Cóż, jestem pozbawiony złudzeń. Zostanie rozebrany zarówno odcinek Pińczów - Wiślica jak i każdy inny który ktokolwiek rozebrać zechce.
Nawet nie chcę odnosić się konkretnie do wypowiedzi Kucyka („po co?”), Phinka („nie da rady”), OnlyBreslau („tak już jest w tym świecie urządzone „), Kalito („to byśmy teraz mieszkali w jednym wielkim śmietniku”).
Ogólnie powiem, że będąc miłośnikami (w sensie ludźmi kochającymi kolej, obojętnie czy mikolami czy pracownikami) reprezentujemy jakiś wycinek całości, czyli narodu polskiego (sorry za górnolotność - jest uboczna w stosunku do logiki mojego wywodu). I doskonale widać że jesteśmy próbką reprezentatywną tego czym jest nasz kraj: niby 6-7 krajem w europie pod względem ludności, ale karłem politycznym, ekonomicznym i kulturowym. Polish jokes robią furorę i słusznie.
Dlaczego przegramy? Otóż:
1. nie potrafimy wykazać inicjatywy. Zamiast powiedzieć „ta kolejka może być zalążkiem turystyki w martwym regionie” mówimy „ ten region jest martwy, więc rozbierzmy kolejkę”. Każde stwierdzenie „życie pokaże, życie zweryfikowało” jest świadectwem bierności! My nie wiosłujemy w nurcie, my się dajemy ponieść, raz na mieliznę, raz do wodospadu...
2. udowadniamy typowo polską schizofrenię - w niedziele rano na mszę, potem do monopolowego, na koniec bijatyka. Przykład jaskrawy ale mający wyrazić, że Kucyk i Phinek (których znam osobiście, reszty nie) na co dzień swoją pracą udowadniają, że jak się zaprzeć to da radę, ale na forum, nie wiadomo czemu, postulują za rozebraniem ich zdaniem nieprzydatnych kolejek. W szerszej perspektywie „kocham kolejki, działam na kolejce, ale tylko mojej, inne najlepiej zaorać”. Być może przy okazji, wykazujemy się również typowo polskim podejściem, a mianowicie „jak utopimy inną kolejkę, to ewentualne pieniądze do podziału zostaną podzielone na mniej części i oczywiście moja kolejka dostanie więcej” tudzież „jak wolontariusze nie będą mogli działać tam bo kolejka będzie zlikwidowana, to przyjdą działać do mnie bo u mnie kolejka jeszcze jest”
3. nie potrafimy wzajemnie się wysłuchać. Emibe i ja mówimy „nie inwestujmy ani grosza, zadbajmy tylko o to, żeby zachować ciągłość szlaku, choćby był rozkradziony, podtopiony i zarośnięty”, Kucyk i inni odpowiadają „po co inwestować 8-10 milionów - żeby mikole mogli porobić fotki?” - Panowie, z taką dyskusją nasze miejsce jest w polityce, tam będziemy mieli sobie równych. Gdzie tu jest odpowiedź na zadane pytanie? Nie ma! jest tylko pokrzykiwanie każdy sobie.
4. nie dociera do nas, że rozebranie szlaku Pińczów - Wiślica nie jest odosobnionym przypadkiem, kompletnie bez wpływu na inne kolejki. To jest jak najbardziej fragment całości: 'walki' o zachowanie naszego kolejowego dziedzictwa. Każdy rozebrany fragment szlaku i zezłomowany wagon będzie dodatkowym argumentem, na rzecz tych którzy potem powiedzą „nie zawracajcie nam głowy, rozebraliśmy ten szlak, tamten szlak to i Piaseczno albo Rogów albo dowolny inny możemy rozebrać, ziemia dalej się kręci”. Gdybyśmy 'walczyli' każdy 'uratowany' fragment szlaku byłby argumentem dla nas: „że dało się uratować tamten szlak, to da się również ten!” Takie argumenty nie tylko przemawiają do innych, one również motywują albo demotywują nas samych!
5. nie potrafimy czerpać z doświadczeń innych. Osobiście zwiedzałem dużo kolejek na 'zachodzie' i wielokrotnie spotykałem się z opinią, że trzeba było tylko przeczekać zły okres. We Francji to było 10-15 lat temu - zamykali szlaki, starali się je likwidować. Teraz są na etapie odbudowywania wiaduktów na 150 metrów długich i 70 metrów wysokich. Jedyne co powinniśmy teraz robić, to pilnować żeby dewastacja nie postępowała dalej. Bo za kilka lat pieniądze będą. Będą też turyści, wolontariusze i ogólne zainteresowanie naszym dziedzictwem. A my co? Bez perspektywy jutra, widzimy że dziś się nie da i na zawsze niszczymy...
6. jesteśmy podzieleni nawet w obrębie tak wąskiej pasji jaką jest miłość do kolei. Tak jak pisałem w poprzednim poście: jeśli wśród miłośników brak jest chęci po prostu zachowania tego co jest (powtarzam: bez żadnej inwestycji), a wręcz są głosy za rozbieraniem i złomowaniem, to kto ma bronić tych kolejek? Znowu będziemy mówić, że na zachodzie 'to mają' ale zapomnimy, że sami głosowaliśmy za tym, żeby rozebrać to co mieliśmy...
7. Ci którzy nas reprezentują, są najbardziej znani i najwięcej robią (Kalito - moderator, Phinek - działacz rogowski i moderator, Kucyk - czynny maszynista parowozowy) są za zniszczeniem niektórych fragmentów sieci wąskotorowej. Nie wiem czy wynika to z ich zblazowania, lepszej niż my - szaraczki - wiedzy i doświadczenia czy czegokolwiek innego, ale wiem że nie rokuje to dobrze...
i tak można by kontynuować litanię jeszcze długo i tym samym wpisać się jako kolejny punkt do powyższej listy, jako typowo polski narzekacz...
Mógłbym również starać się „przeczołgać”

Kucyka i zadać mu pytanie: a czy skoro życie zweryfikowało, że uruchomienie odcinka Tarczyn - Grójec nie podniosło atrakcyjności kolejki to czy należy go rozebrać zgodnie z tym co mówi o odcinku Pińczów - Wiślica? Jeśli tak, niech powie to głośno, jeśli nie, niech uzasadni w czym ten akurat fragment torów jest lepszy od tamtego fragmentu skoro oba życie negatywnie weryfikuje?
Ale nie będę nalegał, wierzę bowiem, że w skrytości jest za obroną każdego kawałka torów, a to co pisze wynika z przekory i chęci dyskusji. Oby tak było!
I na koniec: Kucyku, Phinku, Kalito - ten wywód nie jest do Was personalnie. On jest do nas wszystkich!