Mając nadzieję na oglądanie kolejnych fotek z Przasnysza wyszedłem z założenia: "Umiesz liczyć - licz na siebie"... i osobiście pojechałem pooglądać i zdjęcia porobić.
Więc poniżej mała fotorelacja:

Jak widać Przasnysz kwitnie... na torze zaraz za zwrotnicą leży płyta żelbetowa, zaś dalej szlak porastają chaszcze do pasa albo i lepiej.

Dalej widać zestawiony skład na czele którego stoi Lidka, która nadyma się jak balon... pewnie puchnie z dumy, że na czele tak zacnego pociągu stoi.

Niestety pod tą maską radości, widać, że Lydce jest chyba jednak smutno, gdyż jedno oczko ktoś jej wyłupił.

Na szczęście silnicy chroni dzielna kłódka...

Czy aby skutecznie, skoro jest założona jedynie na jedno oczko i można łatwo zajrzeć do środka?
Przyjrzyjmy się więc wagonom:

Widać, że niedawno jechały... a przynajmniej w zeszłe chwastokosy


Widać, nie próżnują tutaj... tu drugi stopień usprężynowania dzielnie młóci co koła skoszą...

Pierwszy wagon zaprasza nas do środka uniżając przed nami swój stopień...

I otwierając drzwi...

W progu wita nas przystrojona podłoga... widać w dobie dbania o zieleń miast kwiatów inne precjoza sypie się gościom pod nogi...

Rozdzielnia wręcz prosi nas, abyśmy spróbowali rozpalić oświetlenie wagonu...

Oj jakoś się nie zapaliło... czemu się nie świeci?... O oprawki pouciekały... może ich poszukamy...

O... jedna ze wstydu pod krzesło się schowała...

Pewnie bała się, że każemy jej chuchnąć i wyjdzie na jaw kto tyle trunków na wąskim torze obalił...

Inna poszła do przedziału grzewczego... pewnie za potrzebą (wszak między piwem a moczem różnica wynosi paręnaście minut)...

Biedaczka pomyliła się... przecież przedział WC jest po drugiej stronie korytarza... no cóż miejmy nadzieję, że chociaż rozporka nie zapomniała rozpiąć...

Niektóre ławki nie chcą jednak sprawdzać, czy oprawka po powrocie będzie miała sucho w kroku i profilaktycznie przyjmują takie pozy, aby zajęcie ich kolan było niemożliwe.

jeszcze tylko rzut oka czy aby sprzęg hamulcowy dobrze spięty... widać nowoczesne połączenie bezprzewodowe...

Podobnie i konstrukcja wagonu... widać na wzór konstrukcji lotniczych tu walczy się o każdy zbędny gram...
Przejdźmy się jednak do Lxd2... wszak tak smutno stoi osobno, nieśmiało dwa kroki za składem...

Nieśmiało, lecz z otwartymi klapami nas wita.

Chwali się swym alternatorem...

... oraz sprężarką... lecz cóż to... cóż za perwersja... sprężareczka bezwstydnie tak bez osłony?

To pewnie dlatego, że chciała swą chłodnicę ukazać (zachęcić mnie tym samym, aby w stosownym wątku coś o chłodnicach skrobnąć)...

W kabinie widać, że wszystkie przyrządy pomiarowo-kontrolne na miejscu..

Tylko zamontować bezpieczniki i możemy odpalać... nawet fotel już na mechanika czeka..

Lecz gdzie te bezpieczniki... może upadły na podłogę... lecz znaleźć ich nie mogę... oj to chyba jednak dziś nie pojedziemy.