2xm
|
|
« Odpowiedz #21 : 26 Października 2009, 16:14:05 » |
0
|
Moim skromnym zdaniem cała ta dyskusja o "turystyczności" nie trafiła jak do dotąd w cel... Jak na razie jest to akademickie dzielenie włosa na czworo, które zaczyna tracić jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. To, że ktoś jechał w jedną stronę kolejką, a potem przesiadł się na rower/statek/własne nogi nie oznacza, że jego przejazd nie miał charakteru turystycznego. Podobnie jak fakt, że na końcu podróży było jezioro/morze/ognisko z kiełbaskami. Istotne jest, z jakiego powodu zdecydował się na skorzystanie z usług kolejki. Czy wybrał ją jako optymalny środek transportu (najszybszy/najbardziej komfortowy/najtańszy), czy uznał to za jedną z (być może dodatkowych) atrakcji turystycznych. W efekcie np. na "żuławce" będą dwie grupy pasażerów: dominująca - turyści, dla których ważny jest sam fakt przejazdu kolejką i marginalna - czyli ci, co nienawidzą autobusów, boją się stania w korkach itd. Inny przykład: trasa Żnin-Biskupin-Wenecja - czy tam pasażerowie wybierają kolejkę, bo nie da się dojechać we wspomniane miejsca szybciej/wygodniej/taniej? - Nie, oni traktują przejazd kolejką jako jedną z atrakcji, choć zapewne "celem" podróży jest Biskupin (jako najbardziej znana atrakcja w okolicy). Tu pojawia się różnica między koleją "normalną" i turystyczną: Przejazd wąskotorówką (Żuławską, Gryficką, Gnieźnieńską czy Bieszczadzką) to odpowiednik przejazdu pociągiem parowym z Poznania do Wolsztyna - dla jednych jest to zwykła podróż, a dla innych atrakcja turystyczna... Wszyscy oni jadą tym samym pociągiem. Teraz tylko od działu marketingu przewoźnika zależy, czy będzie dążył do zwiększenia grupy "turystycznej" poprzez np. utrzymanie trakcji parowej i oryginalnego malowania oraz wyposażenia wagonów, czy też skoncentruje się na "zwykłych" pasażerach skracając czas przejazdu i poprawiając komfort poprzez wymianę taboru na nowoczesny. Może też dążyć do utrzymania swoistej równowagi tak, aby każdy znalazł coś dla siebie, czego zresztą wszystkim życzę.
|