|
|
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #45 : 26 Grudnia 2016, 19:50:22 » |
+3
|
Wagon 349 był jednym z lepiej jeżdżących wagonów na trasie do Nowego Miasta. Skończył służbę dramatycznie. Zimą 78/79 (zima stulecia) w Nowym Mieście wagon został pozostawiony na chodzie z pracującym silnikiem bez nadzoru i co istotniejsze- z włączonym grzejnikiem elektrycznym (zasilenie z prądnicy silnika) - od tego grzejnika zapalił się kożuch pozostawiony w kabinie maszynisty. Późne zauważenie pożaru spowodowało, że wagon całkiem spłonął. Na platformie został zabrany do Piaseczna i tam złomowany. Dobrze go pamiętam, często nim jeździłem.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kucyk
|
|
« Odpowiedz #46 : 26 Grudnia 2016, 21:06:36 » |
+5
|
Z pewnością nie jesteśmy w stanie odtworzyć wydarzeń które rozedrgały się w mroźną noc z 4 na 5 stycznia 1979 roku, zwłaszcza że materiały z postępowania są wyjątkowo ostrożne zarówno w ferowaniu wyroków, jak również w prezentacji szczegółów, tym nie mniej na uwagę zwracają dwa dość dziwne fakty:
1. Wagon 349 tej nocy był odstawiony do hali postojowej która, jak mniemam, była ogrzewaną, czym więc podyktowana była konieczność utrzymywania pracy silnika?
2. Zanim pożar zauważono, musiało upłynąć dużo czasu, gdyż rozwój ognia musiał być bardzo, rzekłbym, delikatny: z jednej strony wypaleniu uległo całkowicie pudło, z drugiej podwozie i silnik pozostały jedynie osmolone od góry, co jest nietypowe zważając że cała sytuacja miała miejsce w zamkniętej szopie.
Ciekawe czy kiedykolwiek dowiemy się co tak naprawdę zdarzyło się na początku pamiętnego roku 79 w Nowym Mieście?...
|
|
|
Zapisane
|
Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach. (Edmund Burke)
|
|
|
MichałŁ
|
|
« Odpowiedz #47 : 27 Grudnia 2016, 07:46:26 » |
0
|
Ja mam takie pytanie natury użytkowej tych wagonów w zimie. Jak sobie radzono z tymi chłodnicami na dachu w zimie ? Mniemam że skoro te chłodnice nią mają żadnego wentylatora to musiały mieś sporą powierzchnię żeby w lecie zapewnić dobre chłodzenie. Ale potem przychodziła zima i potrzeba było je jakoś zakryć żeby woda w nich nie zamarzła. Jak tam wchodzić co chwilę ? Nie widać żadnej drabinki na dach.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #48 : 27 Grudnia 2016, 20:59:39 » |
+1
|
Ja mam takie pytanie natury użytkowej tych wagonów w zimie. Jak sobie radzono z tymi chłodnicami na dachu w zimie ? Mniemam że skoro te chłodnice nią mają żadnego wentylatora to musiały mieś sporą powierzchnię żeby w lecie zapewnić dobre chłodzenie. Ale potem przychodziła zima i potrzeba było je jakoś zakryć żeby woda w nich nie zamarzła. Jak tam wchodzić co chwilę ? Nie widać żadnej drabinki na dach.
W pierwszych wersjach wagonów (gdzieś do połowy lat 50) były przed chłodnicami listwy żaluzyjne- jak w żaluzjach okiennych. Przekręcał mechanik te listwy, regulując przepływ powietrza. W późniejszych wersjach były pokrowce zakładane na chłodnice- były to chłodnice z wykorzystaniem elementów Ursusa C-45 ("Lanz-Buldog"). W przypadku malych mrozów w pokrowcach były wycięte okna z klapkami- unosząc klapki zwiększało się chłodzenie silnika (uwaga- woda z silnika szła wpierw do grzania pudła wagonów, tu wstępnie stygła). W wagonie 344 nie było pokrowców w III wersji chłodnic- były to panele z chłodnicy Lxd2. Na pulpicie maszynisty był manometr ciśnienia wody w chłodnicy- nie było termometrów temp. silnika czy w chłodnicach.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #49 : 27 Grudnia 2016, 21:02:14 » |
+1
|
Z pewnością nie jesteśmy w stanie odtworzyć wydarzeń które rozedrgały się w mroźną noc z 4 na 5 stycznia 1979 roku, zwłaszcza że materiały z postępowania są wyjątkowo ostrożne zarówno w ferowaniu wyroków, jak również w prezentacji szczegółów, tym nie mniej na uwagę zwracają dwa dość dziwne fakty:
1. Wagon 349 tej nocy był odstawiony do hali postojowej która, jak mniemam, była ogrzewaną, czym więc podyktowana była konieczność utrzymywania pracy silnika?
2. Zanim pożar zauważono, musiało upłynąć dużo czasu, gdyż rozwój ognia musiał być bardzo, rzekłbym, delikatny: z jednej strony wypaleniu uległo całkowicie pudło, z drugiej podwozie i silnik pozostały jedynie osmolone od góry, co jest nietypowe zważając że cała sytuacja miała miejsce w zamkniętej szopie.
Ciekawe czy kiedykolwiek dowiemy się co tak naprawdę zdarzyło się na początku pamiętnego roku 79 w Nowym Mieście?...
