Pomysł świetny i perspektywiczny, ale 64‰ adhezyjnie?
Niemcy eksploatowali odcinki nawet do 66,6 ‰ (Suhl–Schleusingen w Turyngii - istnieje, jest przejezdna i ma zostać przywrócona do ruchu jako kolej muzealna - lokalnie nachylenie sięga nawet 70,6 ‰). Pochylenia miarodajne powyżej 60 ‰ mają też Rübelandbahn, Rennsteigbahn i Hunsrückbahn. Wszystkie wymienione linie miały pierwotnie odcinki zębate, jednak przebudowano je na adhezyjne już w drugiej połowie lat '20, gdy do eksploatacji weszły odpowiednio mocne parowozy (min. pruskie T 16.1 - czyli na polskie odpowiednio TKw1 przed i TKw2 po wojnie). Linie te z powodzeniem eksploatowane były przez całe dekady - zarówno w planowym ruchu pasażerskim jak i towarowym, w trakcji parowej, spalinowej (min. wyposażone w dwa silniki szynobusy serii VT 98) jak i elektrycznej (Rübelandbahn z nietypowym jak na Niemcy napięciem 25 kV, 50 Hz).
A to wszystko i tak niewiele w porównaniu z liczącym niecałe 3 km odcinkiem Pöstlingbergbahn w austriackim Linzu o nachyleniu... 116 ‰.
Tak więc od strony technicznej "dasie". A co na to UTK to już inna kwestia.
PS
A na deser filmik z podjazdu Boppard - Emmelshausen (Hunsrückbahn).
https://www.youtube.com/watch?v=1YV03beuUvQ