Jeszcze nie opadl kurz po likwidacji linii tramwajowej nr 12 z Chorzowa do Siemianowic, a wraca temat likwidacji tramwajow w Gliwicach:
W ostatnim numerze Miejskiego Serwisu Informacyjnego (gazetki propagandowej wydawanej przez Urzad Miejski w Gliwicach) pojawil sie wywiad z milosciwie nam panujacym ksieciem gliwickim Zygmuntem I Wspanialym zwanym przez maluczkich prezydentem Gliwic.
Artykul mozna znalezc tu (na stronie 5):
http://www.um.gliwice.pl/pub/msi/MSI_2_2009.pdfOtoz, co plecie nasz wspanialy prezio:
Tramwajowe dylematyGliwickie tramwaje są stare, często brudne i zniszczone,
a torowiska – wysłużone i dziurawe. Osoby, których
domy stoją w pobliżu linii tramwajowej, narzekają
na hałas i drgania powodowane przez te pojazdy.
Mieszkańcy Wójtowej Wsi czy okolic ulicy Chorzowskiej
dostrzegają natomiast sporo tramwajowych „plusów”
– mogą szybko dojechać do ścisłego centrum miasta,
wysiąść „krok” od Rynku lub wprost na ulicę Zwycięstwa.
Są i tacy, którzy tramwaje po prostu lubią, przyzwyczaili
się do ich widoku i traktują je jako nieodłączny element
miejskiego „pejzażu”.
Czy nie można tych szynowych pojazdów unowocześnić,
sprawić, by były nie tylko wygodne, ale stanowiły
przy okazji ozdobę ulic i miejską atrakcję? Okazuje
się, że na przeszkodzie może stanąć rachunek ekonomiczny.
– Na ten cel należałoby wydać dziesiątki milionów
złotych, a w dodatku ze środków budżetu miasta trzeba by bezustannie dopłacać do utrzymania i obsługi tramwajów.
To w przypadku Gliwic wyjątkowo deficytowy środek transportu – przekonuje Zygmunt Frankiewicz. Prezydent Gliwic podkreśla,
że wkrótce należałoby podjąć decyzję dotyczącą „być albo nie być” tramwajów. Sprawa nie jest prosta... (al)
– Chcę zainicjować szeroką dyskusję na temat przyszłości gliwickich tramwajów. Trzeba
dobrze rozważyć, czy inwestować ogromne pieniądze w unowocześnienie pojazdów i torowisk,czy lepiej zastąpić je innymi środkami komunikacji. Zamierzam rozmawiać na ten
temat z przedstawicielami różnych gremiów. Chcę także, aby moje obecne stanowisko
w tej sprawie poznali mieszkańcy Gliwic – mówi prezydent miasta.
[dziennikarz]
Panie prezydencie, czy lubi pan tramwaje?[prezydent] Moje sentymentalne skojarzenia są pozytywne. Wychowałem
się w okolicy Placu Grunwaldzkiego, często
spacerowałem po śródmieściu i jeździłem tramwajami.
Sentymenty to jedno, a racjonalne myślenie to drugie.
Niestety, czasami nie da się pogodzić tych dwóch sfer.
I tak jest – moim zdaniem – w tym przypadku. Uważam,
że tramwaje można zastąpić innym środkiem transportu.
A warto byłoby to zrobić ze względu na ogromne koszty
związane z utrzymywaniem taboru tramwajowego
i jego ewentualnym unowocześnieniem.
Ma pan na myśli autobusy?Tak, bo autobusy są znacznie tańsze, a te najnowocześniejsze
– wygodne i ekologiczne. Jeżeli chodzi o koszty
tzw. wozokilometra, to w przypadku autobusów jeżdżących
w gliwickim Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej
wynoszą one średnio 3,87 zł netto i są chyba najniższe
w całym województwie. Za wozokilometr w przypadku
tramwaju musimy natomiast płacić (w zależności od
typu wozu) od 6,77 zł netto do 10,96 zł netto. Poza tym
utrzymanie i eksploatacja taboru autobusowego kosztuje
także mniej. Wkrótce PKM będzie testować autobus
hybrydowy (spalinowo-elektryczny), który jest nie tylko
cichy, ale charakteryzuje się również wyjątkowo niską
emisją spalin. Takie pojazdy mogłyby w przyszłości wozić
pasażerów korzystających obecnie z tramwajów.
Czy w koncepcji rozwoju gliwickiej komunikacji jest
miejsce na pojazdy szynowe?Tak. Planujemy przecież uruchomienie szybkiego pojazdu
szynowego, który jeździłby na linii Łabędy – centrum
miasta – Sośnica i obsługiwał duże skupiska mieszkańców.
Taka inwestycja jest zasadna ze względu na liczbę
podróżnych. Z ekonomicznego punktu widzenia nie
warto utrzymywać tramwajów, gdy podróżuje nimi zbyt
mało osób. To się opłaca w Krakowie, w którym znaczna
część komunikacji oparta jest właśnie na tramwajach.