Z opowiadań stryja (już nie żyje) wiem, że wagon stał z pracującym silnikiem na wolnym powietrzu. Nie podejrzewam, aby w zamkniętej hali ktoś uruchamiał silnik bez nadzoru.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kucyk
|
|
« Odpowiedz #50 : 27 Grudnia 2016, 21:17:25 » |
+1
|
Uzupełnię powyższe wypowiedzi o pewne ustalenia:
Wagon 349 nie zhajcował się cały w hali, gdyż maszyniście już po rozpoczęciu pożaru udało się częściowo z niej wyjechać, jednak faktem jest, że zwyczaj pozostawiania pracującego motoru w szopie był praktykowany. Po prostu zachodziła uzasadniona obawa że nie da się odpalić rano silnika. Z resztą po spaleniu się więźby lokomotywowni motowóz przychodzący z ostatnim wieczornym pociągiem do Nowego Miasta w okresie zimowym pozostawiany był w stacji pracujący, zaś maszynista zamykał go i szedł do noclegowni.
Osłony chłodnic były filcowe z wierzchu kryte dermą i zakładano je w warunkach warsztatowych. Potem raczej się ich stanem nie przejmowano, co widać na licznych zdjęciach. W ogóle chłodnice by najwyższymi punktami instalacji wodnej i w przypadku zamarznięcia można było i bez nich sobie radzić. Problemem, jaki stwarzały podczas dłuższych postojów, była konieczność robienia okresowego przegazowania silnika w celu wymuszenia przez nie obiegu, co wiązało się z tym że mechanik musiał zwlec się z wyra i...
|
|
|
Zapisane
|
Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach. (Edmund Burke)
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #51 : 27 Grudnia 2016, 21:59:40 » |
+1
|
Rozmawiałem z p. Adamem Gerstmanem miesiąc-dwa miesiące temu, potwierdza wersję o pracującym silniku spalinowym, włączonym grzejniku elektrycznym i pozostawionym na pulpicie kożuchem mechanika. Nie podejrzewam, aby hala w Nowym Mieście byla ogrzewana w roku 78/79. W tym okresie kurs dojeżdżajacy o 22.42 do stacji Stryków ruszał przed 4.00 z Nowego Miasta (o 4.12 był na Strykowie). Stał więc niespełna 5 godzin na stacji końcowej, nie wykonywano żadnych manewrów, gdyż może poza okolicami 1 listopada od Grójca jeździły solo, bez klasy. Ogrzewanie byłoby bez sensu. Poranny kurs towarowy Lxd-2 ok 6.40 na Strykowie wracał jako osobowy (później towos) przejeżdżajac przez Stryków o 8.30. Więc postój jeszcze krótszy. Ja pamiętam jeszcze z kursów Wilanowskich, że te wycięte w pokrowcach okienka otwierano w czasie mniejszych mrozów i zamykano w większe- oczywiście nie robiono tego nawet co tydzień, ale jesienią, zimą i wiosną- są zdjęcia w książkach Pokropińskiego, gdzie są pokazane różne otwarcia tych okienek w osłonach.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
MichałŁ
|
|
« Odpowiedz #52 : 28 Grudnia 2016, 09:25:44 » |
0
|
O to mi właśnie chodziło bo zastanawiałem się jak by ktoś miał wchodzić co chwilę i regulować pokrowce. To jak chłodnice był przykryte to przynajmniej było ciepło w środku.
Co do nie gaszenia. Może też nie mieli sprawnych akumulatorów. To był częsty przypadek tamtych czasów. Lokomotywy nawet w lecie chodziły na okrągło od przeglądu do przeglądu albo awarii. a jak się ją zgasiło to zastawała PRSKa albo "Świnia" czyli spawarka wirowa.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #53 : 28 Grudnia 2016, 09:50:00 » |
0
|
Kursy pośpieszne Postanowiłem nie zakładać nowego wątku. Wiem z opowiadań ojca, że w roku 1947 były kursy "pośpieszne"- nie zatrzymujące się na wszystkich stacjach. Kursy były realizowane Lilpopami MBxd1. Na pewno kurs pośpieszny zatrzymywał się na stacji Stryków. Macie może dane z tej prehistorii w jakim okresie te kursy były, ile ich było i jaki był czas przejazdu na odcinku Stryków-Piaseczno Miasto (do celów porównawczych- w końcu lat 70 kurs MBxd1 349 lub 353 z Piaseczna Miasta odjeżdżał o 20.30, dojeżdżał o 22.42 do stacji Stryków (22.30 Mogielnica)- to znam z pamięci.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
swistak2112
Nowicjusz
Długość toru:: 44 m
W terenie
|
|
« Odpowiedz #55 : 28 Grudnia 2016, 12:46:04 » |
0
|
Dziękuję za te linki. Wynika z nich jedno- tor był we w miarę dobrej kondycji do czasu wprowadzenia transporterów ok. 75/76 roku. Były one wybawieniem jeśli chodzi o przeładunek materiałów sypkich i kruszyw (w tym węgla), ale wysoko położony środek ciężkości wagonów normalnotorowych dobił niezbyt mocne szyny. Na dodatek na fragmentach toru (np. koło Strykowa) szyny były przytwierdzane na gwoździe - co było jakimś anachronizmem i było tym gwoździem do trumny dla całego torowiska.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|