Po pierwsze, drogi Kucyku, niczego nowego nie napisales - bardzo podobne lub wrecz identyczne stwierdzenia padly na tym forum juz dawno spod palcow duetu Kudlok + Papa Strapa. Dla niewtajemniczonych Kudlok to ja, a Papa Strapa chyba nie wymaga wyjasniania.
Dla kolejnych niewtajemniczonych krotkie wyjasnienie kim jestem, dlaczego smiem twierdzic, ze o kolejach waskotorowych cos wiem i co zrobilem: kolejami waskotorowymi zajmuje sie od 27 kwietnia 2002 roku - w tym dniu rozpoczalem swoja dzialalnosc na rzecz Gornoslaskich Kolei Waskotorowych - najpierw jako pelnomocnik Andrzeja Cichowicza prezesa Stowarzyszenia Milosnikow Kolei (SMK bylo pierwszym operatorem GKW), nastepnie jako wiceprezes SGKW i teraz jako pelnomocnik zarzadu SGKW. Jak latwo policzyc to ponad 7 lat, z czego prawie 4 zawodowo - zylem koleja i na kolei. Ciagnalem razem z Andrzejem ten wozek. Lata 2006 i 2007 byly przerwa w mojej kolejkowej karierze, zas rok temu nastapila Kudlok-reaktywacja.
O historii GKW, SGKW, podejmowanych przez nas dzialaniach wspominac nie bede - wszystko wielokrotnie opisywano w internecie - na pmk, na forum 785mm.pl i paru innych - zainteresowani temat z latwoscia zglebia.
W ciagu tych 7 lat z haczykiem zarzadzajacym GKW nie udalo sie doprowadzic kolei do stanu rentownosci, lecz jednak udalo sie doprowadzic do jakiej-takiej malej stabilizacji. Udalo sie przekonac decydentow do dwoch waznych rzeczy - po pierwsze, ze choc jestesmy zapalencami i idealistami, to zdecydowanie nie jestesmy oderwanymi od rzeczywistosci oszolomami, a po drugie - ze kolej ma w sobie potencjal, jest znakiem rozpoznawczym gmin na terenie ktorych dziala i ze warto zaczac w nia inwestowac.
Tyle tytulem wstepu. Reszta w odpowiedziach na tezy Kucyka.
Uff!.. Ad rem.
W 2002 r. PKP DKD przechodzi w stan likwidacji i oddaje koleje wąskotorowe jednostkom samorządu terytorialnego aby one dalej się nimi zajmowały. Samorządy biorą majątki chętnie, wszak to dziesiątki ha gruntów, jakieś budowle, jakieś pojazdy, ale nikt zbytnio nie interesuje się "z czym to jeść", wszak wiadomo: jak dają - to brać, jak biją – to uciekać. Tylko kilka samorządów powołuje u siebie własne referaty transportu, reszta sama nie wiedząc co z kolejkami zrobić, postanawia użyczyć nieruchomości i majątek ruchomy zewnętrznym "operatorom", będących najczęściej klubami miłośników kolei (choć i "firmy" też się zdarzają) aby one prowadziły dalej eksploatację wąskotorówek.
W kraju panuje euforia, niemalże każdy klub łapie jakąś kolejkę, niektóre po kilka (wszak wiadomo: jak dają - to brać...) i jazda, eksploatujemy!
Tylko rzeczywistość okazuje się zmieniać wyobrażenia niektórych o tym jak to będzie się na kolejce zarabiało. Kolejki zamiast kurami złoto-jajko-nośnymi okazują się studniami bez dna, z których nie tylko zysków nie ma, ale wręcz nie da rady ich utrzymać.
Braki zysków często były spowodowane "wizjami" jaką to niesamowitą atrakcją turystyczną miała być owa kolejka! A tu okazało się, że wcale tak nie jest, bo w liczącej 10.000 mieszkańców rolniczej miejscowości leżącej z dala od wielkiej aglomeracji miejskiej lepszą rozrywką od podróży ciuchcią po krzakach jest całodzienny wyjazd do centrum handlowego do wielkiego miasta (o wersji rozrywki ekstremalnej, czyli wypicia półlitrówki pod gruszką za stodołą z sąsiadem nie wspomnę). Koleje leżące w miejscowościach turystycznych, bądź mogące prowadzić ruch towarowy miały lepiej ale i nawet duże przewozy nie pokrywały kosztów eksploatacji.
