W związku że znów się w innej toalecie
szczyny przelewają ja zamieszczę coś ku pokrzepieniu serc.
Piąta edycja akcji
Piaseczno in Rudy była skierowana w stronę lasu.
Czajnik ów, jak już pisałem, ma duży kłopot ze swym stanem po naprawie która przywróciła go do życia. Priorytetem był rozrząd, który jest podstawą poprawnej pracy, jednak zanim się za dźwignie zabraliśmy, trzeba było usunąć skuchę jaką Kuc ostatnio popełnił źle wymierzając luz pomiędzy rantem pokrywy zbieralnika pary a sitem suchoparnym.
Tym razem akcjówa rozebrania zbieralnika nie została przeprowadzona po partyzancku. Do zdjęcia czapeczki użyto dźwigu.
By obrobić wystający nadmiernie rant konieczna była wizyta w zakładach Rafamet. Niestety nie mogłem wykonać zdjęć ale to co w nich zobaczyłem: te hale, suwnice, obrabiarki, a przede wszystkim życzliwych fachowców spowodowało że do tej pory mam opadniętą szczenę. Na potężnej frezarce CNC zrównano to, co uprzednio przeszkadzało w montażu zbieralnika.
Trochę słabo to widać na powyższej fotce że wewnętrzny pierścień maszyna ścięła widiową głowicą nadając stali taki piękny wzór:
Po złożeniu zbieralnika nastąpiła jeszcze naprawa popielnika, cylindra hamulcowego i kilku innych detali, a na koniec regulacja rozrządu. Jednak tutaj, ze względu na jakieś
patologiczne luzy łożysk przeciwkorb, będące wynikiem braku naprawy, nie udało się wymierzyć i skorygować długości drążków mimośrodowych przez co właściwe ustawienie rozrządu okazało się niemożliwe. Rozrząd ustawiony został całkowicie prawidłowo do jazdy na przód, zaś wstecz nieco czajnik kuleje ale to się poprawi. A to widok wspaniale spasowanych tulei mimośrodów:
Potem odbyły się zawody lokomotyw w dymieniu parami...
...i konkurs w dymieniu indywidualnym.
Jednakże rywalizacja nie została dokończona ze względu na smród zawiewający z pobliskiego kurnika, któremu nawet stary Faur biorący olej, ani Lasek opalany tapczanem nie byłyby w stanie dać rady, ale to już inna historia.
Ale chciałbym coś innego pokazać co widziałem w Rudach. He, wspaniałą, działającą starą kuźnię. To na niej szef warsztatów - Kolega Konrad (na pierwszym planie) pracował przy prostowaniu akcesoriów torowych. Słuchajcie, takiego klimatu w pomieszczeniu pełnym dymu z paleniska, aromacie gorącej stali, snopów strzelających iskier i huknięć młota kształtującego rozgrzany, czerwony metal nie znajdzie się łatwo. Gorąco polecam odwiedziny kuźni.
A przy okazji zajrzałem do wnętrza starego kotła od Tw9 służącego onegdaj do ogrzewania warsztatów. Jak widać zasilany był (bio)etanolem, zaś ilość szpuntów wbita w rury świadczy o intensywności eksploatacji.
Ale ciśnienie kociołek trzyma niczym Ty2!
Na koniec tradycyjny filmik z testów. Wrażliwszych słuchaczy ostrzegam, że pada w nim kilka ku...kułek.