Jak pragniesz schodzenia na trawkę to zapraszam nad Zalew Zegrzyński na Flautę. Tam nie ma wybetonowanego nabrzeża.
Dziękuję za propozycję, na razie w zupełności mi odpowiada obecny port macierzysty WKW. Też PTTK, i też nad Wisłą, tylko że na prawym jej brzegu i na terenie zalewowym, a więc
państwowym, pozostającym tym samym poza zasięgiem pulchnych i lepkich łapsk
Bufetowej. Tam schodzi się nie na beton lecz na trawkę, ale też i nie w błoto. Po pływających pomostach i trapach:
http://www.wkw.waw.pl/component/content/article/67-widok-portuNad Zegrzem zaś korzystam ze znanej mi od 1978 roku przystani SWOS (szczególnie przed i po rejsie na Mazury), gdzie jednak również nie ma nadbrzeżnego betonu, lecz trawka i pływające pomosty. Tak Ci tęskno za betonem we Flaucie?
Las kabacki jest zagospodarowany. Alejki utwardzone, śmietniki, wiaty, barierki.
Ale zdajesz sobie sprawę z tego że teren obiektu zwanego w latach komuny Ośrodkiem Wczasów Świątecznych w Powsinie - to jeszcze nie cały Las Kabacki?
Oczywiście ktoś mógłby wyciąć bo zasłania widok na pałac kultury
No i przecież wycięto: drzewa i krzewy w Porcie Czerniakowskim. Bo zasłaniały widok na port z Wisłostrady, wskutek czego spieszący do roboty warszawiacy nie mogli widzieć jak HGW dba o rozwój miasta.
Ale podchodzisz pod paranoję. Wycięty las przestanie być lasem.
No ale za to postawionemu na miejscu wyciętego lasu
reżimówkowi można nazwać piękną nazwę, aby kojarzyła się z troską o ochronę przyrody. Na przykład
Eko-Sękocin.Zarośnięty port, nie jest portem
Byłeś w dawnym Porcie Czerniakowskim skoro twierdzisz że był on
zarośnięty? Owszem, był on
zamulony, do czego przyczynili się zarówno barkarze zrzucający swoje goowna do wody, jak i były
prezio Warszawy Piskorski (ten od ostatniej afery z rajami POdatkowymi) gdy podczas stawiania
pomnika tamtej ekipy nazywanego
Water Gate w pośpiechu zrzucono pozostałą na brzegu qpę ziemi i gruzu do wody w sam środek kanałku aby zdążyć na przecięcie wstęgi. Ale przeciw odmuleniu portu, tj doprowadzeniu go do stanu z czasów gdy regularnie korzystały z niego barki i pchacze (jeszcze pod koniec lat 70-tych) nie protestował nawet Przemek Pasek z fundacji "Ja Wisła". Protestował zaś jedynie przeciw megalomaństwu wyrażającego się w nagrodzonych projektach.
W tej chwili przywrócono portowi pierwotną rolę, na miarę naszych czasów.
To jest miś na miarę naszych potrzeb i możliwości, tak to zdaje się szło. Czemu i komu mają służyć np. ucha cumownicze odkute z pręta na oko fi 40mm(!) skoro za sprawą wspomnianej wyżej Water Gate nie wpłynie tam jakakolwiek jednostka szersza niż 5m? Jak mają dopłynąć do Warszawy
luksusowe jachty za setki tysięcy euro z całej Europy skoro ich właściciele mają do dyspozycji dużo bliżej siebie miejsca którym płytka, mętna i kapryśna rzeka nie dorówna pod względem atrakcyjności nawet w ułamkach promila? No, chyba że uważasz iż port
na miarę naszych czasów to taki gdzie jachty trzyma się wprawdzie na wodzie lecz przywozi i wywozi samochodami i nigdzie się nimi nie wypływa bo i po co skoro mamy do czynienia z najbardziej exluzywnym portem w najbardziej prestiżowym miejscu kraju, gdzie na właścieli jachtów czeka moc atrakcji w postaci SPA, sauny, kortów tenisowych, sqasha i HGW czego jeszcze.
I widzę że tobie nie podoba się to, że na skutek podniesienia komfortu musisz więcej zapłacić, bo wolałeś cumować w (przysłowiowych) krzakach w centrum miasta
Czyli podzielasz ideę
rugów bufetowych: za centralność i
stoliczność należy się extra opłata (nie tylko zresztą w przypadku portu ale i mieszkań w Śródmieściu)?
Zresztą znaczną część polskiego wodniactwa cechuje miłość do żeglarstwa szuwarowo-bagiennego. I sam takie lubię
Są jednak i tacy którzy przejawiają
miłość do zarabiania na żeglarstwie innych. Najjaskrawiej przejawiło się to w latach 2004-2005 kiedy to
leśne dziadki z PZŻ wylobbowały sobie w zdominowanym przez postkomunę sejmie ustawę poddającą prywatne jachty ich nadzorowi. Oczywiście, za ciężką kasę. Kolejna ekipa zniosła w połowie roku 2007 te skandaliczne przepisy a przy okazji i obowiązkowe patenty na jachty do 7,5m. Pamiątką po tamtych złych czasach jest nazwa mojego jachtu.

