Dla osób które nie znały osobiście, postaram się przedstawić pokrótce postać Pana Grzesia.
Urodził się w 1946 roku. Koleją i transportem szynowym interesował się od najmłodszych lat. Już na początku lat 50-tych w wieku kilku lat zdarzało mu się z rodzicami przeczekać wiele minut na przystanku tramwajowym w oczekiwaniu na przyjazd nowoczesnych na owe czasy wagonów generacji N stanowiących wtedy nowość w Poznaniu. W kolejnych latach rozwijał swoją pasję dzięki Ojcu - z którym zaczął zbierać nieliczne wtedy i z trudem zdobyte modele kolejowe. Już w latach 80-tych był posiadaczem kilku makiet kolejowych własnej budowy. Gdy powstał w Poznaniu - Klub Modelarzy Kolejowych, on stał się wkrótce jego członkiem. Poza modelarstwem uczestniczył także w organizowanych przez PKMK imprezach z cyklu "Parowozem po Wielkopolsce" czy też "Nostalgia za parą". Na początku lat 90-tych założył pierwszy w Poznaniu sklep modelarski zajmujący się sprzedażą głównie modeli kolejowych "SEMAFOR". Jego namiot z modelami oraz literaturą kolejową był nieodłącznym elementem każdej wystawy kolejowej odbywającej się rok rocznie na torach stacji Poznań Starołęka. To właśnie w SEMAFORZE kupowałem swoje pierwsze numery "Parowozika" później "Świata Kolei". Sklep zaprzestał działalności w połowie lat 90-tych. Pan Grzegorz interesował się także żywą koleją. Swój wkład wniósł m.in. w odbudowę wagonu motorowego MBxc1-41 tzw. Ryjka pojawiając się często w ZNTK Poznań i fachowym okiem odkrywając wszelkie niedoróbki techniczne. Pomagał także przy sprowadzeniu do Zakładów Cegielskiego parowozu Borsig. Gdy na jesień 1994 roku "Ryjek" rozpoczął jazdy na Maltance, Pan Grzegorz znalazł się wśród przyjętych na 1/10 etatu członków KMK pracujących w MPK i obsługujących wszelkie jazdy tego wagonu. Myślę że jako kierownik pociągu zaliczył na Malcie 70 - 80% wszystkich kursów "Ryjka". Jako osoba bardzo otwarta, potrafił godzinami snuć historie kolejowe pasażerom Maltanki. To dzięki niemu wiele dzieci po raz pierwszy przejechało się w kabinie maszynisty. Historia "Ryjka" była opowiadana przy każdej jeździe z taką samą pasją. Dzięki temu Pan Grzegorz zyskiwał sympatię wszystkich pasażerów - część z nich stała się przez to stałymi klientami kolejki. A kto wie - może i w czyjejś głowie udało mu się jemu zaszczepić bakcyla kolejowej pasji.
Poza tym zajmował się On także budową drezyn wąskotorowych (na tor 600 mm) a także remontem taboru stanowiącego własność KMK. Dzięki codziennej pracy w firmie ROOLEX udawało mu się po godzinach wykonywać na profesjonalnych maszynach wiele elementów taboru. Pomagała mu w tym cała firma. Dzięki temu zakończono m.in. remont wagonu ratunkowego z kolejki witaszyckiej, zbudowano cysternę, odremontowano wagon osobowy Bxhi znany choćby z czerwcowego zlotu w Białośliwiu (w remoncie tym pomogły także warsztaty MPK Poznań przy ul. Gajowej). Pan Grzegorz pomagał także czynnie w organizacji przejazdów w Białośliwiu w 2000 i 2001 roku m.in. poprzez oczyszczanie linii z krzaków, a potem jazd w charakterze kierownika pociągów. Zapewne wiele osób pamięta go także z imprez na wąskich torach odbywających się w Wielkopolsce w tym okresie czasu.
Niestety po kilku latach Pan Grzegorz zaprzestał pracy w MPK Poznań (ponad rok później wycofano z Maltanki Ryjka). Wkrótce przeszedł na emeryturę. Ale i tam nie zagrzał długo miejsca. Udało mu się zdobyć zatrudnienie na 1/2 etatu w gminie Krzywiń gdzie pracował jako dozorca, maszynista, kierownik pociągu na kolejce parkowej w Cichowie. Praca ta podobnie jak na Malcie sprawiała mu wiele przyjemności. W ciągu jednego dnia potrafił w lilipucich wagonikach przewieść dziesiątki pasażerów. Dzięki jego serdeczności i kolejowym gawędą ludzie go kochali i z chęcią powracali w to miejsce. Niestety latem 2011 roku kolejka zaprzestała działalności a on powrócił do Poznania.
Wkrótce znalazł jednak dla siebie nowe zajęcie na budowanej przez grupę pasjonatów, kolejce ogrodowej (w skali 1:10) w jednej spod poznańskich miejscowości.
Koledzy w Poznańskiego KMK mieli możliwości spotkania się z nim podczas walnego zebrania członków w niedziele 12 lutego br. Grzegorz jak zwykle gawędził wesoło ze wszystkim, snuł plany na przyszłość. Niestety większość z nas widziała go wtedy poraz ostatni. Zmarł tydzień później, prawdopodobnie w niedziele w swoim mieszkaniu na poznańskim deptaku. Serce nie wytrzymało .....
Jego nagła śmierć zaskoczyła wszystkich. Został pochowany 25 lutego br. na cmentarzu w Skórzewie k./Poznania przy ulicy nomen nomen Kolejowej. Już nigdy nie przemierzymy z nim trasy "Maltaniki" słuchając historii o Ryjku, o babciach dowożącym nim kury i jajka na targ, o ludziach dojeżdżających do pracy. Już nigdy nie pochyli się na żadną makietą. Już nigdy nie usłyszymy jego radosnego okrzyku ODJAZD na stacji Białośliwie. Jednak Pan Grzesiu na zawsze pozostanie w naszej pamięci, jako osoba dla której pasja kolejowa była czymś, czym potrafił się dzielić ze wszystkimi, i zarażać nią nawet najmłodszych. Pocieszające jest to, że tam gdzie teraz spoczywa Pan Grzegorz w oddali słychać przejeżdżające pociągi..... Żegnaj !!