W zasadzie jeden samorzad powoluje referat transportu kolejowego i dwa powoluja spolki samorzadowe. Hurtem wszystkiego 3 samorzady biora sprawy w swoje rece mniej wiecej profesjonalnie i zapewniaja kolejkom JAKIES TAM finansowanie. Ale to mala dygresja.
Coz, hurraoptymistow i ludzi oderwanych od rzeczywistosci i ekonomii do dzis nie brakuje, choc ubylo ich troche - jedni sie wykruszyli (poszli z torbami, zapalu im braklo), inni wydorosleli, dojrzeli, zaczeli sie profesjonalizowac, porzucili mlodziencza wiare w cuda, jeszcze inni nadal sa optymistami (bez "hurra") i wierza w lepsze jutro robiac swoje bez rozglosu.
W tej czesci mojej wypowiedzi chdzi o to, ze w zasadzie dla wszystkich - samorzadow i operatorow (niezaleznie od ich formy prawnej) prowadzenie kolejek, dostosowanie ich do dzialania w nowych warunkach to wyprawa na ksiezyc - nikt w Polsce wczesniej tego nie cwiczyl. Wszystkim (prawie) brakowalo doswiadczenia kolejowego, biznesowego, zarzadczego i w koncu spolecznikowskiego.
Nikt tak na prawde nie wiedzial, ile taka zabawa kosztuje - PKP podawalo jakies kosmiczne liczby (np. GKW za rok 2002 wg PKP przyniosly 3.5 mln straty), nie wiadomo, jaka czesc strat wynika z przerostu zatrudniania, jaka z oszacowanych losowo "stawek amortyzacyjnych", jaka z ogromnej ilosci nieproduktywnego majatku (niczynnych linii, niepotrzebnych wiaduktow, czy w koncu budynkow mieszkalnych), zas doswiadczenia zagraniczne w naszych warunkach byly raczej malo przydatne.
Niektorzy faktycznie wierzyli w cuda, inni byli po prostu optymistami, a jeszcze inni dzialali w mysl zasady "pozyjemy, zobaczymy". Losy kazdych z nich potoczyly sie inaczej.
Laczylo wszystkich jedno - wiara w to, co robimy i CO BARDZO WAZNE, a jakos tu nie wspomniane:
dzialanie w stanie wyzszej koniecznosci - jasne bylo, ze koleje, ktore nie zostana przejete pojda na zlom (niewazne, czy rozbierze je PKP, czy zlodzieje), a w najlepszym razie ulegna szybko totalnej dekapitalizacji.
W naszym (GKW) przypadku
konieczne dla przetrwania kolei bylo utrzymanie jej w ruchu - co sie stalo z odcinkami nieeksploatowanymi wiadomo - nieprzejete odcinki od Pola Polnoc przez Zabie Doly do Siemianowic i od Rept na Szyb Staszic nie przetwaly zimy 2002/2003, ten sam los, mimo biezacego patrolowania, wielokrotnego heroicznego wrecz odbudowywania i wylapywania DZIESIATEK zlodziei (w roku 2003 ujelismy na goracym uczynku i przekazali w rece policji 63 osoby) spotkal przejety odcinek od Bytomia Waskotorowego przez Pole Polnoc do warsztatow na Rozbarku.
Niektorzy zapewne dzialali na zasadzie "alleluja i do przodu", inni, podkreslam to jeszcze raz - dzialali ze swiadomoscia, ze drugiej szansy nie bedzie, bo za rok czy dwa nie bedzie juz czego przejmowac.
Dla realistow, do ktorych smiem sie zaliczac, jasne stalo sie bardzo szybko, ze, cytujac Pape Strape, to, co robimy jest jedynie odwlekaniem nieuchronnego konca, zaglady.
Jasne stalo sie, ze z prowadzenia ruchu pociagow pokryc sie da co najwyzej koszty biezacego utrzymania - paliwa, skromnego personelu i ewentualnie drobnych remontow. Jasne stalo sie, ze bez wsparcia z zewnatrz niemozliwe bedzie powstrzymanie dekapitalizacji infrastruktury i taboru.
Wierzac jednak w lepsze jutro, w to, ze kolo Fortuny sie obroci, dzialali jednak dalej radzac sobie na rozne sposoby - jedni dotujac sie wsobnie - przepompowujac pieniadze z kolejek w miare rentownych w te totalnie nierentowne, podejmujac przewozy towarowe i obsluge bocznic, czy podejmujac dzialania stricte komercyjne by zarobic na pokrycie strat i w koncu antyszambrujac we wszelkich mozliwych urzedach.