Tam kursują one bardzo często i docierają m.in. do Nowej
Huty, gdzie mieszka tyle ludzi co w całych Gliwicach.
W ubiegłym miesiącu akcje spółki Tramwaje Śląskie
podzielono pomiędzy miasta – proporcjonalnie do
„pracy eksploatacyjnej wykonywanej przez tramwaje
na danym terenie”. Gliwicom przypadło ponad
4% udziałów. Wcześniej ich właścicielem był Komunikacyjny
Związek Komunalny GOP. Czy taka forma
decentralizacji nie jest szansą na lepsze zarządzanie
firmą i unowocześnienie taboru?Posiadanie akcji nie oznacza, że mamy niezależne przedsiębiorstwo
tramwajowe. Dotychczasowe rozliczenia dotyczące
tramwajów były takie, że częściowo z naszych
pieniędzy pokrywano najbardziej pilne potrzeby innych
miast – na przykład spłacano kredyty na tramwajowe
inwestycje w Katowicach, Bytomiu i Chorzowie. To bezsensowne
i nie chciałbym ponownie uczestniczyć w takim
procederze. Poza tym koszty utrzymania tramwajów
są z roku na rok skokowo wyższe. Ponownie wzrosły
na mocy umowy podpisanej w grudniu, a dotyczącej
świadczenia usług tramwajowych w śląskich miastach
przez 15 lat. Ich wartość – bez nakładów na inwestycje
– oszacowano na prawie 3 miliardy złotych. Przekazanie
miastom akcji to jest jakaś szansa, ale trzeba najpierw
zadać sobie podstawowe pytanie: Czy tak bardzo lubimy
tramwaje, że chcemy je za wszelką cenę zachować bez
względu na ogromne koszty, czy wolimy zdecydować
się na tańszy środek zbiorowego transportu?
Czy gliwickie linie tramwajowe są bardzo deficytowe?Deficytowość jest charakterystyczna dla wszystkich śląskich
linii tramwajowych. Z zestawień sporządzanych
przez KZK GOP, a dotyczących zarówno autobusów,
jak i tramwajów wynika, że najwięcej dopłaca się właśnie
do tych ostatnich. W tych wyliczeniach przewidziano,
że do „czwórki” w tym roku trzeba będzie dołożyć
ponad 900 tys. zł, a do „jedynki” ponad 2,3 mln zł.
I to są wydatki związane tylko z obsługą tych linii, a nie
z inwestycjami.
W ubiegłym roku była jednak szansa na pozyskanie
pieniędzy na modernizację tramwajów z Unii Europejskiej.
Gliwice z niej nie skorzystały. Dlaczego?Bo program dofinansowania, o którym pani wspomina,
nie obejmował kompleksowej modernizacji tramwajów,
ale wyłącznie remont trzech fragmentów gliwickiego torowiska.
Mógłby być wykonany dopiero za dwa lub trzy
lata, a w tym czasie w śródmieściu powinna być prowadzona
budowa Drogowej Trasy Średnicowej. Arteria ta
będzie przebiegała m.in. pod ulicą Zwycięstwa i wtedy
tramwaj nie może tamtędy przejeżdżać. Trzeba będzie
wprowadzić komunikację zastępczą. Prace na fragmentach
torowiska mogłyby spowodować kolejne utrudnienia
komunikacyjne. Czy warto więc w tym momencie
robić remont, który w dodatku i tak nie pozwoliłby na
sprowadzenie do Gliwic nowoczesnych tramwajów?
W tym celu trzeba by zrobić następny, bardziej gruntowny.
Tymczasem do wkładu unijnego mieliśmy dołożyć
z budżetu miasta około 11 mln zł. Czy nie byłyby to pieniądze
zmarnotrawione?
Czy los gliwickich tramwajów jest więc przesądzony?Nie. Na razie będę systematycznie przedstawiał swoje
stanowisko, ale z uwagą wysłucham różnych argumentów.
Nie chciałbym, aby ktoś z mieszkańców poczuł się
w pewnym momencie zaskoczony informacjami
o prowadzonej dyskusji. Dlatego wolę publicznie zasygnalizować,
że mamy pewną kwestię do omówienia.
Ewentualna decyzja w tej sprawie należy jednak nie do
samorządu, ale do KZK GOP, który może podjąć ją na
nasz wniosek. Czy w ogóle zgodziłby się na zastąpienie
tramwajów autobusami? Na razie nie wiadomo.
Na pewno należy rozważyć taką możliwość.
Wielu osobom trudno wyobrazić sobie ulicę Zwycięstwa
bez tramwajów...Warto więc przypomnieć, że zamiast tramwajów mogłyby
kursować po Zwycięstwa inne pojazdy – być może
stylizowane na historyczne. Jeździłyby wahadłowo od
Starówki z Rynkiem do nowoczesnego centrum miasta,
które chcemy wykreować w okolicy dworca kolejowego,
Placu Piastów i dwóch dużych centrów handlowych.
Na pewno dodawałyby ulicy sporo uroku.
---
Rozmawiała Joanna Lenczowska