Wracając do Półksiężyca, w naszym towarzystwie mówiło się, że należy do "Klubu Fotografujących Inaczej". Znane były przypadki wchodzenia osobnika w różne ciekawe miejsca, a nawet np. na semafory (chyba w Kańczudze), żeby jego ujęcie było jedyne w swoim rodzaju. Tu przypomina mi się anegdota (nie wiem, z jakiej imprezy, ale powszechnie znana): fotostop, na łące obok toru pasie się krowa. Wszyscy grzecznie ustawiają się w rzędzie, ale krowa uparcie stoi zadem do miłośniczego towarzystwa. Ktoś wpada na pomysł, żeby podejść do zwierzęcia, złapać za łańcuch i ustawić w bardziej reprezentacyjnej pozie, ale nikt nie chce ryzykować chodzenia po zaminowanym terenie, a tym bardziej spotkania w cztery oczy z rogatym zwierzem. I wtedy ze strony Półksiężyca pada słynne "Panowie! A może by tak spróbować z krową od tyłu?"
* * *
Dawno temu, kiedy kolejki cegielniane toczyły się wolno po krzywych torach, odwiedzałem moją ulubioną cegielnię w Kolosach niedaleko Wiślicy. Jak na zwykły wiejski zakład pracy, panowała tam przyjazna atmosfera, nikt nie szukał problemów w robieniu zdjęć na terenie zakładu, czy przejażdżce WLs-ką na wyrobisko...
Jako maszynista pracował tam wtedy gość nazywany przez resztę załogi "Gargamelem". Czy był choć trochę podobny do pogromcy Smerfów możecie ocenić sami, choć na zdjęciu nie widać jego głównego atrybutu w postaci raczej niekompletnego uzębienia:
