Hm, widzę że nie da się wyedytować poprzedniego posta, tak aby dopisać do niego to i owo? Trudno, zatem napiszę w nowym poście.
Do Wolsztyna przybyłem dnia 2 maja o świcie. Już na samym wstępie przywitała mnie nieznośna ulewa nie słabnąca ani na chwilę. Pociąg specjalny do Międzychodu wyruszył zgodnie z planem. Szum toczących się kół zagłuszał mocny łomot kropli wody, uderzającej o burty wagonu, oraz miarowa praca silnika parowego. Było zimno, co dało okazję do widowiskowego przetestowania ogrzewania parowego. Dzięki temu spod wagonów zaczęła wydobywać się wspaniała para, a co za tym idzie, także specyficzny "parowozowy" zapach.
Linia z Międzyrzecza do Międzychodu (a konkretnie odcinek Wierzbno - Międzychód), pomimo nieużytkowania (PLK już chyba w ogóle przestało utrzymywać ten odcinek), wydawała się w miarę dobrze utrzymana. Roślinność za mocno nie wybiegała w skrajnię, natomiast stacja w Międzychodzie cieszyła oko przyciętą trawą i ogólnym porządkiem. Jedynie dziesiątki gałązek i liści na wagonach i parowozie świadczyły o tym, że linia nie jest już "jeżdżona" tak, jak dawniej...
Międzychód - piękna stacja węzłowa, "odcinana" po trochu przez lata. Niegdyś odchodziły stąd pociągi w czterech kierunkach:
- w stronę Rokietnicy (przez Pniewy), zamknięty około 2002 roku;
- w stronę Szamotuł (przez Chrzypsko Wielkie), częściowo przejezdny i użytkowany do Sierakowa jeszcze rok temu;
- W stronę Zbąszynia (przez Trzciel, Prądówkę), zamknięty w 1992 roku, zaś do niedawna używany jeszcze na odcinku do Łowynia;
- W stronę Wierzbna, skąd można (wciąż) jechać na Zbąszyń, Rzepin, Gorzów Wlkp...
Ponure wrażenie sprawiały niedawno unieważnione semafory kształtowe, oraz zabite nastawnie. Lejący deszcz spotęgował wrażenie, że ta kolej już umarła. Pogoda jednak pozwoliła poczuć jakby pewną rutynę. Pociąg przyjechał, wszyscy biegiem czmychnęli ze stacji, lokomotywa niemal samotnie rozpoczęła manewry... Bo najpiękniejsza jest kolej końca, kolej schyłku i zachodu, gdy czujesz, że będąc obok jesteś już częścią historii. Chociaż może uda się uchronić węzeł Międzychód przed zagładą, to jednak nigdy nie będzie to już to samo, jak wówczas, gdy wyprawiano stąd pociągi do Zbąszynia przez Trzciel (z rewelacyjną prędkością rozkładową wynoszącą kilkadziesiąt km/h), lub do Poznania przez Rokietnicę.
Jako jedyny chyba udałem się na szlak, aby sfotografować pociąg między Międzychodem a Wierzbnem. Przemokłem do suchej nitki, musiałem później odwiedzić miejscowy market, w którym nabyłem parasol i suchą odzież oraz buty

Po powrocie do Wolsztyna miałem już dość pogody. Wciąż lało, końca nie było widać, dlatego też zabrałem się do domu... Może i żal, gdyż dnia następnego ponoć świeciło słońce, zaś mnie w Łodzi przywitała jeszcze większa ulewa, niż tam, w Wielkopolsce.
No cóż, wystarczy tych wywodów. Na koniec obiecanych kilka zdjęć. Proszę bardzo i pozdrawiam ciepło!