, kompy są w koło, sam mam już nie najlepszy wzrok ale po to są okulary/soczewki z których może korzystać "wieloletni" pracownik,... a nowicjusz będzie skreślony .

Od dawna mam hipotezę że taki zapis to skutek lobbingu związków zawodowych maszynistów. Chodzi o to żeby maksymalnie utrudnić napływ "nowych" do branży. Analogicznie jak to swego czasu było u adwokatów i jeszcze pewnie w paru innych zawodach.

Jest to jedyne spójne wytłumaczenie tego paradoksu jakie przychodzi mi do głowy.
Zapisane
Kucyk
Minister
******
Długość toru:: 4304 m

W terenie W terenie


Bimbrownik wąskotorowy


« Odpowiedz #150 : 06 Sierpnia 2019, 22:01:08 »
0

Trochę popełnię OT o wymogach o których traktuje powyższy post.

Piszę dopiero dziś, bo starałem się odnaleźć ciekawy biuletyn Centrum Naukowego Medycyny Kolejowej z lat 70 gdzie opisano skutki eksperymentu polegającego na liberalizacji wymagań zdrowotnych dla kandydatów na stanowiska kolejowe. Niestety, nie znalazłem pisma, stąd streszczę je z pamięci: po pewnym czasie po złagodzeniu wymogów dla nowych adeptów nastąpiła seria zdarzeń w których często pojawiającym się źródłem były właśnie niedostatki, nazwijmy to percepcji.
W skrócie: ktoś czegoś nie dojrzał, czy nie zakumał w porę o co chodzi i się zrobiło niebezpiecznie. Dość rozległą częścią opracowania były badania starych pracowników, które dowodziły że ich stan zdrowia był porównywalny z tym który mieli ci nowi co narozrabiali, a czasem był nawet dużo gorszy.
Autorzy materiału wysnuli wniosek, z którym z resztą później w pełni się władze zgodziły zaostrzając wymogi dla świeżaków, że jednak w procesie poznawania nowych obowiązków wyostrzone zmysły są niezbędne. Dalej już, starym wiarusom, pewne reakcje na dane sytuacje przychodzą automatycznie. I tak już zostało.

Jeszcze na koniec takie dictum acerbum skierowane do tych którzy utyskują że tak trudno zostać kolejarzem: panowie, zawód maszynisty został tak już częściowo zderegulowany że to, co się obecnie dzieje budzi uzasadniony wkurw u fachowców. Likwidacja szkół technicznych (kolejowych) doprowadziła do sytuacji że zaczęło brakować kadr, zatem ustawodawca, pod naciskiem "kolejarzy" w garniturach, zamiast wesprzeć kształcenie, stwierdził że aby prowadzić pociągi o tak zaawansowanych systemach kontroli niepotrzebny jest wykwalifikowany rzemieślnik - mechanik - maszynista, ale operator kontrolujący sprzęt.

Tylko że na normalnym torze rzeczywiście tak jest że prowadzący pojazd ma tylko gałeczką ruszać i patrzeć co mu komputer pokazuje.
A na wąskim wciąż się na lokomotywie wozi skrzynkę narzędziową. Tylko, niestety, ta skrzynka nie służy za dodatkowe siedzenie, o czym mało kto już wie...
Zapisane

Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke)
2xm
Minister
******
Długość toru:: 1560 m

W terenie W terenie



« Odpowiedz #151 : 06 Sierpnia 2019, 23:19:12 »
+1

Wiesz, teoretycznie dobrze dobrane okulary czy soczewki niwelują "niedostatki percepcji" spowodowane niewielką czy nawet umiarkowaną wadą wzroku. Z tego założenia wychodzą regulacje lotnicze - pilot nadal ma wszystko widzieć. Po prostu może w tym celu latać w okularach (zresztą i tak często zaleca się korzystanie z porządnych okularów przeciwsłonecznych chroniących oczy przed ostrym światłem i promieniowaniem UV).

Podejrzewam jednak, że pewnym problemem w praktyce mogłoby być nieprzestrzeganie obowiązku jazdy w okularach. To zresztą tak jak z kierowcami. Niektórzy mają wpisany nawet taki obowiązek do prawa jazdy, niby na ogół zakładają, ale właśnie "na ogół" - jak zapomną czy zgubią, to jeżdżą bez (oczywiście dopóki mniej więcej widzą drogę przed sobą).
Zapisane

Podejrzewam, że u źródła tej wiadomości kryje się czyjaś kpina, bardziej lubiana w Polsce niż uznanie dla prób postępu (...).
andrzej84
Zawiadowca
****
Długość toru:: 432 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #152 : 07 Sierpnia 2019, 10:49:18 »
0

No i koło się zamyka, kolejki do zamknięcia idą choćby ze względu na brak pracowników.

Raz, gdzie w dzisiejszych czasach bądź już za chwilę ledwo przędące koleje wąsk. znajdą pracowników którzy zechcą przyjść na taką choćby świętokrzyską kolejkę za marne pensum w stosunku do tego co oferuje "kolej normalna". Nawet zakładając iż nowy zarządca da lepsze warunki niż obecne to o nowych pracowników będzie raczej trudno bądź będzie to niemożliwe. 

No i jeszcze maja jeździć na skrzynce z narzędziami których mają wiedzieć jak użyć, ja wiem dobrze by było aby tak to działało, ale szczerze jaki głupi sie zgodzi przyjść za mniej, a mieć więcej obowiązków i siedzieć w brudnej robocie bez nowoczesnych systemów, maszyn torowych itp. itd.

Przypominam że wyśrubowane warunki zdrowotne nie dotyczą tylko kierujących pojazdami ale i innych stanowisk też.

Zwłaszcza że za chwilę i na normalnej kolei będzie też zapewne "jadka" o czym dowiemy się tutaj:

https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/ile-osob-pracuje-na-polskiej-kolei-93038.html

Dlatego na niektórych kolejach wąsk. jakimś ratunkiem mogłoby być jednak odpuszczenie ze wyśrubowanych norm zdrowotnych tak aby ludzie działający przy kolejkach ( ale jak pisałem nie ze znacznymi wadami lecz w okularach w rozsądnym zakresie ) mogli legalnie działać i być zatrudnionym na tych kolejach, gdyż wśród ludzi wspierających kolejki są osoby które nadawałby się na przyuczenie bądź już ogarniają temat ale jak się na nich popatrzy to 3/4 z nich ma okulary - a jest ich niewielu, a i tak i pewnie akurat ten w okularach zdecydowany by był aby pracować na stałe na kolei wąsk. za te 5 lat gdy będzie brakowało ludzi do pracy i za pieniądze które ta kolej oferuje, a tu zonk.
Zapisane
Paweł Niemczuk
Administrator
*****
Długość toru:: 1840 m

W terenie W terenie



WWW
« Odpowiedz #153 : 07 Sierpnia 2019, 13:52:46 »
+1

I z całej tej dyskusji, a zwłaszcza z wypowiedzi Kuca wynika, że prowadzenie lokomotywy na wąskim torze, zwykle z prędkością nieprzekraczającą 30 km/h jest bardziej wymagające, niż pilotowanie A380...
Zapisane
Kucyk
Minister
******
Długość toru:: 4304 m

W terenie W terenie


Bimbrownik wąskotorowy


« Odpowiedz #154 : 07 Sierpnia 2019, 18:10:02 »
+2

Pawle, no tu właśnie tkwi szkopuł że dla większości maszynista jedynie prowadzi pociąg. A tylko nieliczni wiedzą że prowadzenie pociągu jest wisienką na torcie. Bo maszynista - to ktoś. Musi mieć wiedzę, umiejętności, osobowość i właściwą postawę moralną.

Do samego uruchamiania pociągu nie są te cechy jakoś szczególnie przydatne.
Do zatrzymania - trochę bardziej.
Do opieki nad powierzonym mieniem - wskazane.
Do przekazania swej wiedzy następcom - potrzebne.
Do stanowienia przykładu najwyższej klasy fachowca wzbudzającego szacunek - niezbędne.

Ale kogo we współczesnym świecie to obchodzi? W świecie, gdzie kartę pływacką można zrobić korespondencyjnie.
Zapisane

Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke)
Paweł Niemczuk
Administrator
*****
Długość toru:: 1840 m

W terenie W terenie



WWW
« Odpowiedz #155 : 08 Sierpnia 2019, 02:00:39 »
+2

Rzecz w tym, drogi Kucu, że dyskusja nie jest o brakach w wyszkoleniu, co, przynajmniej w wąskotorowych warunkach, wyssanych z dupy wymaganiach zdrowotnych. Że żeby zostać sobie wąskotorowym maszynistą trzeba mieć lepsze zdrowie, niż do pilotowania A380. Proszę mi tu nie obracać pociągu końcówką
Zapisane
2xm
Minister
******
Długość toru:: 1560 m

W terenie W terenie



« Odpowiedz #156 : 08 Sierpnia 2019, 02:05:56 »
+4

Cytuj
do pilotowania A380
Do BYCIA KAPITANEM. Bo kapitan - to ktoś. Musi mieć wiedzę, umiejętności, osobowość i właściwą postawę moralną.
Zapisane

Podejrzewam, że u źródła tej wiadomości kryje się czyjaś kpina, bardziej lubiana w Polsce niż uznanie dla prób postępu (...).
Kajetan
Dyrektor
*****
Długość toru:: 560 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #157 : 08 Sierpnia 2019, 21:48:28 »
+2

Paweł, zgadzam się z Tobą w 100%.

