Czesc wszystkim

Chcialbym przedstawic wiersz, ktory napisalem na lekcje jezyka polskiego, o kolejce waskotorowej. W stylu ma byc podobnym to fraszki "Na lipe" Jana Kochanowskiego, w ktorej autor liryczny wciela sie w postac drzewa (tutaj wciela sie w ciuchcie). Miejscami sa aluzje do inwokacji oraz epilogu z "Pana Tadeusza". Jest 12-zgloskowcem, ma na celu idealizacje kolejki i przeciwstawienie jej nieustannemu pospiechowi zycia codziennego. Powiedzcie, co o tym sadzicie!
(A tak przy okazji: czy ma ktos jakis pomysl, jak by poprawic te beznadziejne rymy "poniose-odniose", "znajdziesz-odnajdziesz"? Nie jest to wcale proszenie o pomoc przy odrabianiu pracy domowej, bo ten wiersz juz oddalem poloniscie

)
Dokądże się spieszysz, miły podróżniku?
Nie dosyć ci zgiełku, nie dosyć ci krzyku?
Wszak świat ten szalony ku zgubie się chyli
Przez ten swój pośpiech ciągły; ten się nie myli
Kto ci tak powie. Czemu więc nie przystaniesz
Lecz wciągnąć się dajesz w opętańczy taniec?
Zatrzymaj się, zobacz: ja na ciebie czekam.
Gdy ktoś do mnie wstąpi, nigdy nie narzekam.
Wstąp więc i ty, spocznij, a ja cię poniosę
W kraj twych lat dziecinnych, w kraj marzeń odniosę.
Tam, gdzie wśród pól rośnie gryka jak śnieg biała,
Panieńskim rumieńcem dzięcielina pała.
W moim wagonie nie doznasz nigdy trwogi,
Nie dokuczy ci upał ani mróz srogi,
Bo we mnie pokój i odpocznienie znajdziesz,
I utraconą radość z życia odnajdziesz.
A ja cię w Gaje Arkadyjskie powiodę
Wśród Pól Elizejskich będziesz miał osłodę
I po codziennym harowaniu niczym wół
Zaśniesz, uśpiony lekkim stukotem mych kół.