Dzialalnosc kolei waskotorowych w wiekszosci przypadkow faktycznie sprowadza sie do zjadania sie od ogona, choc temat jest bardziej zlozony - operatorzy popadali w zadluzenie, zadluzenie zewnetrzne (nie placac dostawcom, podwykonawcom i pracownikom) oraz wewnetrzne - nie wykonujac prac niezbednych dla powstrzymania degradacji technicznej kolei. Realnie myslacy ludzie zdaja sobie doskonale sprawe z tego, ze stan taki wiecznie trwac nie moze. Nikt normalny oczu na ten stan rzeczy nie zamyka. Ale nie jest wyjsciem zamkniecie kolei, wstrzymanie ruchu. Kolej MUSI jezdzic. Musi wypracowywac te minimalne srodki na oplacenie przegladow, opracowanie dokumentacji, biezace utrzymanie budynkow i budowli.
Dobrze maja ci, ktorych dofinansowuje samorzad. Gorzej ci (jak SGKW), ktorzy kase na to musza wypracowac same JEZDZAC. W przypadku GKW zatrzymanie ruchu oznacza zaglade kolei. Gdybysmy stwierdzili "wiecej ogona nie zjadamy" i nie zaczeli jezdzic w tym roku, to sezonu 2010 po prostu by nie bylo.
Dlaczego to robimy, dlaczego zjadamy wlasny ogon? Bo wierzymy, ze nasze dzialania pozwola dotrwac GKW czasu, kiedy w koncu pieniadze sie pojawia. Caly czas sie o nie staramy, widzimy, ze swiadomosc wladz miasta sie zmienia, ze pieniadze lozone przez samorzad na kolej, choc nie sa wielkie, to sa i sa z roku na rok wieksze. Wierzymy, ze nasze wysilki pozwola kolei dotrwac tego mitycznego lepszego jutra, zas ich zaniechanie sprowadzi na kolej natychmiastowa zaglade.
Zarowno nam, jak i SKPL-owi udalo sie powstrzymac proces zadluzania zewnetrznego. Od paru lat systematycznie maleja nasze dlugi zewnetrzne. Teraz, osiagnawszy mala stabilizacje, pracujemy nad powstrzymaniem zadluzania wewnetrznego.
Niektore samorzady faktycznie maja swoje kolejki gleboko pod ogonem, inne zas od razu jakies srodki na nie zaczely przeznaczac, inne z kolei potrzebowaly czasu, zeby "dojrzec", chocby miasto Bytom, czy Powiat Starachowicki.
[...]
Najgorsze jest to, że owe "ratowanie" kolei przez jej stopniowe unicestwianie tłumaczone jest chęcią jej... zachowania! W rzeczywistości to nie ratowanie a przedłużanie agonii przez ludzi o szczerych i dobrych chęciach, którzy niestety swą "odpowiedzialność za ratowanie zabytków" ograniczają do własnej pasji, hobby czy rozrywki z dłubania na kolejce. Są szczere chęci, ale jak to Lady Punk śpiewał trzeba jeszcze dobry przepis znać, żeby skutek był.
[...]
Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?
Zanim odpowiem zaznaczę, że tą część posta trochę rozweselę. Nieżyjący i nieodżałowany Jonasz Kofta napisał kiedyś tekst wyśpiewany potem przez naszą wokalistkę eksportową Rodowicz Marylę w wielkim przeboju Kasa sex. Jako, że on wyśmienicie pasuje do sytuacji na naszych wąskotorówkach to będę się do owego tekstu odnosił.
[...]
Może ktoś oburzony zada mi zaraz pytanie: to w takim razie mamy siąść, założyć ręce i nic nie robić?
Zanim odpowiem zaznaczę, że tą część posta trochę rozweselę. Nieżyjący i nieodżałowany Jonasz Kofta napisał kiedyś tekst wyśpiewany potem przez naszą wokalistkę eksportową Rodowicz Marylę w wielkim przeboju Kasa sex. Jako, że on wyśmienicie pasuje do sytuacji na naszych wąskotorówkach to będę się do owego tekstu odnosił.
Nic nie robić? - Ależ skąd!? Ale oprócz działania z pasją trzeba działać z głową!
Dokladnie o tym pisze! Ale alternatywa dla tego dzialania byl BRAK DZIALANIA, czyli natychmiastowe skazanie kolei na zaglade juz w roku 2001!
