Na kolejach wąskotorowych (i tramwajach w dużej mierze też) położono lagę najpóźniej na przełomie lat 60. i 70. XX wieku.
Chyba już w latach '50 i dotyczyło to całego szynowego transportu lokalnego (a więc normalnego toru również). Generalnie od początku peerelowcy planiści zakładali stopniowe przejmowanie tego typu przewozów przez transport drogowy. Kolej miała się skoncentrować na masowych przewozach towarowych, intensywnym ruchu aglomeracyjnym i szybkich połączeniach pomiędzy głównymi ośrodkami. Tyle, że na początku nawet nie bardzo potrafiono określić perspektywę czasową takiej zmiany, bo transport drogowy był bardzo słabo rozwinięty i dopiero należało zbudować fabryki, w których te tysiące autobusów i ciężarówek miałoby zostać wyprodukowanych (oraz zbudować drogi, po których miałyby jeździć). Kolejne lata to konsekwentne odraczanie wyroku spowodowane "obiektywnymi trudnościami na odcinku motoryzacji". Kolej lokalna (również wąskotorowa) pozostawała niezastąpiona, choć już decyzje o nieprzekuwaniu niektórych sześćsetek na 750 mm miały stanowić pierwszy krok do ich możliwie szybkiej likwidacji.
Przy czym paradoksalnie to właśnie wąskotorówki jako odrębne technicznie i organizacyjnie stosunkowo najmniej cierpiały z powodu tej tymczasowości. Mogły przynajmniej jakoś zdobywać dostosowany (no powiedzmy) do ich specyfiki tabor - w przeciwieństwie do normalnotorowych lokalek, na które z zasady trafiały lokomotywy i wagony zdegradowane z linii głównych - często mocno przestarzałe lub kompletnie niedostosowane do potrzeb takich przewozów. (Stąd całkowity brak lekkich wagonów motorowych.)
Wprowadzenie do eksploatacji L45H, czy transporterów było, moim zdaniem, raczej dziwnym pomysłem ludowej ojczyzny, która, z jednej strony, uważała koleje wąskotorowe za przeżytek i stawiała na motoryzację i najchętniej by je zamknęła, z drugie - wywaliła kasę na tabor, a z trzeciej znów - infrastrukturę pozostawiła raczej na pastwę losu nie angażując się zbytnio w nic co by wykraczało poza bieżące utrzymianie (ale i tu też czasem zdarzały się dziwne akcje pt. kompletna wymiana nawierzchni w Mławie).
No, jednak wprowadzenie transporterów na ogół wiązało się z solidną naprawą czy wręcz wymianą nawierzchni. A inwestowano dlatego, że likwidacja (choć planowana) cały czas pozostawała dość trudną do wyobrażenia przyszłością. Więc tu i teraz trzeba było jakoś to ogarnąć. Przy czym system zarządzania i zamówień powodował, że często były one dokonywane w sposób nie do końca przemyślany lub/oraz procedura była na tyle długotrwała, że realizacja następowała już w zupełnie innych realiach.