Ożywienie kolejki wcale nie oznacza że dana kolejka stała się przedsiębiorstwem działającym według zasad wolnego rynku kolego Andrzeju, a na różne wersje gdybania "co by było, gdyby było coś tam, coś tam" nie mam czasu i chęci pisać.
No nie musi. Pod warunkiem wszekże, że ktoś (samorząd, sponsor, tajemnczy Dobry Wujek) będzie ten cały interes finansował. Jeśli nie ma żadnego z nich, to kolej musi działać na zasadach rynkowych. Wyżej dupy nie podskoczysz, bicza z piasku nie ukręcisz.
Teraz słów parę na temat dwóch rodzajów deficytów (kwestię tę juz na tym forum wielokrotnie roztrząsano, że przypomnę: Tomasz Strapagiel i ja).
1. Deficyt z prowadzenia przewozów - mamy z nim do czynienia wtedy gdy wpływy z prowadzenia przewozów (biletów, czarterów itd.) nie pokrywają kosztów uruchamiania pociągów. Są niższe niż koszty paliwa i zatrudnienia personelu.
Przykład kalkulacji dla jednego dnia kursowania pociągów (podane tu kwoty są z życia wzięte, ale to nie ma akurat większego znaczenia, o ideę chodzi):
KOSZTY:
Koszty paliwa: 900 złotych
Koszty personelu (mechanik, pomocnik, kierownik, konduktor): 360 złotych +
==============
Bezpośrednie koszty uruchomienia pociągu: 1260 złotych
PRZYCHODY:
Sprzedane bilety: 110*6 złotych = 660 złotych
Grupa zorganizowana (faktura VAT): 300 złotych +
=============
Przychody z uruchomienia pociągu: 960 złotych
Wynik finansowy dnia kursowania pociągów:
Przychód z biletów i faktur: 960 złotych
Koszty paliwa i ludzi: 1260 złotych -
==============
Zysk (a raczej strata) z dnia:
- 300 złotych
Podsumowując do jednego dnia kursowania pociągu
dołożyliśmy 300 złotych.
Teraz wyobraźmy sobie, że na naszej hipotetycznej kolejce urchamiamy pociągi w lipcowe i sierpniowe weekendy (konkretnie: w soboty i niedziele, święta). W roku 2011 wypada takich dni 18 (10 w lipcu i 8 w sierpniu), liczmy dla równego rachunku 20 dni kursowania.
Każdego dnia dokładamy 300 złotych. 300 zł x 20 dni kursowania daje nam 6000 złotych straty w sezonie.
Jeśli mamy taką sytuację, to kaplica. Współczuję, czas zwijać manaty. Z resztą same się zwiną, jeden sezon nas wykonczy. Ba, miesiąc nas wykończy, toż stowarzyszeniem jesteśmy.
Rozpatrzyliśmy sytuację permanentnego deficytu wynikającego z faktu, że wpływy z biletów / faktur nie pokrywaja kosztów paliwa i wynagrodzeń.
2. Sytuacja inna - pociągi przynoszą zyski. Załóżmy, że wygląda to tak:
KOSZTY:
Koszty paliwa: 900 złotych
Koszty personelu (mechanik, pomocnik, kierownik, konduktor): 360 złotych +
==============
Bezpośrednie koszty uruchomienia pociągu: 1260 złotych
PRZYCHODY:
Sprzedane bilety: 220*6 złotych = 1320 złotych
2 grupy zorganizowane (faktura VAT): 600 złotych +
=============
Przychody z uruchomienia pociągu: 1920 złotych
Wynik finansowy dnia kursowania pociągów:
Przychód z biletów i faktur: 1920 złotych
Koszty paliwa i ludzi: 1260 złotych -
==============
Zysk z dnia: 660 złotych
Wow! Alleluja! Zarabiamy! Ach, teraz włącza nam się żądza pieniądza i mnożymy te swoje 660 złotych przez 20 dni kursowania pociągów i co mamy:
660 złotych dziennie x 20 dni = 13200 złotych w całym sezonie!
WOW, ALE SZMALU!
I większość ludzi tu się zatrzymuje w swoich kalkulacjach, szczęśliwa, że nie dołożyła do paliwa i dniówki mechaników / kierpocia. Ba, po zakończeniu sezonu przyjemny pliczek 132 zielonych banknotów z podobizną króla Władysława winien szeleścić w kieszeni. Ale, ale. Czegoś nie szeleści. Dlaczego?