Okulary wynaleziono jakieś 500 lat temu Chichot

Podam odwrotny przykład. Jestem elektrykiem. Mam uprawnienia (Eksploatacja + Dozór) do 30 kV. Dużo. Można jedną złą decyzją czy niedopatrzeniem zabić kogoś na miejscu. Dosłownie. W zeszłym roku u jednego z klientów tamtejszy pracownik wszedł do celki w rozdzielni 6 kV na którą przez pomyłkę ktoś podał napięcie. Przez dwa dni umierał w szpitalu.

Tymczasem szkolenia i egzaminy na takie stanowiska, nie czarujmy się, jest to jedna wielka kpina. Nawet słynna w Warszawie szkoła Cosinus je oferuje.

No ale cóż, elektrycy nie mają związku zawodowego a komisje egzaminacyjne powołuje nie SEP tylko stosowne ministerstwo. I potem te komisje rozdają świadectwa.

No ale może jakbyśmy wyłączyli w Polsce prąd i zażądali własnego samorządu decydującego o przyjmowaniu do zawodu, jak architekci czy adwokaci... ba! Powiedzieli że to wynika wprost z konstytucji (jak niegdyś adwokaci)... A potem ustalilibyśmy wymagania z czapy (oczywiście w imię bezpieczeństwa ludności) oraz kwoty przyjęć do zawodu (bo przecież musimy dbać o poziom usług) połączone z obowiązkowymi składkami na SEP... Możliwe?

A teraz powiedzcie mi czym to by się różniło od statusu architektów/pośredników nieruchomości/notariuszy/adwokatów/maszynistów?
Zapisane
Kucyk
Minister
******
Długość toru:: 4304 m

W terenie W terenie


Bimbrownik wąskotorowy


« Odpowiedz #158 : 08 Sierpnia 2019, 22:20:51 »
-1

Rozwinę dziś offtopowy temat badań lekarskich dla personelu lotniczego, bo dość dobrze obrazuje on skąd się zmiany biorą. Swą wiedzę w tym poście pozyskałem od Kolegi Piotra W. (nazwiska nie podam, bo RODO) który przez 30 lat zajmował się nadzorem nad personelem w lotnictwie cywilnym. Sam Piotr W. (bo RODO) posiada też klika licencji pilota w różnych „specjalnościach”.

Kiedy przewoźnikami lotniczymi były wyłącznie firmy państwowe nikt nie liczył się z kosztami. W owych czasach reżim utrzymania wzorowego stanu zdrowotnego personelu pokładowego stanowił priorytet i nikt nie zamierzał tego stanu kwestionować. Ktoś stwierdził, że owszem technikę możemy rozwijać, ale w sytuacji krytycznej zawsze najważniejszy jest czynnik ludzki. I to zarówno gdy technika zawodzi, jak i wtedy gdy błąd ludzki wynikający ze złego stanu zdrowie może spowodować problemy.

Piloci i reszta personelu pokładowego dwa miesiące w roku musiała spędzać na obozach treningowych, w różnych sanatoriach i na badaniach gdzie monitorowano stan zdrowia. W przypadku najmniejszych wątpliwości zarządzano dalsze diagnozowanie i, oczywiście, leczenie. Dopiero gdy zdrowotność pracownika była całkowicie pewna kierowany był na szczegółowe badania dopuszczające do pełnienia funkcji.

Dopuszczenia wydawały tylko dwa specjalistyczne ośrodki w kraju – Główny Ośrodek Badań Lekarsko-Lotniczych i Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej. Tam znajdowali się specjaliści i dedykowane pracownie dzięki którym istniała pewność co do tego że wszystko jest ok. Mało tego – lekarze zatrudnieni w tych jednostkach musieli mieć specjalne przygotowanie lotnicze!

Ten stan trwał aż do gwałtownego rozwoju tanich przewoźników a właściwie do spopularyzowania dzięki nim latania samolotami i rozwoju napędzającej ogólny rynek masowej turystyki. Tani przewoźnicy jak wiadomo tną koszty. Aby być konkurencyjnym przewoźnicy narodowi też muszą to robić. Największa zaś pozycja w kosztach to koszty osobowe…

Tutaj dodatkowym stymulatorem obniżenia wymogów zdrowotnych było wejście Polski do UE i konieczność dostosowania przepisów. I to nie tych „lekarskich”, ale dotyczących konkurencji. Otóż aby realizować zasadę równości w dostępie do rynku i równych zasad prowadzenia działalności gospodarczej, firmy niezależnie od wielkości musiały mieć narzucone jednakowe standardy. I tu kryje się owe „równanie do dołu”. Wielcy przewoźnicy mają możliwość dbania o zdrowie personelu, mali – nie. Zatem narzucenie wyśrubowanych norm zdrowotnych było by ukrytą formą dyskryminacji tych małych.

