http://nadwisla.pl/index.php?pokaz=tekst&id=1331"Ciuchcia na aukcji
20 grudnia 2012 r.
Parowóz kolejki wąskotorowej, uważany za symbol Piaseczna, wystawiony na sprzedaż.
To efekt sporu, który toczyła spadkobierczyni Jerzego Chmielewskiego, zmarłego w ubiegłym roku prezesa Piaseczyńsko-Grójeckiego Towarzystwa Kolei Wąskotorowej, z obecnymi władzami Towarzystwa.
Px48 spędził w Piasecznie 15 lat. Od dwóch stał nieużywany.
W sierpniu Sąd Rejonowy w Piasecznie orzekł, że pełne prawo własności do parowozu Px48 ma Agnieszka Danecka, córka Jerzego Chmielewskiego. 14 grudnia ciuchcia opuściła stację przy ul. Sienkiewicza. A kilka dni temu spadkobierczyni wystawiła ją na aukcji internetowej na Allegro. Cena wywoławcza wynosi 290 tys. zł.
– Kolejka to nasz skarb i symbol Piaseczna. Dziś jednak nie jesteśmy stroną w procesie odzyskiwania parowozu. Rozmawiałem z właścicielką i prosiłem ją, aby pozostawiła lokomotywę na stacji do momentu podjęcia przez PKP decyzji w sprawie przekazania majątku kolei wąskotorowej samorządom. Wtedy rozpoczęlibyśmy negocjacje ze spadkobierczynią. Niestety, na tę chwilę wybrała ona inne rozwiązanie – komentuje burmistrz Zdzisław Lis.
Towarzystwo stara się o pozyskanie innego parowozu. Rozmowy prowadzone są z Muzeum Kolejnictwa w Warszawie.
Właścicielka ciuchci: z Towarzystwem już rozmawiać nie będę
Rozmowa z Agnieszką Danecką, do której należy parowóz kolejki wąskotorowej.Dlaczego stosunki między panią a obecnymi władzami Towarzystwa są tak zaognione? Co takiego stało się po śmierci pana Jerzego, że doszło do procesu?
AGNIESZKA DANECKA: Pod koniec 2005 roku parowóz stał się własnością mojego ojca, a od 2006 roku był przez niego dzierżawiony Piaseczyńsko-Grójeckiemu Towarzystwu Kolei Wąskotorowej, które co miesiąc płaciło ojcu czynsz dzierżawny. Krótko po śmierci ojca skontaktowałam się z zarządem Towarzystwa i ustaliłam, iż czynsz dzierżawny nadal będzie płacony, tyle że już na moją rzecz jako jedynej spadkobierczyni. Niestety, nigdy nie wpłynęła ani jedna rata.
Latem 2011 roku ustaliłam z prezesem PGTKW, iż we wrześniu zostaną podjęte rozmowy na temat przyszłości parowozu. Do żadnych rozmów jednak nie doszło. W tej sytuacji w listopadzie 2011 roku postanowiłam sprzedać lokomotywę na powszechnie dostępnej aukcji na Allegro. Kilka dni później zadzwonił do mnie wiceprezes PGTKW Zdzisław Gosk, twierdząc, że nie mogę sprzedać parowozu, ponieważ Towarzystwo znalazło rzekomo dokumenty potwierdzające ich współwłasność. Niestety, do tej pory takich dokumentów nie widziałam.
30 listopada 2011 roku przyjechałam z potencjalnym klientem w celu obejrzenia parowozu w siedzibie Towarzystwa. Nikogo z zarządu nie zastałam, a pracownicy poinformowali mnie, że klucze posiada tylko prezes. Na moje telefony prezes nie odpowiadał. Przy takim obrocie sprawy zdecydowałam się złożyć doniesienie na policję o bezprawnym przetrzymywaniu rzeczy. W toku postępowania przesłuchiwani w charakterze świadków byli i obecni członkowie zarządu PGTKW podważali uczciwość mojego ojca, uznając zapewne, że najlepszą taktyką będzie obciążenie odpowiedzialnością osoby zmarłej. Ich argumenty jednak nie zostały uznane za zasadne i postępowanie zakończyło się m.in. decyzją prokuratury z dnia 30 marca br., utrzymaną w mocy przez Sąd Rejonowy w Piasecznie 22 sierpnia o przekazaniu parowozu właścicielowi, czyli Agnieszce Daneckiej.
