Powiem tak: z jednej strony nie zazdroszczę Wam. Mało co jest, dużo więcej nie ma, perspektywy niepewne.
Ale z drugiej zazdroszczę. I to jak cholera. Tego bycia swego rodzaju pionierem. Radości dawania nowego życia czemuś, co, jak się wydawało, kipło na zawsze. Choćby ten pierwszy po x-nastu latach przejazd przez most. Albo widok toru w miejscu, gdzie dni temu parę była ziemia, czy jakieś śmieci. A teraz tor. Prawie, jak nowy! Robicie coś z niczego. Życzę całym serduchem powodzenia, wytrwałości i przychylności lokalnych. Lokalnych władz i lokalnych lokalsów