Kolejna sprawa to ogólnoświatowy trend aby w ramach redukcji kosztów przechodzić z zatrudniania pilotów etatowych na system kontraktowy gdzie lotnik jest samozatrudniony, stąd koszty utrzymania jego stanu zdrowia, jak również koszty badań spoczywają na nim samym. Koszt badań okresowych pilota wykonywanych prywatnej przychodni posiadającej certyfikat, wynosi 500 zł (EKG, wzrok, cukier, wywiad ogólny). Kiedyś cały cykl obozów kondycyjno-rehabilitacyjnych i badań specjalistycznych na symulatorach, w różnych komorach, etc. wynosił ok. 15 tys. zł. Takie obciążenie dla Kowalskiego nie jest dopuszczalne stąd zmiany.

Obecnie przepisy wymagają aby pracodawca zatrudniając pilota otrzymywał zaświadczenie od lekarza że nie ma on przeciwwskazań do wykonywania zawodu. Nie obchodzi pracodawcy zaś czy w rzeczywistości tak jest, nie obchodzi także inwestowanie - kształtowanie kondycji zdrowotnej pracownika, gdyż jest on na kontrakcie, czyli jak wykona swą pracę to się przewoźnik z nim żegna. Kiedyś było to normą, wszak każdemu zależało na jak najzdrowszym własnym personelu, który nie tylko na zwolnieniach nie będzie siedział, ale również jeszcze przez długie lata będzie tyrał i bardachy nie narobi.

Tym sposobem mamy jak mamy – na pilota mniejsze wymagania niż na maszynistę, z drugiej strony to nie II WŚ gdzie bystre oko pilota było najważniejszym przyrządem – dziś w większości systemy nawigacji, kontroli i zabezpieczenia zastępują te niezastąpione drzewiej ludzkie zmysły. I nie jest to tylko wynikiem cięcia kosztów, ale również doświadczenia lekarzy, bo okazało się pod naporem tych przepisów o równouprawnieniu w prowadzeniu działalności, że i ten trochę mniej zdrowy też może latać bezpiecznie.

I lotnictwo nie jest tu osamotnione – na niemieckich kolejach maszynista pociągów wysokich prędkości może mieć słabe oczy. Nic dziwnego: raz, że jest ETCS i wydzielone torowiska po których nic nie biega, dwa że przy 200 km/godz. i tak niewiele już można zrobić kiedy się coś zobaczy. Natomiast maszynista pracujący w ruchu podmiejskim nadal musi mieć sokoli wzrok.

Podsumowując: myślę że niezależnie od zmian w przepisach ci którzy mają kiepskie zdrowie, i tak na wąskie nie przyjdą. Bo jak napisał Kolega Andrzej tam nie ma pieniędzy, a ja dodam że nie ma perspektyw. Nie zmieni się to dopóki na kolejkach wciąż będzie modne utyskiwanie że nie ma funduszy zamiast dążenia do zmiany tego stanu poprzez realną pracę tych, od których te koleje zależą, ale to już całkowicie inny temat.
Zapisane

Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke)
Kajetan
Dyrektor
*****
Długość toru:: 560 m

W terenie W terenie


« Odpowiedz #159 : 08 Sierpnia 2019, 23:12:50 »
+2

Janek, ale co to ma do pyrkania WLs40 po pętli wokół miejskiego parku?

Nie idealizuj "nie liczenia się z kosztami" i "dbania o personel" bo w tym samym systemie doprowadzono do katastrofy na Okęciu (1980 r.) oszczędzając na remontach silników do tego stopnia, że samolot z wibrującym silnikiem wypuszczano do lotu przez Atlantyk...

Ja też mógłbym stwierdzić że lekarz dopuszczający do pracy na stanowisku elektryka musi mieć specjalne przygotowanie elektryczne. Bo tak i już.

A całe to gadanie o "kiepskim zdrowiu" jest bez sensu w sytuacji gdy jedynym problemem jest niedostateczny wzrok, który banalnie łatwo skorygować patrzałkami.

I żeby była jasność. Nie chodzi o młodzieńcze mokre sny o siedzeniu za nastawnikiem, bo z tego etapu większość z użytkowników TZF dawno już wyrosła. Chodzi o prozaiczny problem braku kadr.
Zapisane
Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines
theme for 750mm.pl based on bisdakworldgreen design by jpacs29
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!