Czy prawdą jest, że nie chciała pani negocjować ceny parowozu, którą tuż po wydaniu przez sąd wyroku zaproponowało Towarzystwo?Sąd wydał postanowienie o wydaniu parowozu 22 sierpnia i począwszy od tego dnia kilkakrotnie próbowałam się skontaktować z prezesem, aby ustalić datę odbioru mojej własności. Niestety, moje telefony pozostały bez odpowiedzi, jak również pisma, które składałam na dziennik w siedzibie PGTKW. We wrześniu tego roku PGTKW otrzymało bezpośrednio pismo z prokuratury z prośbą o wydanie mi parowozu. Wszystkie te próby kontaktu pozostały bez reakcji.
Z racji zaistniałej sytuacji i nadal braku dostępu do mojej własności złożyłam kolejne zawiadomienie o przetrzymywaniu rzeczy. W toku kolejnego już postępowania podczas przesłuchania prezesa została ustalona z prokuratorem data odbioru parowozu – 14 grudnia br. W przeddzień, 13 grudnia, zadzwonił do mnie wiceprezes Zdzisław Gosk z propozycją odkupienia lokomotywy za 150 tys. Ja na tę ofertę odpowiedziałam ceną 250 tys. – jest to kwota powiększona o koszty prawnika, które poniosłam w toku dwóch postępowań oraz koszty transportu parowozu, który został już zamówiony i opłacony. A więc twierdzenie, że tuż po decyzji Sądu Towarzystwo składało propozycję, jest nieprawdą. Moje wszelkie próby kontaktu z PGTKW po 22 sierpnia są udokumentowane bilingami i dokumentami, które są w aktach sprawy.
Warto dodać, że ostatnią rozmowę z panem Goskiem podjęłam, mimo silnego wewnętrznego sprzeciwu co do układania się z ludźmi, którzy mnie zwodzili i deptali pamięć mojego ojca. Chciałam po prostu podjąć ostatnią próbę polubownego załatwienia sprawy. Pan Gosk jednak nie tylko zaproponował kwotę rażąco niską, ale też napomknął, że właściwie tych pieniędzy nie ma i może będzie je miał w przyszłości, jak dostanie kredyt. Trudno było uznać tego rodzaju ofertę za coś innego, jak kolejną próbę zapobieżenia wywiezieniu przeze mnie parowozu.
Jak pani reaguje na wypowiadane przez wielu hasła, że parowóz był symbolem Piaseczna?Jest to stwierdzenie prawdziwe i podpisuję się pod nim obiema rękami. Dla mnie jest to również, a może przede wszystkim, pamiątka po moim zmarłym tacie, który był jednym z założycieli Piaseczyńskiego Towarzystwa Kolei Wąskotorowej i który do końca swych dni ciężko pracował dla Towarzystwa. Niestety, zobowiązania finansowe, które pozostały po moim ojcu, zmusiły mnie do podjęcia ciężkiej dla mnie decyzji o sprzedaży parowozu. Wszystkie oszczerstwa pod moim adresem, że sprzedaż jest podyktowana podniesieniem mojego standardu życia, są daleko krzywdzące.
Czy jest jakakolwiek szansa, że parowóz powróci na stację przy Sienkiewicza? Jakie warunki musiałyby zostać spełnione, aby doszło do porozumienia?
Jestem otwarta na wszelkie rozmowy. Warunkiem jest jednak to, że stroną rozmów nie będzie zarząd Towarzystwa. W toku postępowania prokuratorskiego pamięć mojego zmarłego ojca była wielokrotnie szkalowana, a po wywiezieniu parowozu nadal jestem obrażana przez pracowników Towarzystwa. Jestem otwarta na rozmowy z ludźmi poważnymi i uczciwymi.
Gdzie aktualnie znajduje się maszyna?Parowóz znajduję się w bezpiecznym miejscu i czeka na nowego właściciela.
Jakie jest zainteresowanie nim na aukcji?Zainteresowanie zarówno w ubiegłym roku, kiedy parowóz był wystawiony po raz pierwszy, jak i teraz, jest bardzo duże.
Na aukcji napisała pani, że poszukuje osoby, która w sposób godny zaopiekuje się parowozem? Co to dla pani znaczy?Poszukuję osoby lub osób, które mają pasję do kolejnictwa w sercu i którzy będą chcieli przywrócić „peiksowi” jego dawny blask, a w miarę możliwości doprowadzą do jego ponownego uruchomienia."
MONIKA KLEPACZ