Na wstępie - dziękuję Koledzy za tal obszerne rozwinięcie mojej ciekawości!
Widząc już kilka dni temu obszerność postów, odłożyłem sobie ich lekturę na chwilę wybitną. Chwilę spokoju i wyciszenia. Delektując się zdrowiem i wypoczynkiem umysłowym zabrałem się do lektury. Sunąc uważnie, zdanie po zdaniu, pobudzam swoje bodźce ciekawości ku statusowi: zaspokojone! Zaspokojone!
Dziękuję bardzo za ten ogrom tekstu, który napisaliście.
4. Żeby było ciekawiej spotykało się też rozjazdy z napędami elektrycznymi. I żeby było jeszcze ciekawiej - były one nastawiane przez nastawnie normalnotorowe (np. na stacji Bytom Północny Wąsk.).
Poległem. A myślałem, że jedynie na
"Maltance" się takowe stosuje z uwagi na jej uwspółcześniony charakter. Bajer to musiał być niezły, wszakże jednak GKW to potężna, gigantyczna wręcz struktura kolei... kiedyś była. Nie mogę wyjść z podziwu czytając co rusz o potędze tej kolei. To aż dziw, że cała struktura przemysłu, tak prężnego przemysłu, przemielonego w sieć kolejową różnego rozstawu, praktycznie wszelkiego, od 500 do 1520 mm, obróciła się w pył, a my doznajemy olśnienia i orgazmu zadowalając się jedynie marnymi strzępami dawnej potęgi...
Tym cenniejsze są takie opisy i wspomnienia. Tego nikt już nie wróci. To trwa i żyje wyłącznie w pamięci i na fotografiach, tudzież materiałach video.
Acz w dni takie, jak Industriada, 160 lecie GKW i inne szczególne okazje, gdy na szlaku jest więcej niż jeden skład, a na stacji się dzieje - nastawnia jest obsadzona, urzęduje tam dyżurny z nastawniczym, urządzenia, w tym semafory, są obsługiwane.
Zaiste wspaniała sprawa! Muszę kiedyś dojrzeć osobiście taki proces. Niby banał, niby powszechność na kolei, ale jednak podanie "przelotu" z nastawni wąskotorowej to, na swój sposób, sprawa tyleż urocza co i unikalna w obecnych czasach.
Zaparzcie sobie drodzy Czytelnicy kawki, albo niedzielne piwerko boże otwórzcie i poczytajcie com napisał...
Piwko, ah! Zapomniałem. Widzisz Waść, dobrze żeś przypomniał. Kurs do lodówki.
Wrócił. Zatem zaczynajmy lekturę! Odjazd!
Pociąg na torze nie może spier… do lasu, albo zachlać po drodze i kimać w sąsiedniej wsi, choć nie powiem – i takie rzeczy się zdarzały.
Nie wiem dlaczego, lecz jakoś wybitnie mnie to... nie dziwi.
Często takie gniazdka dla ochrony były umieszczane w skrzynkach zamykanych na klucz od zamka zwrotnicowego i oznaczonych literą T.
Ten archaiczny dzisiaj już, można rzec, patent wciąż bytuje w najlepsze na "normalnotorowej części świata". Słupki telefonu polowego rozlokowane są co jakiś określony dystans. Ponadto dlatego budki dróżnicze oznacza się literą
[T], by podkreślić fakt, iż tam znajduje się telefon liniowy, właśnie. Absolutną ciekawostką jest fakt, że takie skrzynki do dzisiaj znajdują się nawet przy wąskotorowej linii tramwajowej (dawnych Łódzkich Wąskotorowych Elektrycznych Kolei Dojazdowych) łączącej Pabianice z Łodzią. Mam więc takie cuda pod nosem.
Ładnie wyeksponowano również telefon polowy na mijance w Jeżowie na Rogowskiej Kolei.
Pozdrawiam tych, którzy nie usnęli, bądź im się niedzielne piwerko boże nie wygazowało.
Nie uroniło ani krzty gazu w atmosferę. Wroga należy lać w ryj.
Świetnie się czytało Twój opis. Dodać mogę od siebie, że z pewnością, gdyby koleje wąskotorowe trwały do dzisiaj w takiej formie jak trwały 30 lat temu, to z pewnością jeszcze długo radiołączność odbywała się za pomocą radia. Wspaniały wynalazek. Miłośnicy mieliby co podsłuchiwać na skanerach... Na pewno nie jeden hit "na wąskich" popłynął w eter.
Z racjo na wartości przekazywane przez Kucyka postuluję nadać Mu przydomek prof. Kucyk.
Wspaniała chwila, wyrywek codzienności, zachowany na taśmie! Łączność, jak widać, dosyć figlarna, jak to na radiu bywa. Świetnie, że ktoś zachował taką scenę. No i co oni w ogóle transportowali w tych węglarkach? Kontenery? Sama cysterna na transporterze, jadąca do nieistniejącej już cukrowni, to widok nieco egzotyczny.
Tutaj przykład semafora kształtowego na kolejce Nadwiślańskiej w Rozalinie gdzie rozwidlała się linia...
Świetna sprawa. Chyba nie spotkałem się dotąd osobiście, albo nie przypominam sobie, z semaforem kształtowym dwuramiennym na wąskotorówce. Te, które znam, były jednoramienne.
Stare Bojanowo również mnie zaskoczył. Świetlny. W dodatku czynny współcześnie. Bajka. Szkoda, że wskazuje już tylko sygnał czerwony...
Posnujmy dalej wspomnienia: Otóż pamiętam jeszcze dwuramienny kształtowy semafor wjazdowy na koszalińskiej wąskotorówce...
Koszalińską koleją zafrapowałem większość swoich myśli, upijając się z rozkoszy i rozpaczy przy materiale video, który został mi podlinkowany, a na którym widniał przejazd tą koleją z 2000 roku. Istna poezja. Rytmiczny stukot kół, mruk motowozu, pasażerowie na przystankach i przyzwoita prędkość. A do tego rzeczone zabezpieczenie stacji semaforem świetlnym. Czynnym w dodatku.
Przepiękna pamiątka. Tym bardziej cieszę się, że kolej wokół Koszalina się odrodziła.
Dziękuję wszystkim!