Na Górnym Śląsku zwrot "kolejka wąskotorowa" tępimy systematycznie od 20 lat każdemu jednemu systematycznie powtarzając i stosując metodę zdartej płyty: "kolejkę to masz, gościu, co najwyżej na dywanie w salonie". Dziania te konsekwentnie przez lata wspierali też urzędnicy miejscy. I te 20 lat dało efekt: raczej nieczęsto spotykamy w kontekście GKW słowo "kolejka". I uważam, że podobną metodę powinni stosować wszyscy(*) pozostali zarządcy kolei wąskotorowych w Polsce. W myśl zasady: nikt nie będzie cię szanował, jeśli nie szanujesz się sam. A poważnie mówiąc: "kolejka" to coś małego, nieznacznego, śmiesznego, niebudzącego poważania i respektu. Kolej zaś, to, panie dziejku, moc, potęga i powaga. I to działa. Wyeliminowanie z obiegu (przynajmniej w kontaktach z samorządami oraz kontrahentami) słowa "kolejka" w sposób zauważalny zmieniło podejście do sprawy.
(*) Za wyjątkiem "Ciuchci retro ekspress" - dla nich to już za późno....
Jakbyś mi w myślach czytał :-). Takich może nieco mniej drastycznych przykładów nazw jest więcej. Generalnie, to dobry temat do poruszenia na planowanym Kongresie entuzjastów i przyjaciół kolei.