Jeśli Kucyk może, to ja też poopowiadam trochę o swoich wakacyjnych podróżach po niemieckich kolejkach. Jest co oglądać, a przepaść cywilizacyjna między nimi a nami jest jak stąd do ruskich i nazad.
Też w tym roku niemieckie kolejki zwiedzałem (Joehstadt, Freital, Redebeul), i jak łatwo się domyślić, również stan taboru zrobił na mnie niemałe wrażenie (mimo, że już byłem "zaszczepiony" zeszłoroczną wizytą w Zittau ;-))
Ale mam wrażenie, że Niemcy to inna cywilizacja - np na kolejce Joehstadt - Steinbach, jest sobie stacyjka Schloessel, a na niej stoi sobie (oprócz paru wagonów i koparki szynowej) zwyczajny transporter. Niby nic specjalnego, ale stoi on przy drodze i załadowany jest szynami (dłuższymi od niego). Na fotkach sprzed paru lat, jakie oglądałem przed wyjazdem, też tam stał. I też były na nim szyny. Chyba nie dokładają ich tam co parę dni, nie? ;-)
W Joehstadt jest
parowozownia. Na zewnętrznych prapetach okien szopy są
skrzynki z kwiatami. W ogóle, kwiaty to tam powszechna ozdoba budynków kolejowych, takich jak
wieża wodna, czy
mały dworzec na stacji pośredniej.
Ale wracając do parowozowni: okna w niej nie były brudniejsze niż te, które mam w domu (żonka nawet specjalną fotkę popełniła, coby to pokazać), a w środku stał wygaszony
parowóz. Dotknąłem go, a ręka moja pozostała czysta.

Nie wierząc własnym oczom, pogłaskałem go jeszcze parę razy po poręczach i skrzyni wodnej a moja ręka nadal była czysta!! (Z moim samochodem ta sztuczka by nie przeszła ;-))
Kucyk pisał o pajacowaniu na przejazdach. Na kolejkach, które odwiedzałem, było różnie. Niekiedy kierpoć musiał wyjść i
pomachać chorągiewką, a w innych miejscach były
przejazdy strzeżone z pełną automatyką (widzieliście coś takiego na 600tce w Polsce? Bo ja jakoś nie kojarzę....)
Generalnie, w porównaniu do Polski, mam wrażenie, że niemieckie kolejki ociekają pieniędzmi. Każda ma po kilka sprawnych parowozów, co najmniej jeden skład wagonów modernizowanych, którymi się na codzień (czytaj: codziennie) wozi turystów (częściej niż raz na dzień), a oprócz tego z wagonów stojących na stacjach można złożyć kilka pociągów zabytkowych: osobowych, towarowych i towarowych z
wagonami retro na transporterach.
I nigdzie nie widać kolorowych boczniaków a'la "ciuchcia retro express cimcirimci" ;-)
Jak już bawimy się w opowieści, to pozwolę sobie opowiedzieć krótką historię kolejki Joehstadt - Steinbach:
Otóż w latach 80. władza NRD postanowiła, że kolejka to przeżytek i musi zniknąć. Zerwano tor, jeden z wielu mostów zabrał helikopter, a stacja w Joehstadt została zlikwidowana przez zbudowanie bloku z wielkiej płyty pomiędzy parowozownią a budynkiem dworca, co dobrze widać na
googlomapie.
Po upadku komuny kolejka została odbudowana, ale niestety blok został. Jak widać, poradzono sobie z tym: oblot składu w Joehstadt odbywa się z pomocą małego diesla, który ściąga wagony za stację (a właściwie lekko nimi rusza i pilnuje, coby do samego Steinbach się nie skulały), bo tor, na jaki wjeżdża pociąg
kończy się ślepo pod płotem okalającym podwórko rzeczonego bloku.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem...
