PiotrS
|
|
« Odpowiedz #4 : 06 Maj 2021, 08:20:09 » |
+3
|
Kiedyś, tj. 10 lat temu wdałem się w polemikę z kolegą z pracy (nie mającym żadnego związku z kolejnictwem i muzealnictwem kolejowym), który podczas weekendowego objazdu Górnego Śląska odwiedził z rodziną skansen w Rudach. Padały określenia, że "totalne złomowisko", "jak można coś takiego pokazywać", "żadnych opisów", "nędza" itd... Długo i z dużą dozą wyrozumiałości tłumaczyłem mu jak funkcjonują muzea kolejowe, z czym związane jest utrzymanie eksponatów, ile to mniej więcej kosztuje i z czym się wiąże. Chyba trochę do niego dotarło.
Ja się z wszystkich takich kompleksów wyleczyłem po odwiedzeniu Muzeum w Strasshof, bądź co bądź największego i najważniejszego muzeum kolejowego w Austrii, na którego zapleczu stuletnie parowozy zdemolowane także dogorywały w hałdach gruzu, choć rozległość działki i mnogość eksponatów zachwyca. Ot, taka specyfika skansenów taboru.
Miałem też sytuację lata temu, że nie zostałem wpuszczony pomimo grzecznych próśb na zaplecze w Sochaczewie. Mój rozmówca tłumaczył, że zdjęć przez bramę też nie mogę robić bo później oszkaluję Muzeum w Internecie, że kupa złomu. Godzinę później ten sam jegomość spoglądał na mnie przez okno gdy mozolnie gramoliłem się po rynnie na dach garażu aby zobaczyć te wszystkie cuda przynajmniej z takiej perspektywy.
Pozdrawiam.
PiotrS
|