Czy to byloby lepsze?
Niektore koleje MUSZA jezdzic, by istniec, bo kasa sama z nieba nie spadnie. Niestety konieczne jest dzialanie w sytuacji "krotkiej koldry", ze swiadomoscia, ze jak bys jej nie naciagal, to i tak cos bedzie spod niej wystawalo. Wazne jednak jest to, ze w wielu wypadkach z roku na rok udaje sie jednak te kolderke przedluzyc. Gdyby to sie nie udawalo, to faktycznie szkoda czasu i atlasu, lepiej dac sobie spokoj od razu.
Przekonywanie samorzadow - prezydentow, starostow, radnych to proces zmudny, czasochlonny i niedajacy natychmiastowych efektow. Urzedowe zarna mla powoli. Efekty staran w roku 2005 znajduja odbicie w budzecie samorzadu na rok 2008, zas wymierne efekty pojawiaja sie kolejne 2 lata pozniej (pozyskanie funduszy unijnych, przetargi itp).
Wspomniani przez Ciebie "garniturowcy" jakos do kolejek sie nie zapalaja. Ot, skapnie pare tysiecy, ale coz to wobec milionow?
Wspomne znow o GKW, bo to moja kolej macierzysta i najblizsza, jej w koncu poswiecilem 4 lata zycia zyjac jak mnich i eremita. Budzet kolei to kwota rzedu cwierci miliona. Na wszystko. Na paliwo, place, remonty. Tym czasem ostroznie szacowany koszt utrzymania kolei w stanie niepogorszonym (powstrzymania dekapitalizacji) to 700 tysiecy. Rozziew ogromny. Ile zapewnia "garniturowcy", zwlaszcza w upadlym miescie Bytom? Kilkanascie tysiecy? Niech by bylo i 100 tysiecy. Oczywiscie nikt nie pogardzi ta kasa, ale zbawienia ona nie zapewni.
Wzbogacanie oferty przewozowej, wydluzanie sezonu itp. to tez wlasciwa droga, jak najbardziej, ale znow to samo - przepasci w ten sposob nie zasypiesz.
Myslenie rynkowe i biznesowe jest konieczne, spoczywac na laurach nie wolno, ale wyzej pasa nie podskoczysz. Gdbyby rozwiew miedzy przychodami a niezbednymi kosztami wynosil 100 tys, to mozna by myslec, kombinowac i sie starac. Ale jest, jaki jest, wiec jedyna szansa w samorzadzie.
Podsumowujac - do GKW przyspawani nie jestesmy - jesli pojawi sie lepszy operator, czy to bogaty wujek, czy zaklad budzetowy, czy spolka samorzadowa - nie ma to znaczenia. Odejdziemy w poczuciu spelnionej misji - przeprowadzenia kolei od PKP do "lepszego jutra".
Widzę, że w wielu Kolegach jest wiele dobrych chęci i mają oni zapał do wskrzeszenia umierających kolejek. Tylko, że dobrymi chęciami jest co wybrukowane?.. No właśnie.
W umysłach przeciętnych MK to jeżdżenie za wszelką cenę jest dla kolei najwyższym celem, zaś cięcie krzaków spełnieniem. Natomiast kwestie prawdziwego pozyskiwania środków finansowych na jej zachowanie dla potomności zdają się być odległe niczym loty na księżyc. Nie o jakimś śmiesznym datku na farbę mówię, ale o 6 – 7 – 8 cyfrowych subwencjach z którymi już można coś konkretnego zrobić. Czy nie mam racji, że wśród wolontariuszy dominują nastolatkowie z trądzikiem, zaś nie stara się wciągnąć do współpracy na rzecz ratowania kolejek wpływowe, poważne osoby?
Czy czasem nie warto zamienić drelich na garnitur i zamiast ciąć krzaczki zaprosić starostę na dobry obiad z zimną wódeczką i w ten sposób pomóc kolejce przekonując, że jesteście fajnymi ludźmi i polobbować opowiadając samorządowcowi w miłej atmosferze o Waszych problemach i możliwościach rozwoju!? Co szkodzi trzymać sztamę z dyrektorem banku, radnym, szefem wydziału starostwa, komendantem Policji?.. A tu nic, tylko krzaki, krzaki i patrole torowe.
Lecz jeśli nie masz głowy [...]
To odczytuje jako bezposredni przytyk do siebie i SGKW. Mysle, ze wynika on z niewiedzy i niedoczytania moich poprzednich wypowiedzi.
Temat GKW wyjasnilem, pozostaje SKW.
Obecnie jedyna alternatywa dla SKW jest zamkniecie kolei. A my nie jestesmy od zamykania kolei. Ani od wypruwania sobie zyl i heroicznych wysilkow. Czas na to byl i minal. My heroicznie wypruwalismy sobie zyly na GKW, teraz odcinamy od tego moze nie kupony, ale kuponiki tak. Na SKW zyly wypruwali sobie koledzy z FPKW - dzieki nim kolej zostala wyciagnieta z grobu i dotrwala do takiego etapu, ze sa ciezkie miliony na jej ponowne scalenie w jednen organizm.
Nie jestesmy tez szalencami zeby prowdzic ruch pociagow deficytowych - nikt nam na to kasy nie da - ani samorzady, ani sponsorzy, ani my sami.
Jak juz pisalem - obecny stan SKW to stan przejsciowy. Koniecznym dla jej dalszego istnienia jest jej ponowne scalenie, a to nastapi relatywnie szybko (jesli diabel ogonem nie zamiesza) - za rok, gora za dwa. W to wierze i tego sie trzymam. Jesli nie nastapi, to dalsze funkcjonowanie tej kolei (a przynajmniej starachowickiej jej czesci) jest rzeczywiscie bez sensu.
Czas, ktory pozostal do scalenia SKW chcemy (co juz pisalem przeciez, ale chyba ktos nie czytal!) wkorzystac na opanowanie spraw drogowych, uzupelnienie taboru, skompletowanie dokumentacji i na umiarkowana promocje kolei. Najlepsza promocja kolei jest ona sama, chocby jezdzila sladowo. Dzieki temu ludzie ja widza, o niej pamietaja, a radni WIDZA, ze kasa samorzadowa nie idzie na nie wiadomo co.
W obecnym stanie kolej kursuje tylko w niedziele i to wystarcza. Jest to uzasadnione ekonomicznie, zaspokaja potrzeby turystow, daje wiare samorzadowcom w sens ich dzialan.
Ciezko nazwac to, co robimy "jezdzeniem za wszelka cene".
Jesli ktos tak twierdzi, to albo nie zna realiow albo (w co nie chce wierzyc) kieruje sie zlymi intencjami. Stan SKW systematycznie acz powoli sie poprawia i bedzie poprawiac. Sa pieniadze na odbudowe brakujacych 5 km, sa pieniadze na poprawe stanu odcinkow zachowanych, beda pieniadze na zwiekszenie ilosci taboru i modrnizacje istniejacego (zabudowa hamulca zespolonego). Choc stan tej kolei obecnie jest daleki od idealu, to jej przyszlosc maluje sie w jasnych barwach.
Samo polaczenie dwoch odrebnych obecnie odcinkow znaczaco uprosci sprawy utrzymania taboru i gospodarki taborowej - bedzie mozna racjonalniej formowac sklady, pojawi sie poniekad automatycznie rezerwa taborowa - raczej nie bedzie potrzeby uruchamiania dwoch obieogow, druga lokomotywa stanie sie wiec maszyna rezerwowa.
Tak to kończę owego smutnego posta i mając nadzieję na litość administracji forum, że może paska na trzy sekcje nie będzie oraz że nie otrzymam znów 30 majli z niszczącymi natychmiast twardy dysk wirusami od userów, odmeldowuję się.
Janusz.
Summa summarum masz racje, ale racja racja, a rzeczywistosc rzeczywistoscia.
Myslenie biznesowe, zmierzanie do profesjonalizacji dzialan, poszukiwanie sponsorow, wiszenie u urzedniczych klamek to sa dzialania konieczne. Konieczne, lecz nie jedyne.
Powazni operatorzy, jak sadze, doskonale sobie zdaja sprawe z niewystarczajacej skali podejmowanych przez siebie dzialan, niewystarczajacej ilosci pieniedzy i nieuchronnego konca, jesli nic sie w tych sprawach nie zmieni. Jednak nie ma wyjscia.
Alternatywa dla ich dzialan jest zgaszenie swiatla, zawieszenie klodki i zamieszczenie w lokalnej prasie ogloszen o zgonie kolei.
To, co robimy jest
gra na czas z nadzieja, ze lepsze jutro nadejdzie predzej, niz my i "nasze" koleje przejdziemy do krainy wiecznych lowow .