Jako że mamy takie ładne niedzielne popołudnie, zgodnie ze wcześniejszą obietnicą pragnę powrócić do wypowiedzi o rzekomym podpieraniu walczaka blachą wahliwą i, przy okazji omówienia kwestii technicznych, wyjaśnić Kolegę Kamloxa.
Popatrzmy na rysunek schematyczny przedstawiający sposób zabudowania kotła parowego na lokomotywie.

Kreseczkami niebieskimi z iksami na końcu zaznaczyłem śruby lub nity biorące udział w łączeniu. Strzałkami zielonymi siły występujące podczas jazdy przód-tył, niebieskimi – prawo-lewo, a różowymi (były czerwone, ale skaner coś źle widzi) nacisk ciężaru kotła, zarówno dynamiczny, jak i statyczny.
Z przodu kotła dymnica
D zamocowana jest do dźwigara poddymnicznego
dD szeregiem śrub wzdłuż i w poprzek osi kotła. To złącze jest głównym połączeniem kotła z ostoją
O i tam (i tylko tam) przenoszone są siły we wszystkich kierunkach.
Dalej mamy walczak
W podparty tematyczną blachą wahliwą
bW. Połączenie okrągłego walczaka z
bW możliwe jest poprzez przynitowany do walczaka
W kątownik
k który skręcony jest z blachą wahliwą. To połączenie przenosi wyłącznie siły prawo-lewo.
Z tyłu kotła stojak
S podparty jest na ślizgach stojaka
śS które przenoszą ciężar dupska na ostoję
O. Dodatkowo stojak stabilizowany jest prawo-lewo przez znajdującą się na samym końcu blachę wahliwą stojaka
bS.
Dla ułatwienia zrozumienia pokażę teraz jak to w praktyce wygląda. Oto dźwigar dymnicy
dD – widać solidność mocowania. W te wszystkie otwory wchodzą specjalne śruby łączące wspornik z dnem dymnicy.

Teraz blacha wahliwa walczaka
bW. To ta z łukowo wyborowanymi otworami. Bliżej nas, na dole zdjęcia, między kołami, znajduje się dźwigar stojaka o który na końcach, między widocznymi pionowymi ogranicznikami opierają się ślizgi
śS. Na zdjęciu leży na nim trochę syfu zaś czujne oko dostrzeże po lewej stronie, w najjaśniejszym miejscu, blaszkę. Zapamiętajmy ten szczegół!

Teraz popatrzcie na zbliżenie połączenia blachy wahliwej walczaka
bW z kątownikiem
k. Jest wykonane przy pomocy tzw. śrub pasowanych. Otwory i wkręty mają bardzo precyzyjne wymiary, wchodzą w siebie bardzo ciasno - na wcisk - i po skręceniu wszystko trzyma się bez żadnego luzu. Dla ciekawych dodam że jest to pasowanie H8/s7, czyli z dokładnością do setnych części milimetrów. Zatem nie ma możliwości „ustawienia” kotła na tym połączeniu. Jest to jedna, konkretna pozycja.

Dalej mamy ślizgi stojaka
śS które opierają się o omawianą wcześniej belkę. I tu tkwi szkopuł – ich grubość musi być tak precyzyjnie (z taką dokładnością jak pasowanie śrub) dobrana aby otwory w blasze
bW i kątowniku
k się idealnie pokrywały.
Ślizgi się wyrabiają, więc przy każdym zdjęciu kotła trzeba je wymierzyć i najczęściej wykonać nowe. W tym przypadku pseudomechanik stwierdził, że to jest niepotrzebny zamęt i widząc że ślizgi wiszą w powietrzu ponakładał tu i tam blaszek. Jedną już widzieliśmy, a tu znajdziemy drugą.

Blaszki jak to blaszki, powysuwały się, powygniatały, powycierały i… dźwigar dymnicy
dD trzymał, ślizgi
śS nie podpierały, zatem cała dupa, czyli stojak
S zwisała i tańczyła na nierównościach toru.
Większa część ciężaru kotła była podpierana na walczaku przez blachę wahliwą. Walczak pracował nie tak jak powinien. Właśnie – wiecie czemu kocioł złapany jest za dymnicę? Bo nie ma w niej ciśnienia więc jest rozsądnym aby ją obciążać z zewnątrz. Walczak ma za zadanie przeciwstawiać się ciśnieniu pary działającemu od wnętrza i nie został zaprojektowany jako konstrukcja nośna. Poza tym zobaczcie na jak wielkiej powierzchni łączy się dymnica z dźwigarem a na jak małej (czterokrotnie mniejszej) styka się z walczakiem blacha wahliwa.
Co jednak dalej się stało? Któregoś pięknego dnia kociołek zaczął cieknąć. Po zdjęciu blach ukazał się taki widok:

Walczak był, pod wpływem niepodpartego, a zatem rzucającego się na każdej nierówności zadu kotła nagniatany przez blachę wahliwą i pękł w wyniku zmęczenia materiału. I to widać wspaniale na zdjęciu na którym oprócz widocznej po przycięciu kątownika
k szczeliny, można zobaczyć też początek pobierania próbek pierścieniowych dla zbadania wytrzymałości blach.

Kolego Kamlox, gdybyś to Ty naprawiał kocioł, a zakładam że w związku z tym co napisałeś olał byś ustawienie kotła (otworów kątownika) względem blachy wahliwej, te pominięcie drobnego na milimetr szczegółu kosztowałoby po jakimś czasie jednostkę eksploatującą parowóz ponad 100.000 złotych i dodatkowy miesiąc pracy. Piszę to nie przeciwko Tobie, ale w proteście przeciw rozpowszechnianiu anty-wiedzy która potrafi zaszkodzić bardziej niż brak wiedzy.