Ale moim zdaniem zagospodarowanie Portu Czerniakowskiego było tylko kwestią czasu i walka mogła tylko toczyć się o zachowanie istniejących resztek stoczni - pochylni, a nie o to czy robić, czy nie.
Walka powinna się toczyć o takie zagospodarownie portu aby woda w basenie portowym była czysta, adekwatne do istniejącego w Warszawie akwenu jednostki pływające miały gdzie wygodnie zacumować nie szorując o dno, a ich załogi w razie takiego życzenia odświeżyć się pod prysznicem. Do tego wystarczyło wyegzekwowanie istniejących przepisów zabraniających zrzutu goowien do wody z jednostek pływających, wspomniane odmulenie portu, odbudowa walących się umocnień brzegowych (choć niekoniecznie połączona z budową gigantycznego betonowego
amfiteatru na całą wysokość skarp) oraz niewielka modernizacja obiektów ŻKT Rejsy. Cóż jeśli dla kierownictwa tamtego klubu sprawą życia i śmierci było pozyskiwanie wszelkimi środkami kasy (np. za stawiane na miejskim terenie billboardy oraz media odsprzedawane lokatorom barek) na utrzymanie morskiego jachtu "Syrenka". Dlatego
Bufet miał tamten klub
na widelcu a ja straciwszy wszelkie nadzieje na zmianę tej sytuacji ewakuowałem w końcu jacht do WKW.
No i właśnie chodzi o to starcie wizji. Tylko w opozycji do "sala widowiskowa" stawia się w tej chwili "zostawmy tak jak jest". Bo co? Bo te ruiny są takie malownicze? Bo w krzakach fajne komary się legną?
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby architekt-miłośnik kolejki zaproponował inne wykorzystanie terenu. Zaadoptowanie budynków na cele.. jakie cele? więzienne? No poważniej, to budynek użytkowy, w którym może zainstalować się pracownia. artystyczna? architektoniczna?
Roztrząsanie pojęcia
wizji proponuję pozostawić... no właśnie, komu? Wizjonerom? Psychoanalitykom? Dla mojej przyjemności mogą na tym terenie i najszkaradniejszego
gargamela pełnego najtandetniejszych klitek
mikroapartamentów pindryknąć, pod jednym wszakże warunkiem. Że nie będzie to wymagało wycięcia choćby centymetra toru (a już na pewno toru obecnie używanego) ani też nie zablokuje możliwości odbudowy/rozbudowy kolejki, gdyby to okazało się celowe.
Panteon im. Mazowieckiego ani też sarkofag w osi obecnej stacji tego podstawowego warunku nie spełniają.
Byleby nie warsztat samochodowy, bo te strasznie degradują przestrzeń wokół siebie
Nawet potrafię taki warsztat wskazać. Chodzi o warsztat Peugeota, zlokalizowany dla odmiany w osi Perełki, który w 2010 roku dołożył swoje podczas POwodzi. Gdyby chciało się odbudować odcinek kolejki w kierunku dawnego Piaseczna Przemysłowego (Laminy) trzeba by go usunąć, i w ten sposób za jednym zamachem zrobiłoby się dwie dobre rzeczy.
A puste budynki kują w oczy włodarzy, skutkiem tego ci siedzą i kombinują jak tu wykorzystać teren na którym stoi ruinka i kupa krzaków.
I tylko żal że mieszkańców Piaseczna co najmniej od trzech kadencji nie kłują w oczy włodarze miasta, którzy nie mają innych koncepcji zarządzania, jak tylko wyprzedaż kolejnych terenów pod
developerkę, tak że nawet na niekorkujące się drogi, pozwalające na sprawny przejazd przynajmniej autobusom komunikacji publicznej (o pojazdach szynowych już nie mówiąc) nie pozostaje już miejsca. Gdy ta paranoja się kiedyś skończy - na przykładzie Piaseczna architekci całego świata będą mogli szkolić się jak nie powinna wyglądać miejska zabudowa.
Nie musi tego robić towarzystwo. Może to zrobić Tomek Janiszewski przedstawiając wizję, wizualizację, projekt. I po ew akceptacji uczestniczyć w poszukiwaniu najemcy. Możesz przejść z etapu "niech ktoś coś zrobi" do etapu "mam pomysł, pomogę"
Na obecnym etapie ograniczę się do bacznego przyglądania się czy ktoś nie próbuje przy tej okazji
robić wałów. Bo jak znów Perełka wyleje - to żadne wały nie pomogą.